Tarnowianie w niedzielę ani przez chwilę nie przegrywali ze SPAR-em Falubazem Zielona Góra, który był faworytem tego spotkania. Zielonogórzanie mieli jeszcze bardziej utrudnione zadanie po ósmym wyścigu, kiedy to kontuzji doznał Piotr Protasiewicz. - Co tu dużo mówić. Przegraliśmy na własne życzenie. Pogubiliśmy się od pierwszego biegu, potem jeszcze kontuzja Piotrka, trochę nam opadły siły. Gdyby był kapitan, to może wygralibyśmy ten mecz, ale teraz to można tylko gdybać. Na początku nie dopasowaliśmy się do nawierzchni. Końcówka może była trochę lepsza, ale to było jednak za mało, bo tarnowianie byli już krok do przodu - podsumował Krystian Pieszczek, który w starciu z Jaskółkami wywalczył sześć punktów i bonus w pięciu gonitwach.
[ad=rectangle]
W niedzielę największą bolączką Żółto-Biało-Zielonych był moment startowy. W tym elemencie zdecydowanie lepiej spisywali się goście z Tarnowa. - To nie był nasz tor. Trenowaliśmy na zupełnie innej nawierzchni. Mecz był jednak zagrożony i komisarz toru kazał zrobić bardzo twardą nawierzchnię. Trudno było mijać kogokolwiek na dystansie i tak się los potoczył. Przeciwnicy wiedzieli, że w polu będzie twardo, przestawili się na starty i ciągnęli wynik do końca - skomentował drugi z zielonogórskich młodzieżowców Alex Zgardziński.
Skrót meczu SPAR Falubaz Zielona Góra - Unia Tarnów
Źródło: PGE Ekstraliga/x-news