"W ogniu pytań". Łukasz Sady: Na tę chwilę nie mamy znaczących zaległości

- Wszelkie zobowiązania staramy się regulować na bieżąco - podkreśla prezes Unii Tarnów Łukasz Sady, który wyczerpująco odpowiedział na pytania czytelników.

Marek Pawłowski: Długo przeżywał pan półfinałową porażkę z Unią Leszno?

Łukasz Sady: Przeżywałem. Trudno nie przeżywać porażki, która niweczy całoroczny wysiłek zawodników, sponsorów i całego klubu. Zabrakło szczęścia, szkoda też, że zabrakło Grega Hancocka. Jeśli faktycznie słabo się czuł po odniesionej kontuzji i nie mógł jeździć, to powinien być z drużyną fizycznie obecny w parkingu. W ten sposób mógł zawodników wesprzeć psychicznie. Tymczasem Greg wypoczywał w swoim domu w Szwecji i udzielał wywiadu dla TVN, w którym wspominał, że czuje się już dobrze i jest gotowy do Grand Prix.
[ad=rectangle]
Michał Szymczak: Jak to było z tym kontraktem Artioma Łaguty?

- Po długich negocjacjach i wielokrotnych kontaktach z menedżerem Artioma, uzgodniliśmy warunki. Przygotowany został kontrakt, który poprzez jego menedżera wysłany został do Artioma przebywającego w tym czasie na wakacjach, bodajże na Tajwanie. Miał się zapoznać z jego szczegółami i ostatecznie potwierdzić, a następnie podpisać kontrakt. Uzyskałem telefoniczne, bezpośrednio od Artioma, potwierdzenie akceptacji wszelkich szczegółów kontraktu z informacją, że odeśle podpisany dokument. Minęła doba, dwie, trzy - cisza. Kontrakt telefoniczny z Łagutą był utrudniony, skontaktowałem się więc z jego menedżerem. Dowiedziałem się, że Artiom ma kłopot z faksem, internetem oraz telefonem i jak tylko uda mu się skorzystać z któregokolwiek z tych mediów, natychmiast odsyła dokumenty. Nie dałem temu wiary, w końcu mamy XXI wiek, ale OK. Po kolejnych dwóch dniach z mediów dowiedzieliśmy się, że Artiom podpisał kontrakt w Grudziądzu. W rozmowach kuluarowych dowiedziałem się, że znalazł się tam dla niego sponsor indywidualny, który dorzucił mu określoną sumkę do umowy. Gdyby Artiom nas o tym poinformował, być może renegocjowalibyśmy warunki kontraktu, lecz, jak wspomniałem, o fakcie dokonanym dowiedzieliśmy się z mediów. Natychmiast wróciliśmy do dalszych rozmów z Leonem Madsenem, z którym pewne warunki ustaliliśmy już wcześniej i byliśmy w stałym kontakcie.

Paweł Bysiek: Czy to prawda, że powodem odejścia Marka Cieślaka z Tarnowa były nieporozumienia na linii trener - zarząd, czego końcowym efektem było całkowite rozebranie drużyny, budowanej przez Cieślaka od trzech sezonów?

- W moim odczuciu absolutnie nie. Z mojej strony nie było żadnego konfliktu z trenerem Cieślakiem. Nie mogę zgodzić się z twierdzeniem, że "drużyna została całkowicie rozebrana". Z poprzedniej ekipy pozostał Janusz Kołodziej i Martin Vaculik. Ponadto zmieniliśmy sposób montowania drużyny. Zakończył się okres, kiedy to trener praktycznie sam ustalał skład zespołu, nie bacząc na żądania finansowe zawodników. Teraz wspólnie z nowym sztabem szkoleniowym, na spokojnie, bez zbędnego ciśnienia, mozolnie układaliśmy zespół, starając się pogodzić możliwości finansowe klubu z potrzebą zmontowania w miarę solidnego, a przede wszystkim młodego i ambitnego składu. Postanowiłem także zdecydowanie powrócić do koncepcji kompletnie zaniechanej przez uprzednie lata, a mianowicie szkolenia młodzieży i posiadania w składzie własnych wychowanków. Armia zaciężna, zwłaszcza w przypadku juniorów, nie sprawdzała się, a wychowanków też nie było żadnych.

Mateusz Szaro: Przed sezonem zmieniliście trenera. Jak radzi sobie Paweł Baran w tej roli i jak bardzo widać brak trenera Marka Cieślaka?

