Reprezentacja Polski po niesamowitym finale DPŚ w Vojens zdobyła brązowy medal. - Ten brąz smakuje wręcz jak złoto. To jest nasz naprawdę duży sukces. Wszyscy bardzo się cieszymy z miejsca na podium. Możemy być dumni i zadowoleni z postawy naszych chłopaków. Medal dedykujemy oczywiście Jarkowi Hampelowi - podkreślał w rozmowie ze SportoweFakty.pl Marek Cieślak.
[ad=rectangle]
Niedzielny finał DPŚ przejdzie do historii. W poprzednich edycjach tej imprezy często dramaturgia była do ostatniego wyścigu, ale wydarzenia z Vojens sięgnęły apogeum. Faworyzowani Duńczycy w ostatnich dwóch wyścigach stracili złoto na rzecz sensacyjnych zwycięzców, Szwedów. - To prawda, że ten finał będzie pamiętany przez długie lata. Duńczycy stracili złoty medal, a my wygraliśmy brąz kosztem Australii. Były to fajne zawody, zakończone sukcesem. Trochę szkoda byłoby wracać do domów z pustymi rękami. Młodzież zebrała bezcenne doświadczenie, które na dodatek zostało okraszone medalem - dodał Cieślak.
Paradoksalnie rok temu w Bydgoszczy po srebrny medal Polacy do dekoracji wyjeżdżali z nosami zwieszonymi na kwintę. Teraz po brązowe krążki maszerowali z dumą i uśmiechem na twarzy. - Taki jest sport. Nie zapominajmy, że nasza obecna reprezentacja złożona jest z młodych chłopaków. Dla większości z nich był to pierwszy medal DPŚ. Oni się z tego naprawdę bardzo cieszyli. Przemek Pawlicki, który świetnie pojechał w tym ostatnim wyścigu zdobył pierwszy medal wśród seniorów. Jedynie z tej czwórki Maciek Janowski poczuł już wcześniej w Pradze w 2013 roku, jak smakuje złoto DPŚ. Pozostała dwójka też debiutowała na podium takiej imprezy. Zdobyli medale juniorskie, ale to jest nieporównywalna różnica - zaznaczył Cieślak.
Trener naszej kadry nie mógł skorzystać z kontuzjowanych Jarosława Hampela oraz Piotra Pawlickieg. Praktycznie żadna inna reprezentacja świata po stracie swojego lidera nie miałaby pewnie szans walczyć o najwyższe laury, a polska husaria więcej niż połowę zawodów rywalizowała na styku z faworytami. - To co zrobiliśmy, po stracie naszego lidera w Gnieźnie, to jest naprawdę sukces. Na dodatek nie mogłem skorzystać z Piotra Pawlickiego, który był u mnie zawodnikiem zapasowym na półfinał w Gnieźnie, a nie na finał w Vojens. Gdyby nie kontuzje, jechalibyśmy trochę inną drużyną. Zrobiliśmy dobry wynik. Jest medal, a tegoroczny start zaprocentuje w przyszłości. Cieszymy się i wracamy zadowoleni do kraju - zakończył nasz rozmówca.
Skrót wideo z finału
{"id":"","title":""}
słowik nie od razu spiewa tak czysto.
Na co czekałeś się pytam ?