Reprezentant Sbornej tuż po zawodach przyznał, że osiągnął całkiem niezły wynik. Dodał również, iż upadek w czwartym wyścigu znacząco wpłynął na jego postawę w dalszej części zawodów, bowiem nie czuł się najlepiej. - Jestem zadowolony ze swojego wyniku. Ogólnie nie miałem zbyt wielu okazji do jazdy w Gnieźnie. Pierwszy raz jeździłem tutaj dwa lata temu. Tor był twardy, ale znalazło się też trochę kolein. Było na nim kilka ścieżek i trzeba było myśleć jak w nie wjechać. W pierwszym wyścigu miałem groźny wypadek i to bardzo mnie wybiło z rytmu. Po tej kolizji źle się czułem. Nie mogłem przeznaczyć całej swojej koncentracji na rywalizację w zawodach. Bardzo żałuję, że sędzia postanowił mnie wykluczyć.
[ad=rectangle]
Kolizja z udziałem Witalija Biełousowa wzbudziła sporo dyskusji. Linus Sundstroem nie zostawił przeciwnikowi miejsca przy płocie, w wyniku czego ten upadł. Craig Ackroyd postanowił jednak wykluczyć Rosjanina. Decyzja ta wywołała wiele kontrowersji. - To nie była moja wina. Po prostu zabrakło mi miejsca, żeby wjechać w ten łuk. Nie było miejsca... Zostałem między bandą i Linusem. Ale sędzia jak zawsze zdecydował, że ja jestem winny. To już drugie zawody w tym tygodniu, w których arbiter mnie wyklucza, a mojej winy nie było. Nie dzwoniłem do niego. To już i tak nic nie daje - dodał reprezentant naszych wschodnich sąsiadów.
23-latek najbliższy czas przeznaczy na powrót do pełni sił. Jednakże zapewne nie potrwa on zbyt długo, bowiem w czwartek Rosjanie wystartują w barażu Drużynowego Pucharu Świata. Najprawdopodobniej Biełousow ponownie znajdzie się w składzie swojej reprezentacji. - Ten upadek bardzo wybił mnie z rytmu. Czuję się nie do końca dobrze, ale teraz jest kilka dni przerwy, więc trochę odpocznę. Polecę do domu i przeznaczę ten czas na regenerację sił. Na baraż wrócę. Do Danii pojedziemy walczyć - dodał zawodnik Orła Łódź.
Witalij Biełousow przyznał, że nie miał jeszcze okazji do jazdy na owalu w Vojens. W czwartek reprezentant Rosji będzie musiał szukać odpowiednich ustawień. Zapewne pomocą w tym elemencie służyć będzie Artiom Łaguta, który w przeszłości na duńskiej ziemi wygrał Grand Prix Challenge. - Nie, w Vojens w ogóle nie byłem, także zobaczymy. Trzeba myśleć pozytywnie i będziemy się starali. Wszystko będzie zależało od tego, jak Emil będzie się czuł. O składzie zadecyduje federacja oraz nasz kierownik, Andriej Sawin. Także zobaczymy.
Przed drużyną prowadzoną przez Andrieja Sawina bardzo trudne zadanie. Pewne jest już, że w race-offie wystartują Polacy. Najprawdopodobniej stawkę uzupełnią Australijczycy bądź Brytyjczycy. Rywalizacja o finał tegorocznej edycji DPŚ będzie zatem niesłychanie zacięta. Jak 23-latek określił szanse swej drużyny narodowej? - Wiadomo, że to będzie bardzo ciężkie zadanie, ale zawsze jest szansa i trzeba walczyć do końca. Postaramy się zdobyć to miejsce, które zagwarantuje nam udział w finale.