- Paweł Baran, co chyba widać, radzi sobie bardzo dobrze. Zdobył doświadczenie przy okazji współpracy z trenerem Cieślakiem. Ma duże wsparcie merytoryczne i praktyczne ze strony Mirka Cierniaka, który zjadł na żużlu zęby i ma duże doświadczenie we współpracy w zespole ludzkim oraz takim praktycznym podejściu do wielu spraw, gdyż z powodzeniem prowadzi i rozwija od kilku lat szkółkę żużlową, prowadząc ją w formie Uczniowskiego Klubu Sportowego "Jaskółki". Od początku w nich wierzyłem, a wybierając taki właśnie duet, kierowałem się tym, aby były to osoby z lokalnego środowiska, znające realia, a nie najemnicy. Według mnie obaj panowie dają radę. I nie potrzebują konsultacji z nikim z zewnątrz, mimo że padają ostatnio takie sugestie.

Damian Ziołański: Dlaczego przed sezonem na zawodnika tzw. drugiej linii wybrano akurat Artura Mroczkę?

- Szukaliśmy zawodnika, który zmieści się nam w składzie od strony finansowej, ale też będzie pasował od strony sportowej. Szukaliśmy między innymi wśród zawodników z potencjałem, ale dotychczas niedocenianych. Padło na Artura, chociaż rozmowy prowadzone były z wieloma żużlowcami. Trzeba też wiedzieć, że stosunkowo mało jest nowych żużlowców, ten rynek ostatnimi laty bardziej się kurczył, niż rozwijał, tak że wybór był dość ograniczony. Z kolei Unia słynie z tego, że tutaj zawodnicy nieco zapomniani odradzają się. Tak było w przypadku Łaguty, Buczkowskiego, być może podobnie będzie w przypadku Mroczki. To zasługa wspaniałej atmosfery, jaka panuje w naszym klubie, oraz środowiska, które zajmuje się tarnowskim speedwayem.

W kontekście dotychczas rozegranych meczów, uważam, że była to niezła decyzja. Ponadto Artur jest niezwykle sympatycznym zawodnikiem, który naprawdę fajnie wpisał się w drużynę, z każdym się dogaduje, potrafi też pozytywnie motywować zawodników.

@okenergii: Panie prezesie, dlaczego nie zastrzegliście, że chcecie, aby mecz w Rzeszowie został odwołany w przypadku przełożenia Challengu SEC na niedzielę? Przecież to niepoważne z waszej strony, gdyby trzeba było jechać bez Bjerre i Madsena. Kto dokładnie za to odpowiada? Proszę o imię i nazwisko. Czy zostaną wobec tej osoby wyciągnięte jakieś konsekwencje? Szczęście się do Unii uśmiechnęło, ale kompromitacja była blisko.

- Nie zastrzegliśmy z prostego powodu. Nie mieliśmy takiej możliwości regulaminowej – proszę szczegółowo zapoznać się z przepisami. Natomiast cały czas byliśmy "na łączach" z Lendavą i czekaliśmy na rozwój wydarzeń, osobiście byłem też w kontakcie z prezesem Stali Rzeszów, z którym w razie problemów z Challengem chciałem rozmawiać i negocjować na temat przełożenia spotkania. Tylko tyle mogliśmy zrobić.

Marek Pawłowski: Czy prawdą jest to, że podpisywał pan kontrakty z Martinem Vaculikiem i Januszem Kołodziejem, nie wiedząc dokładnie, jakim budżetem klub będzie dysponował w sezonie 2015?

- Jeszcze chyba nigdy nie zdarzyło się, żeby podpisując kontrakty z zawodnikami, mieć budżet dopięty w 100 procentach. Warunki umów ustala się zaraz po sezonie, jednocześnie w tym samym czasie rozpoczyna się najbardziej intensywne poszukiwanie sponsorów, które następnie kontynuuje się praktycznie do jego zakończenia. Kontraktując zawodników, opieramy się na możliwie jak najbardziej realnym preliminarzu budżetowym, przy czym założenia budżetowe na część sportową działalności są mniejsze niż w ubiegłych latach, dlatego zbudowaliśmy drużynę nieco tańszą. Nie chcieliśmy dzielić wirtualnych pieniędzy ani też zaciągać kredytów, które w klubach żużlowych nie są rzadkością.

