Bartosz Zmarzlik przetrwał dwudniowy maraton. "Jest ambitnym zawodnikiem"

W ciągu 24 godzin Bartosz Zmarzlik wystąpił w trzech zawodach, startując łącznie w piętnastu wyścigach. Nikt nie naciskał go jednak na to, by pojechał w Mistrzostwach Polski Par Klubowych.

Maraton gorzowskiego wychowanka rozpoczął się w sobotę wieczorem, gdy we włoskim Lonigo ścigano się w pierwszym finale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Bartosz Zmarzlik wystąpił tam w sześciu wyścigach, zajmując ostatecznie drugą lokatę za Mikkelem Michelsenem. Podróż w drogę powrotną do Leszna zajęła mu blisko dwanaście godzin. - Zajechaliśmy około 13:00. Musieliśmy pędzić, by zdążyć i rzeczywiście jestem zaspany - mówił Zmarzlik. Na miejscu czekała na niego rywalizacja w dwóch kolejnych zawodach
[ad=rectangle]
Jak przyznaje trener Stanisław Chomski, nikt nie wymuszał na gorzowskim juniorze tego, by wystartował w finale Mistrzostw Polski Par Klubowych. Gdyby nie czuł się na siłach, swoją jazdę zakończyłby po rozgrywanym od 15:00 finale Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski. - Decyzja należała do Bartka. Mieliśmy w odwodzie Adriana Cyfera czy Tomka Gapińskiego i mogli oni pojawić się na torze - wyjaśnił szkoleniowiec.

Sytuacja z jaką zmierzył się Zmarzlik jest w żużlu niespotykana. Na co dzień nie zdarza się bowiem, by dany zawodnik w ciągu dwóch dni wystartował w trzech zawodach. Trener Chomski broni jednak decyzji swojego podopiecznego, mówiąc: - Zgłosił swoją chęć do jazdy i była to decyzja przemyślana. Nie nazwałbym tego w żadnym wypadku chciejstwem. Bartek jest po prostu bardzo ambitnym zawodnikiem i skoro widział, że czuje się jeszcze na siłach, chciał powalczyć o dobry wynik dla siebie i drużyny.

Sam Bartosz Zmarzlik nie żałuje podjętej przez siebie decyzji o starcie w Lesznie. - Czułem skutki podróży i częstych startów, ale to moje pierwsze Indywidualne Mistrzostwo Polski Juniorów w karierze. Jestem z jego zdobycia niezwykle szczęśliwy. Chciałem poza tym pomóc drużynie w MPPK i fajnie, że kończymy te zawody z medalem - stwierdził. Pytany o niefortunny terminarz, odparł: - To trochę dziwne, że musieliśmy ścigać się w obu finałach jednego dnia. W ostatnim czasie mieliśmy trochę przerwy od ligi i szkoda, że nie dało się tego rozłożyć na dwa różne terminy. Taka decyzja została jednak podjęta i tego nie zmienię.

Źródło artykułu: