Klub z Lublina otrzymał licencję nadzorowaną, a jej kluczowym warunkiem była deklaracja spłaty zadłużenia z poprzedniego sezonu. Włodarze Koziołków zapowiadali początkowo, że uregulują zaległości do 30 kwietnia tego roku. Ostatecznie zawodnicy zgodzili się jednak na to, że otrzymają pieniądze w nieco późniejszym terminie.
[ad=rectangle]
KMŻ Motor Lublin spłaca zadłużenie sukcesywnie od drugiej połowy maja, a tacy zawodnicy jak Davey Watt, Robert Miśkowiak czy Cameron Woodward otrzymali już znaczną część oczekiwanego wynagrodzenia. - Nasze zadłużenie sukcesywnie się zmniejsza, bo płacimy każdemu na bieżąco. Obecnie zostało nam już siedemdziesiąt tysięcy złotych długu. To spora różnica, bo jeszcze w maju było to 150 tysięcy - wyjaśnił prezes klubu Andrzej Zając.
Lublinianie nie byli w stanie spłacić zawodników do 30 kwietnia, gdyż musieli czekać na pieniądze uzyskane z biletów i ze strony sponsorów. Zawodnicy wyrażają jednak cierpliwość. - Po prostu rozumieją naszą sytuację. Zapewniliśmy ich, że do końca sierpnia spłacimy całe zadłużenie - zaznaczył prezes Koziołków.
Włodarze Motoru Lublin deklarowali jeszcze przed startem sezonu, że chcieliby zakończyć obecne rozgrywki bez żadnych zaległości. Scenariusz ten wydaje się możliwy. - Jeśli chodzi o spłatę bieżących zobowiązań, to są pewne poślizgi czasowe, ale w miarę możliwości staramy się wszystko spłacać. Sytuacja klubu jest w miarę stabilna - zakończył Zając.
Motor Lublin w sierpniu pozbędzie się długu
Motor Lublin realizuje warunki licencji nadzorowanej, spłacając zawodników z poprzedniego sezonu. - Obecnie zostało nam do uregulowania 70 tysięcy złotych - przyznaje prezes Andrzej Zając.