Damian Ziołański: Do drużyny dołączyli: Bjerre, Mroczka i Madsen. Czy uważa pan, że ci zawodnicy spełniają pokładane w nich nadzieje? Czy wymaga się jednak więcej?

- Jesteśmy blisko połowy sezonu i twierdzę, że jak najbardziej spełniają swoją rolę. Duże słowa uznania należą się szczególnie Arturowi, który pokazuje charakter, walczy, stara się. Również Bjerre rozkręca się z meczu na mecz. A przecież jeszcze przed rozpoczęciem sezonu niektórzy kibice psioczyli, że kontraktowanie Mroczki i Bjerego to słaby pomysł. Dotychczas nieco słabiej od oczekiwań spisuje się Leon Madsen, ale wierzę, że rozkręci się. Ma doskonałe warunki finansowe - w myśl zasady, że pieniądze leżą na torze; będziemy więc trochę więcej wymagać.

Igor Barnaś: Czy zamierza pan kogoś zakontraktować przed końcem sezonu, aby Unia miała rezerwę w przypadku kontuzji, co m.in. spowodowało utratę mistrzostwa Polski w poprzednim sezonie?
@okenergii: Dlaczego Unia nie zakontraktowała zawodnika rezerwowego? Zdaję sobie sprawę, że na rynku jest krucho, ale dostępny jest m.in. Martin Smolinski, który świetnie czuje się przede wszystkim na torach długich i twardych, a taki jest w Tarnowie. Czy był lub jest w klubie temat tego zawodnika? On nie chce jeździć w Polsce regularnie, ale może rola rezerwowego by go zadowoliła. Mam świadomość, że ciąży na nim kara z Krosna, ale może udałoby się ją trochę zbić.

- Takiego zawodnika, tak zwanego "strażaka", poszukiwaliśmy przed sezonem. Problem był jeden. Każdy, z którym rozmawialiśmy, oczekiwał z góry określonego wkładu finansowego, niezależnie od tego, czy wystąpi w drużynie chociaż jeden raz, lub ewentualnie oczekiwał gwarancji startów w określonej liczbie meczów. Przerabiany był między innymi temat Smolińskiego, który dodatkowo ma problem z karą za zeszły sezon. Na taki układ nie mogłem się zgodzić. Wypłacanie komuś niemałych środków finansowych, kiedy nie wiadomo, czy w ogóle wyjedzie na tor, byłoby niegospodarnością. Gwarancji startów w drużynie nie ma zaś żaden zawodnik, każdy jest z osobna powoływany na konkretne spotkania.

Sebastian Dobosz: Kiedy nastąpią jakieś zmiany na stadionie? Inne kluby o to dbają, a w Tarnowie wszystko do wymiany.

- Jako klub bardzo byśmy chcieli rozgrywać mecze na chociażby nieco nowocześniejszym obiekcie. Zupełnie inaczej oglądałoby się mecze kibicom, a zarządowi klubu łatwiej byłoby ugościć sponsorów, reklamodawców czy chociażby gości z innych klubów (prezesów, przedstawicieli władz samorządowych z tamtych ośrodków), z którymi mamy przyjemność konkurować w ekstralidze. Mam pełną świadomość tego, że stadion w Tarnowie to archaizm i jest zdecydowanie najsłabszym stadionem w całej ekstralidze. Również wiele obiektów z ośrodków pierwszoligowych uciekło nam pod tym względem. Kilka lat wstecz Spółka Żużlowa, przy określonej partycypacji miasta, podratowała ten stadion. Od tej pory na terenie stadionu można w miarę cywilizowanych warunkach skorzystać z gastronomii czy zaparkować samochód. Zażegnano też grożące nam całkowite zalanie pomieszczeń biurowych klubu przez deszcz przeciekający przez stropodach, który stanowi trybuna główna. Obecnie przemieszczając się po strefie biur i administracji, nie musimy chodzić slalomem, omijając miski i wiadra, których zadaniem było gromadzenie ogromnych ilości wody, dostających się do środka po każdym deszczu. Te i kilka innych były jednakże poprawkami tymczasowymi, doraźnymi. Stadion, ze względu na swój wiek i przestarzałą technologię, w której został zbudowany, niszczeje szybciej niż obiekty nowsze. Wymaga gruntownej przebudowy i kompleksowej modernizacji lub wyburzenia. Spółka Żużlowa nie będzie ponosić kolejnych nakładów na ten obiekt, gdyż nie jest on własnością klubu. Byłaby to inwestycja w obcy środek trwały. Żaden sponsor nie godzi się, aby pieniądze przez niego przekazywane na żużel zużywane były na remonty czy naprawy obiektu będącego własnością miasta. Ponadto klub nie został powołany w celu naprawy czy modernizacji jakichkolwiek obiektów, tylko w celu organizowania i prowadzenia rozgrywek żużlowych. Unia Tarnów ŻSSA wynajmuje obiekt od miasta i zgodnie z tą umową prowadzi drobne prace remontowo-naprawcze. Jak jednak wspomniałem, takie już nie wystarczają. Zauważyć należy, że Spółka odprowadza do miasta czynsz dzierżawny oraz podatek od nieruchomości, do tego opłacamy ubezpieczenie obiektu, pokrywamy koszty jego ochrony, ogrzewania, wywozu śmieci, ciepłej i zimnej wody, energii elektrycznej, sprzątania stadionu, koszenia terenów zielonych, itd. Łącznie to wydatek rzędu ok. 400.000 złotych rocznie. Ponadto klub żużlowy niejako utrzymuje klub piłkarski ZKS Unia, który podnajmuje od nas stadion, korzysta z wszelkich mediów i... od wielu już lat nie płaci. Tymczasem od nas wymaga się bezwzględnego płacenia za wszystko, a w przypadku nawet jednodniowego spóźnienia, żąda się odsetek.

Wszystkie kluby ekstraligi żużlowej wynajmują stadiony od samorządów. Wszystkie płacą za ten wynajem określone sumy, ale w zamian mają nowoczesne stadiony, z pełnym zapleczem sanitarnym, gastronomicznych, technicznym, administracyjnym, parkingowym. Ponadto wszystkie inne kluby, tak ekstraligowe, jak i pierwszoligowe, otrzymują od swoich miast bardzo konkretne wsparcie finansowe. Tymczasem Unia ŻSSA płaci do miasta i jeszcze oczekuje się, że będzie remontować czy modernizować obcy obiekt. Niestety, w mieście przegapiono wcześniejszą perspektywę unijną, w której pozyskiwać można było środki finansowe z Unii Europejskiej na obiekty sportowe i obiekty użyteczności publicznej. Przy wsparciu takich środków wybudowano i zmodernizowano wiele innych stadionów. Od razu dodam, że z możliwości pozyskania tych środków nie mógł skorzystać klub, bo o takie ubiegać mogą się tylko właściciele obiektów - w tym wypadku miasto.
[nextpage]
Mateusz Szaro: Czy w klubie są na tę chwilę jakieś zadłużenia?

Wszelkie zobowiązania finansowe, zawodnicze i inne, staramy się regulować na bieżąco. Na tę chwilę nie ma znaczących zaległości.

Paweł Bysiek: Dlaczego zarząd klubu po ubiegłorocznym sezonie tak mozolnie rozmawiał z głównym partnerem - Grupą Azoty?

Istniała potrzeba ustalenia wszystkiego, począwszy od spraw globalnych po technikalia, w najdrobniejszych szczegółach. Ponadto Grupa Azoty - nasz główny partner - to korporacja. Korporacja ma swoje procedury, które muszą trwać. Najważniejsze, że ostatecznie udało się porozumieć i podpisać umowę. Bez wsparcia tego sponsora w Tarnowie prawdopodobnie nie istniałby żużel na najwyższym poziomie.

Marek Pawłowski: Jeśli Grupa Azoty po sezonie powiedziałaby "pas", wycofując się całkowicie ze sponsoringu, to jaka czeka przyszłość Unię Tarnów? Czy klub by było stać dalej na jazdę w ekstralidze? Czy ma pan plan B? Żaden sponsor nie jest związany dożywotnio z klubem. Na przykład w Toruniu w tym roku z taką sytuacją (odszedł główny sponsor) poradzili sobie w miarę dobrze. Czy klub ma jakiś plan awaryjny, czy żyje z dnia na dzień, licząc, że "jakoś to będzie" lub "jak do takiej sytuacji dojdzie, to wtedy będziemy się martwić"?

