25-latek jest jednym z niewielu Słowaków w światowym żużlu. Martin Vaculik przekonuje jednak, że w jego ojczyźnie wkrótce mogą wyrosnąć godni następcy. - Na Słowacji jest dobra tendencja dla żużla. Powstał nowy klub, który tylko i wyłącznie zajmuje się szkoleniem młodzieży. Są trenerzy, osoby, które dbają o sprzęt. I są chętni do uprawiania żużla. Jest szóstka nieźle zapowiadających się chłopaków. Jeden z nich - Adam Carada - złamał udo i ten sezon ma praktycznie stracony. To od nich samych zależy, w którym pójdą kierunku. Czy zdecydują się na ciężką pracę i karierę. Jeżeli tak się stanie, to będziemy mieli reprezentację z prawdziwego zdarzenia i wystartujemy w DPŚ. Na pewno jest na Słowacji duży optymizm odnośnie speedwaya - powiedział Vaculik w rozmowie ze speedwayekstraliga.pl.
[ad=rectangle]
Zawodnik Unii Tarnów wiele zawdzięcza między innymi Markowi Cieślakowi. Słowak nie ukrywa, że w karierze pomógł mu także jego ojciec oraz Bosse Wirebrand. - Ojciec przyciągnął mnie do tego sportu, pokazał co trzeba robić, aby osiągnąć sukces. Marek Cieślak to przyjaciel, wielki trener i przede wszystkim dobry człowiek. No i jest jeszcze Bosse. Ta trójka dała mi wiele do mojego życia żużlowego - przyznał. To właśnie Marek Cieślak odradzał Słowakowi starty w Grand Prix. - To prawda i ja go wtedy nie posłuchałem. Cieślak to mag, czarodziej, wszystko co powie się sprawdza. Nie wiem jak on to robi. Mówił wtedy: "Poczekaj jeszcze rok". Nie posłuchałem i się sparzyłem na tym wszystkim - zdradził Vaculik.
źródło: speedwayekstraliga.pl
W tym roku też prorokował, że nikt na Łotwie nie zdobędzie więcej punktów niż Ostrów - ja Czytaj całość