KS Toruń to kolejna drużyna, która przegrała we Wrocławiu. Na koniec rundy zasadniczej może się zresztą okazać, że Betard Sparta była jedyną drużyną, która odebrała ekipie Jacka Gajewskiego punkt bonusowy. - Zawiedli niektórzy zawodnicy, którzy powinni byli zdobyć więcej punktów. W tym spotkaniu bardzo słabo startowaliśmy i rozgrywaliśmy pierwszy łuk. Gospodarze przewyższali nas w tych elementach zwłaszcza na początku meczu. Dzięki temu wypracowaliśmy sobie przewagę punktową. Nam udało się ją później tylko zmniejszyć. W rezultacie, nie przegraliśmy dwudziestoma, tylko dwunastoma "oczkami" - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl menedżer torunian.
[ad=rectangle]
Po meczach we Wrocławiu regularnie pojawiają się opinie, że tamtejszy tor nie sprzyja walce i wręcz zabija widowisko. Jacek Gajewski przychyla się do tego, że podczas spotkań na obiekcie Betardu Sparty wieje nudą. - Cała walka na torze i ściganie sprowadza się w zasadzie do pierwszego łuku. Mało jest prawdziwej rywalizacji. Z drugiej jednak strony wrocławianie osiągają swój cel, którym jest wygrywanie meczów. Widowisko schodzi w tym wszystkim na dalszy plan, ale trzeba jednak oddać tej drużynie, że jest skuteczna. Przegrali z Falubazem, ale później szło im dość łatwo. Czy tak to powinno wyglądać? To bardziej pytanie do kibiców, którzy przychodzą na widowiska sportowe. Komisarze tego jednak nie kwestionują i najwidoczniej to świadczy o tym, że tor jest przygotowany dobrze i bezpiecznie - stwierdził Gajewski.
Menedżer torunian dodaje również, że problem nudnych meczów nie dotyczy tylko Wrocławia. W jego ocenie, liczba takich widowisk w sporcie żużlowym rośnie. - Prawie wszędzie w Polsce stawia się na to, żeby był wynik i zwycięstwa. Widowisko gdzieś ginie i to problem całego żużla. Stajemy się dyscypliną bardzo nudną do oglądania. Większość biegów mogłaby się kończyć po połowie okrążenia lub po całym okrążeniu. To już jednak temat do szerszej dyskusji. Pewnie należy się zastanowić, co zrobić z dyscypliną by była bardziej widowiskowa. Takich imprez jak pierwszy turniej finału IME w Toruniu powinno być więcej. Niestety, jest kłopot i tak dzieje się nie tylko podczas imprez rozgrywanych w Polsce, ale i poza naszym krajem. Osobiście nad tym ubolewam - podkreślił Gajewski.
Nasz rozmówca zauważa jednak, że coraz większa liczba mało widowiskowych spotkań nie bierze się tylko i wyłącznie z parcia na wynik w poszczególnych ośrodkach. - Jest kilka miejsc, gdzie zawody są na ogół interesujące. Tam ściganie jest od pierwszego do ostatniego biegu. Problem leży na pewno po części w sprzęcie. Gdyby były większe ograniczenia i trochę mniej mocy, obrotów, to bardziej na wierzch zostałyby wyciągnięte walory i umiejętności zawodników. Być może wtedy działoby się więcej na dystansie. Największy kłopot to jednak geometria torów, nawierzchnia i wyprofilowanie łuków. Niestety, z obiektami różnie bywa i to podczas tych największych imprez, jak turnieje Grand Prix, DPŚ czy mistrzostwa Europy. Niektórzy najwyraźniej nie do końca mieli świadomość tego, co robią już w fazie planowania i projektowania - wyjaśnił Gajewski.
[b]Skrót meczu Betard Sparta Wrocław vs. KS Toruń
[/b]
Menedżer torunian nie jest również przekonany, czy można zmienić przepisy dotyczące przygotowania torów, tak by sprzyjały one tworzeniu wielkich i emocjonujących widowisk. - Regulamin dopuszcza pewne rzeczy i trzeba w niego się głębiej wgryźć. Owszem, większość torów można zrobić tak, by zawody były ciekawe. To jest jednak kwestia wyboru, którego dokonuje organizator. Liczy się wynik albo widowisko. Czy powinno się narzucać przepisami to drugie? Nie za bardzo wiem, kto miałby to oceniać. Jeśli chodzi o sędziów i komisarzy, to uważam, że to nie byłoby możliwe. Trzeba naprawdę dużej wiedzy, by dokonać dobrej oceny. Tory trzeba znać i wiedzieć, jak się zachowują. Przez wiele lat panowała opinia, że można się tylko ścigać, gdy jest przyczepnie. To nie jest do końca prawdą. W Toruniu czasami im bardziej twardo, tym lepsze widowisko i więcej mijanek. To samo Bydgoszcz. Mówimy o bardzo indywidualnych kwestiach. Na pewno jednak mamy w żużlu problem. Obejrzenie niektórych meczów od pierwszego do piętnastego biegu to czasami spory wysiłek - zakończył Gajewski.
Takie tory czyli mocno pod siebie były robione w Gorzowie,Tarnowie,Lesznie...na dodatek nie wszystkie nadawały się w ogóle do jazdy-nie pamiętacie jak Rzeszów czy Falubaz odmawiali Czytaj całość
zawsze jak pamietam każzdy klub robił tory pod swoich zawodników i jakoś nikt nigdy nie narzekał nagle zostały zmienione nawierzc Czytaj całość