Telewizja odbiera pieniądze klubom Nice PLŻ?

Niedzielny mecz w Ostrowie z bydgoską Polonią obejrzało około 3800 kibiców. - To nie starczy nam na pokrycie kosztów tego jednego spotkania, a kiedyś było lepiej - mówi prezes [tag=34926]Mirosław Wodniczak[/tag].

W niedzielę kibice w Ostrowie obejrzeli ciekawe widowisko zakończone wygraną gospodarzy. Znacznie mniej powodów do zadowolenia mieli jednak działacze. Spotkanie miało bardzo słaby wynik finansowy, a mogło być jeszcze gorzej, bo początkowo miało ono odbyć się o godzinie 13:45. - Mecz obejrzało 3800 fanów. Tak została policzona sprzedaż samych biletów. Bałem się, że będzie jeszcze gorzej, ale na szczęście udało się zmienić godzinę spotkania - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl prezes Mirosław Wodniczak.

[ad=rectangle]

Ostrowianie zabiegali o zmianę godziny i swego dopięli, ale tylko częściowo. Mecz odbył się o 21:00, ale i ta pora wygenerowała dla klubu dodatkowe koszty. - To nie jest pora dla całych rodzin. Nie funkcjonował nawet sektor rodzinny, bo nie było takiej potrzeby. Jeśli chodzi o godzinę to przeszliśmy ze skrajności w skrajność. Nikt nie zapytał nas, czy stać nas na mecz o tej porze. To był dodatkowy wydatek na sztuczne oświetlenie. Musieliśmy wyłożyć około 17 tysięcy złotych. Dla klubu pierwszoligowego to sporo. Chciałbym, żebyśmy w Nice PLŻ działali jak partnerzy i uzgadniali wspólnie pewnie kwestie. Dla nas najlepszą godziną była 19:00. Wtedy nie byłoby sztucznego oświetlenia - wyjaśnił szef ostrowskiego klubu.

O 19:00 pojechać jednak nie można było. - Nie zgodziła się na to telewizja i tu dochodzimy do sedna problemu - podkreślił Wodniczak. - Tłumaczymy to tym, że ktoś boi się konkurencji innych transmisji. Do mnie to nie przemawia. Ja prowadzę firmę i nie działam wtedy, kiedy konkurencja kończy działalność. Trzeba sobie z tym radzić, a nie uciekać z godzinami - dodał.

- Prezesi klubów pewnie byli świadomi, jaką umowę z telewizją podpisali. Każdy znał zagrożenia i korzyści. Teraz rzeczywiście jest problem, ale mogą go powodować potworne upały. Spotkania o 13:45 na pewno nie są dobrą propagandą dyscypliny. Trzeba wszystko policzyć. Nie mam jednak wątpliwości, że byłoby lepiej, gdyby mecze mogły odbywać się w godzinach popołudniowych. Trzeba rozmawiać, bo sam fakt transmisji z meczów Nice PLŻ jest sukcesem - stwierdził ekspert naszego serwisu Marian Maślanka.

W Ostrowie twierdzą, że pojawienie się telewizji w Nice PLŻ pod względem finansowym ma jak na razie więcej minusów już plusów. - Musimy dokładać z pieniędzy sponsorskich do zawodów, a kiedyś tak nie było. To bardzo źle świadczy o tym, co dzieje się w żużlu. Nie można zarobić na biletach tyle, by zapłacić chociaż za spotkanie u siebie. W zeszłym roku przychodziło grubo ponad 4 tysiące fanów. Mogliśmy zapłacić zawodnikom za dany mecz i zostawało jeszcze trochę na travele na mecz wyjazdowy. Teraz wraz z zarządem musimy drapać się po głowie, żeby znaleźć środki na spotkanie na własnym torze. Dwa lata temu pieniędzy z meczów u siebie zostawało całkiem sporo. I proszę mi wierzyć, że teraz poszkodowany nie jest tylko Ostrów, bo rozmawiam z innymi prezesami. Oni niekoniecznie chcą o tym mówić, ale telewizja odbiera nam w tej chwili kibiców i nie rekompensuje tego w żaden sposób. Nie mamy  przecież takich pieniędzy z transmisji jak w Ekstralidze, tego w ogóle nie da się porównać - zauważył Wodniczak.

Ostrowianie mają nadzieję, że po najbliższym sezonie zostaną wyciągnięte odpowiednie wnioski i współpraca z telewizją będzie wyglądać inaczej. - Nie jestem przeciwnikiem transmisji. Rozumiem, że to doskonała promocja dyscypliny i się z tym w stu procentach zgadzam. To nie może jednak działać w tej formie i o tych godzinach, bo po pierwsze tracą finansowo i frekwencyjnie kluby. A spadek frekwencji nie działa też pozytywnie na wizerunek żużla i miasta. Jaką promocją jest bowiem pokazywania pustych trybun w czasie transmisji? Co pomyślą sobie wtedy ludzie, którzy siedzą aktualnie przed odbiornikami. Telewizja zarabia na reklamach, ale my tylko tracimy. Musimy rozmawiać. Mówię o tym teraz głośno, bo zależy mi na interesie ostrowskiego żużla, a czuję, że ten cierpi - dodał na zakończenie Mirosław Wodniczak.

Źródło artykułu: