Zgodnie z przewidywaniami w składzie Kangurów na te zawody znalazło się trio jeżdżące w cyklu Grand Prix - Troy Batchelor, Jason Doyle i Chris Holder. Wobec absencji Darcy'ego Warda, menedżer reprezentacji Mark Lemon jako czwartego zdecydował się powołać Nicka Morrisa. 21-latek ma bardzo udany sezon na Wyspach Brytyjskich, gdzie reprezentuje barwy Swindon Robins i Glasgow Tigers.
[ad=rectangle]
- Jestem bardzo podekscytowany z tego powodu! Nie spodziewałem się tego na początku sezonu i nie spodziewałem się tego nawet w ostatnich tygodniach, kiedy zacząłem rozmawiać z "Lemo" o znalezieniu się być może w pierwszej piątce - powiedział młody żużlowiec w rozmowie z serwisem speedwaygp.com.
W finale Drużynowego Pucharu Świata w Vojens są już Duńczycy oraz Szwedzi, którzy zwyciężyli w 1. półfinale w Gnieźnie. W King's Lynn głównymi faworytami do wygrania są gospodarze i Australijczycy. - Brytyjczycy zawsze są w gazie na swoim podwórku, a my po prostu będziemy musieli być w nim jeszcze bardziej. Mamy dobry zespół i dobrze się dogadujemy. Damy z siebie wszystko - zapewnia Morris.
Co ciekawe, Nick Morris na arenie międzynarodowej mógł reprezentować nie Australię, a właśnie Wielką Brytanię. To stamtąd pochodzą jego rodzice, a do takiej decyzji namawiał go m.in. Alun Rossiter, który jest nie tylko opiekunem Wyspiarzy, ale i Swindon Robins. Rozmowy na ten temat prowadzili z nim również rodzice. - Byłem rozdarty, to była trudna decyzja. "Rosco" przez lata namawiał mnie do reprezentowania Wielkiej Brytanii - przyznał zawodnik.
21-latek nie czułby się jednak w porządku, gdyby na arenie międzynarodowej reprezentował innym kraj. - Czułbym się dziwnie gdybym to zrobił. Urodziłem się w Australii i żyłem tam do momentu aż zacząłem jeździć w Anglii. Nie mogłem się na to zgodzić. Gdybym zdobył Puchar Świata z brytyjskim zespołem i słuchał brytyjskiego hymnu na podium, czułbym się nieswojo. Kiedy chodziłem do szkoły, na apelach słuchałem przecież australijskiego. To po prostu nie byłoby w porządku - wyjaśnił.