- Jak już wspomniałem, bez Grupy Azoty niezwykle ciężko byłoby startować w ekstralidze. Praktycznie byłoby to niemożliwe. Podobnie bez sponsora, który ewentualnie zastąpiłby głównego partnera. Grupa Azoty jest z tarnowskim żużlem od zawsze. Zmieniały się nazwy firmy, struktury organizacyjne, ale firma zawsze była razem z klubem i bardzo mocno go wspierała. Cały czas poszukujemy sponsorów. Zarówno małych i średnich, jak i dużych - strategicznych. Jeszcze chyba nigdy tak intensywnie jak w tym roku. Do tej chwili rozmawialiśmy z blisko 400 podmiotami. O ile w gronie naszych darczyńców znalazło się w tym roku kilkanaście nowych podmiotów, o tyle nie udało się wciąż pozyskać dużego, możnego mecenasa. W Toruniu prywatna firma wykupiła pakiet akcji klubu i została właścicielem i sponsorem. My w naszych poszukiwaniach, prowadzonych na różnych frontach w całej Polsce, także oferujemy sprzedaż pakietu akcji klubu. Niestety, mimo licznych sukcesów sportowych chętnych na razie brak. Trwają rozmowy z właścicielami czy prezesami kilku dużych firm, osoby te pojawią się na najbliższych meczach jako nasi goście, potem zobaczymy, jak potoczą się dalsze negocjacje.

Damian Ziołański: Czy szansę debiutu w Unii otrzyma utalentowany Patryk Rolnicki?

W swoim czasie na pewno. Na razie jest na to za wcześnie. Niemniej w jego jeździe, jak i podejściu do tematu widać ogromną prace szkoleniową, jaką wykonują Mirosław Cierniak i Paweł Baran.

Michał Łabno: Od kilku lat wokół tarnowskiego żużla prężnie działa Mirek Cierniak wraz ze swoją szkółką żużlową. Jeden z jego wychowanków, 15-letni Eryk Borczuch, robi aktualnie postępy na torach Wielkiej Brytani i wzbudza swoimi wynikami ogromne zainteresowanie brytyjskich promotorów, mediów i kibiców. Czy jest szansa, że młody tarnowianin za rok przywdzieje plastron z Jaskółką? Czy temat zakontraktowania tego młodzieżowca (a może dokładnie - umożliwienia mu zdania licencji w barwach Unii) jest brany pod uwagę? Czy będzie to kolejny młody talent, po Krystianie Rempale, który wejdzie w dorosły żużel w innym klubie? Wydaje mi się, że nazwisko Borczuch, podobnie jak Rempała, mocno kojarzy się z Unią Tarnów i klubowi powinno zależeć na trzymaniu młodych zawodników z "własnego podwórka".

- Żaden żużlowiec o takim nazwisku nie zdawał w naszym klubie licencji. Nie przypominam sobie także, aby był w szkółce Unii Tarnów. Spod ręki Cierniaka wychodzi wielu adeptów, nie każdy jednak zostaje żużlowcem. Także Eryk Borczuch to wychowanek Mirka z UKS Jaskółki. Z tego, co wiem, sytuacja rodzinna zmusiła ich do wyjazdu do Anglii. Jeśli chciałby tu jeździć - drzwi są otwarte. Co do Krystiana Rempały, decyzję o tym, gdzie będzie zdawał licencję i jeździł, podjął jego tata - Jacek.

Chciałbym też dodać, że dwa lata temu wprowadziłem w szkółce żużlowej Unii pewną zasadę. Nie trzymamy szkółkowiczów w nieskończoność. Nie ponosimy niemałych nakładów finansowych na kogoś, kto nie robi żadnych postępów, nie rokuje nadziei lub prowadzi niesportowy tryb życia. Kto robi progres, idzie dalej, zostaje w klubie, inwestujemy w niego. Kto nie - zostaje wypożyczony do innego klubu w niższej lidze lub musi odejść. Ewentualnie, jeśli chce nadal trenować w Tarnowie, musi to robić na własny koszt.

Marek Pawłowski: Czy ma pan sobie coś do zarzucenia w kwestii budowania relacji z kibicami? Grupa "Prostacy '05", działająca w Tarnowie i organizująca czynny doping, uważa (najprościej i dosadnie mówiąc), że ma pan ich w d... Co pan powie na ten temat?

- Absolutnie nie, to kolejna bzdura wyssana z palca. Uważam, że bez kibiców żużel, podobnie jak każde inne zawody, nie mają sensu. Również oprawy przygotowywane przez fanów dodają uroku, klimatu, smaku. Grupa "Prostacy '05", która zresztą w ostatnich dniach zmieniła swój brand, zawsze otrzymywała od klubu maksimum tego, co mogła otrzymać: pomieszczenie na stadionie, możliwość przygotowywania na terenie stadionu swoich opraw, jeśli było to możliwe; zarząd załatwiał ponadto w innych klubach tańsze lub darmowe bilety dla sympatyków z Tarnowa. Natomiast nie może być tak, że taka czy inna grupa kibiców tylko żąda, a nie daje nic od siebie; nie potrafi nawet po sobie posprzątać czy dostosować się do obowiązujących regulaminów i przepisów. Nie wspomnę już o tym, że grupa ta, odkąd istnieje, żąda zmiany każdego zarządu klubu, jakikolwiek w tym czasie by nie był.

Daniel Wojtanowski: Moje pytanie dotyczy oprawy przedmeczowej, a raczej jej braku! Od ponad dziesięciu lat zawodników do prezentacji eskortowali motocykliści znanej tarnowskiej konfederacji. Prezentowali oni swoje piękne maszyny - od chopperów po motocykle sportowe - i robili to za darmo! Odkąd nastał pan Sady, brak jakiejkolwiek oprawy, może sporadycznie coś mało atrakcyjnego się wydarzy. Dodam, że panowie ze wspomnianej grupy niejednokrotnie próbowali się kontaktować z panem prezesem, ale byli zbywani lub wmawiano im, że prezesa nie ma (a był, bo wyglądał za chwilę przez okno). To samo spotkało nie tak dawno tarnowskich kibiców ("Prostacy '05").

- Może zacznę od końca - jestem otwarty na spotkania i rozmowy. Nie uciekam od trudnych tematów. Natomiast rozmowa musi być konkretna i merytoryczna. Ja nie mam czasu na czcze gadanie. W przeciwieństwie do większości klubów żużlowych, gdzie zarządy są dwu- lub trzyosobowe, ja jestem w zarządzie sam i naprawdę mam co robić. Nie rozmawiam też z tymi, którzy nie chcą słuchać, a jedynie próbują po swojemu kreować rzeczywistość.

Co do prezentacji przed zawodami. Po pierwsze konfederacja motocyklowa Wataha, o której mowa, wielu kibicom, przez te wspomniane 10 lat, najnormalniej się znudziła. Po drugie, panowie z tej konfederacji, korzystając z tego, że przed każdym meczem eskortują drużyny do prezentacji wokół toru, łamali wszelkie reguły, usiłując na wszelkie możliwe sposoby wprowadzić na stadion "na lewo" inne osoby. A to przez ubranie komuś kamizelki z napisem "Wataha", a to wmawiając ochronie, że na jednym motorze mają się znajdować dwie osoby. Jakby tego było mało, panowie z Watahy niemalże nigdy nie parkowali swoich motocykli na wyznaczonym parkingu, tylko pozostawiali je gdzie popadnie, częstokroć na przykład uniemożliwiając wjazd na tor polewaczce czy ciągnikowi. Zwrócenie uwagi skutkowało zawsze natychmiastową awanturą wszczynaną przez motocyklistów konfederacji.

Po trzecie, zgodnie z obowiązującymi od kilku lat przepisami ekstraligi, w trakcie prezentacji może znajdować się określona, ograniczona liczba pojazdów. W latach ubiegłych były to samochody skoda, z którą wiązała nas umowa reklamowa, w tym roku, również na podstawie umowy, są to pojazdy firmy Autocomplex.

Paweł Bysiek: Jakie atrakcje pozasportowe spotkają kibiców Jaskółek po zakończeniu sezonu? Czy tradycyjnie, jak co roku, czy też pan prezes przewiduje jakieś nowości?

- Przy okazji meczu z Unią Leszno kibiców czeka super niespodzianka. Nie chcę jeszcze podawać szczegółów, ale zapewniam, że będzie to gratka dla fanów sportów motorowych. W ciągu ostatnich lat staraliśmy się, na miarę naszych możliwości, uatrakcyjniać zawody, jak i organizować inne eventy. I tak: gościliśmy kadrę skoczków narciarskich, kierowcę wyścigowego Macieja Dreszera, organizowany był koncert muzyczny, dzień dziecka, wyścigi samochodowe "Formuła 126p", a ten sezon rozpoczęliśmy dniem otwartym dla kibiców połączonym z prezentacją drużyny. A jeśli chodzi o atrakcję na zakończenie sezonu - na te przyjdzie czas.

Źródło artykułu: