W tym roku przy obsadzie turnieju PGE IMME kierowano się nie tyle przynależnością klubową, co średnią biegową poszczególnych zawodników. W zawodach tych wystąpi ostatecznie piętnastu najskuteczniejszych jeźdźców PGE Ekstraligi po rozegraniu 10. rundy. Stawkę uzupełni zawodnik nominowany przez organizatorów - Emil Sajfutdinow.
[ad=rectangle]
Rosjanin, a także dwaj inni zawodnicy Fogo Unii - Piotr Pawlicki i Nicki Pedersen uznawani są za faworytów IMME. Tym, który może pokrzyżować im szyki jest jednak Greg Hancock. Amerykanin wyjątkowo dobrze czuje się na leszczyńskim torze, a w siedmiu ostatnich spotkaniach zdobył tam 69 punktów i cztery bonusy. Sprawdzianem przed zmaganiami w IMME był dla "Herbiego" niedzielny mecz PGE Stali w Lesznie. Uzbierał on dziesięć oczek, chociaż nie był ze swojej postawy do końca zadowolony.
[i]
- Po pierwszym biegu, wygranym z Nickim Pedersenem byłem dużym optymistą. Później zanotowałem jednak taśmę i dwie jedynki, a to nie powinno mi się przydarzyć [/i]- przyznał Hancock. Amerykanin potwierdza, że lubi tor w Lesznie, ale zaznacza, iż zawodnicy Fogo Unii są trudni do zatrzymania. - Nasza drużyna robiła co mogła, ale nie była w stanie nawiązać walki o dobry wynik. Leszczyński tor pozwalał na walkę i wiem, że mogłem wypaść zdecydowanie lepiej. Mam nadzieję, że przy najbliższej okazji tak się stanie - dodał.
Greg Hancock nie będzie jedynym reprezentantem PGE Stali w sierpniowych zawodach. Oprócz niego kibice w Lesznie zobaczą na torze także Petera Kildemanda. Wcześniej czekają ich jednak niezwykle ważne mecze w Ekstralidze. W najbliższą środę rzeszowianie podejmą zielonogórzan, a w weekend zmierzą się z torunianami. - Zajmujemy ostatnie miejsce w tabeli, ale wierzę, że utrzymanie jest nadal możliwe. Najważniejsze, byśmy zdobyli punkty w dwóch najbliższych meczach na własnym torze - zaznaczył Hancock.
Będzie więcej niż "się działo".