Falubaz dokonał cudu. Czy jest życie bez Hampela?
W ostatniej kolejce PGE Ekstraligi mieliśmy największe emocje na toruńskiej Motoarenie. Słowa uznania należą się przede wszystkim drużynie SPAR Falubazu Zielona Góra, która pojechała niesamowita spotkanie. Byli strasznie osłabieni, a potrafili do samego końca stawić czoła gospodarzom i ostatecznie obronili punkt bonusowy, który przy tak wyrównanej rywalizacji może być na wagę złota. Po stracie Grzegorza Walaska i braku Jarosława Hampela ich położenie było bardzo skomplikowane, ale zrobili coś wielkiego. Gratulacje też dla tych, którzy prowadzili tego dnia drużynę, bo momentami dokonywali cudów. Zmian i ruchów taktycznych wystarczyło im do końca, a to świadczy o dobrej taktyce.
[ad=rectangle]
Ten mecz dla wszystkich zespołów w PGE Ekstralidze powinien nieść jasne przesłanie - nigdy nie należy się poddawać. Bez względu na trudności i ich skalę, trzeba zachować spokój i walczyć do końca, bo życie, a zwłaszcza sport pisze różne scenariusze.
Byłbym jednak daleki od stwierdzeń, że mecz na Motoarenie pokazał poważny problem w zespole gospodarzy. Uważam, że na całą sprawę należy spojrzeć z szerzej perspektywy. Musimy pamiętać, że Falubaz ma patent na toruński tor i zawsze się na nim dobrze prezentował. To było widać w niedzielę. To przecież w rywalizacji z torunianami zdobywali tytuł mistrza Polski. Poza tym, mam nieodparte wrażenie, że z zespołu Jacka Gajewskiego po pierwszym wyścigu zeszło ciśnienie. Uznali, że skoro nie ma Hampela i dodatkowo Walaska, to bez trudu sobie poradzą. A to najgorsze podejście w sporcie. Przeciwnika trzeba zawsze szanować i jechać na maksa, bo tylko wtedy można osiągnąć zadowalający wynik. Falubaz w pewnym momencie zaskoczył i w szeregach gospodarzy pojawiła się nerwowość. Zaczęły się dziać rzeczy, których torunianie się kompletnie nie spodziewali. Drużyna nie była już spokojna i czegoś jej zabrakło. Niespodziewane dodatkowe ciśnienie przerosło gospodarzy.
Torunianie na pewno mają o czym myśleć. Niedługo Jacek Gajewski będzie mieć do dyspozycji kolejnego zawodnika. Wkomponowanie Darcy'ego Warda w ten zespół nie będzie jednak łatwe. Pojawi się spory dylemat, na kogo ostatecznie w danym meczu postawić. Znam dobrze menedżera torunian i wiem, że sprawę będzie chciał rozwiązać dialogiem ze swoimi zawodnikami. Z pewnością będzie chciał, by każdy z nich miał świadomość, dlaczego w danym spotkaniu to właśnie on idzie w odstawkę. To nigdy nie są łatwe sytuacje, co pokazuje ostatni mecz w Gorzowie, kiedy swoje niezadowolenie okazywał Krzysztof Kasprzak. Jacek Gajewski ma jednak mocną pozycję, a w takich sytuacjach to jest kluczowe. Na pewno każdą swoją decyzję będzie w stanie merytorycznie uzasadnić, a to zawsze łagodzi napięcia.
W Falubazie na pewno wrócił optymizm, którego nie było po stracie lidera zespołu. Czy można jednak już powiedzieć, że w Zielonej Górze bez Hampela jest życie? Osobiście uważam, że na takie stwierdzenia jest zbyt wcześnie. Tak jak wcześniej zauważyłem, na niedzielny wynik złożyło się wiele aspektów. Poza tym, liga w tym roku bardzo zaskakuje. Często próbujemy wyciągać wnioski, wydaje się, że są one słuszne, a po następnej serii spotkań rzeczywistość zostaje mocno zweryfikowana. Mnie w wielu aspektach tegoroczny sezon mocno zaskakuje. Zawodnicy, którzy nie jadą w Szwecji, nagle punktują w Polsce. Widoczne są także odwrotne przypadki. Nie wiem, z czego to się bierze. Powrót do przelotowych tłumików miał sprawić, że wszystko stanie się bardziej przewidywalne, a jednak tak nie jest. Być może też jest za duże ciśnienie, bo w tym roku mamy naprawdę dużo groźnych upadków. Tak dzieje się nie tylko w Ekstralidze, ale także w niższych klasach rozgrywkowych.
Falubaz jest bez wątpienia napędzony, bo taki mecz zdarza się rzadko. Kolejny mecz może przynieść jednak zupełnie inne wnioski. Jeśli jeden czy drugi zawodnik go zawali, to rozmowa będzie zupełnie inna. Oni mają doświadczoną drużynę, ale cały czas mi czegoś w niej brakuje. Andreas Jonsson nie może złapać tego rytmu, do którego nas przyzwyczajał przez wiele lat. Widzę, że próbuje, zmienia tunerów, szuka różnych rozwiązań, ale ciągle coś jest nie tak. "Załapał" jednak w końcu Krystian Pieszczek, z którym do tej pory był duży kłopot. Czy to przełom? Oby, bo to ważne dla osłabionego Falubazu.
Przed nami za chwilę dwa ważne wydarzenia w PGE Ekstralidze, które dotyczą właśnie klubów z Torunia i Zielonej Góry. Do gry mają wrócić Darcy Ward i Patryk Dudek. Nie mam jednak pojęcia, który z nich da więcej swojej drużynie. To dwie różne osobowości i inne podejście do uprawiania sportu żużlowego. Jestem jednak pewny, że Australijczyk bardzo dojrzał i ten okres mógł okazać się dla niego wartościowy. Dudkowi było bardzo ciężko i jestem ciekaw, jak to wszystko zniósł pod względem psychicznym. Trzymam za niego kciuki. Nie zaryzykuję jednak stwierdzenia, że w jednym lub drugim przypadku będziemy mieć wejście smoka albo totalną klapę.
Dobra wiadomość dla ligi, kibiców, sponsorów i telewizji jest taka, że do ostatniej kolejki będziemy mieć wojnę o pierwszą czwórkę. Ostatnio mówiło się, że rozegra się ona między klubami z Tarnowa, Wrocławia i Zielonej Góry. Ale teraz do gry mocno wchodzi MONEYmakesMONEY.pl Stal Gorzów. Z punktu widzenia całych rozgrywek nic lepszego nie mogło się wydarzyć.
[b]Skrót meczu KS Toruń - SPAR Falubaz Zielona Góra
[/b]
Zauważyłem również, że niektórzy machają na pożegnanie z Ekstraligą drużynie z Grudziądza. W Gorzowie rzeczywiście nie mieli szans, ale ja ich nadal nie skreślam. Tam są wielkie podkłady sportowej ambicji i duże możliwości. Nikt nie wróżył Falubazowi sukcesu w Toruniu, a jednak miał on miejsce. GKM jest na trudnym etapie, ale nie należy jeszcze na nich stawiać krzyżyka.
Marian Maślanka
Jeb..i zazdrośnicy niech teraz nap...dalają złośliwe posty !!!