Żużlowcy testowali w Gdańsku Jawę NSF (wideo)

Fabryka Jawy w czeskim Divisovie wyprodukowała nowy model - Jawę NSF. Pomysł ten ma zmniejszyć koszty uprawiania żużla. W sobotę w Gdańsku odbyły się pokazowe biegi na tych motocyklach.

Żużel nigdy nie był tanim sportem, jednak w ostatnich latach koszty uprawiania tej dyscypliny wyraźnie wzrosły. Odbija się to przede wszystkim na juniorach, szkółkowiczach oraz zawodnikach z państw, w których żużel nie jest bardzo popularny i przez to trudno o sponsorów. Niemal wszyscy zawodnicy jeżdżą obecnie na czterozaworowych motocyklach włoskiej firmy GM. Czeska Jawa we współpracy z New Speedway Foundation przeprowadza jednak kontrofensywę.
[ad=rectangle]
Obecnie silniki żużlowe kosztują około 6,5 tysiąca euro. Prototyp Jawy wyceniany jest na około 2,5 tysiąca euro, a i koszt eksploatacji jest wyraźnie niższy. Jedną z osób, która zaangażowała się w projekt New Speedway Foundation jest były Indywidualny Mistrz Świata - Sam Ermolenko. - Jest wiele pytań o to co my robimy. Staramy się rozwiązać problem wysokich kosztów w żużlu. Chcąc uprawiać tę dyscyplinę każdy chce mieć jak najlepszy sprzęt, a to dużo kosztuje. Największe problemy mają młodzi chłopcy podchodzący do licencji. Dobrze by było, gdyby każdy żużlowiec miał takie same szanse, niezależnie od budżetu - powiedział Amerykanin.

W sobotę w Gdańsku odbył się turniej Polish Speedway Battle. Przed jego rozpoczęciem bieg pokazowy na nowym prototypie Jawy odjechali Sam Ermolenko, Tomasz Chrzanowski i Patryk Malitowski. Wizualnie wyścig ten nie różnił się mocno od tego, co kibice zobaczyli chwilę później w wykonaniu reprezentacji Polski i byłych gwiazd Wybrzeża. Motocykle jechały minimalnie wolniej - czas zwycięzcy był ponad sekundę gorszy od najwolniejszego wyścigu podczas Polish Speedway Battle.

O wadach i zaletach nowej konstrukcji wypowiedział się Tomasz Chrzanowski. - Jechało się wolniej i było to odczuwalne. Człowiek na prostej mógł przeczytać gazetę (śmiech). Szukałem obrotów, które mamy na co dzień, a ich nie było. Na dzień dzisiejszy silniki żużlowe mają około 80 koni mechanicznych, a tutaj było około 65 koni mechanicznych. Pierwszy raz miałem okazję startować na takim silniku. To normalna konstrukcja, ale różni się głowica i ma dwa zawory. Na pewno jest to tańsze w eksploatacji. Pamiętam czasy, gdy startowałem na Jawach i przez trzy lata nie miałem żadnego defektu. Tego nie da się uniknąć w dzisiejszych czasach, gdy to poszło w wysokie obroty. Każde okrążenie jest zapisywane i po 20 wyścigach trzeba dać silnik do serwisu - podsumował żużlowiec KSM-u Krosno.

Źródło artykułu: