Dla SPAR Falubaz Zielona Góra piątkowy mecz z Fogo Unia Leszno rozpoczął się bardzo pechowo. Już w pierwszym starcie na tor groźnie upadł Piotr Protasiewicz. Cała sytuacja miała miejsce na drugim wirażu, gdzie pod jego łokieć wcisnął się Tobiasz Musielak. "PePe" musiał wynieść się na zewnętrzną, a tam stracił panowanie nad motocyklem.
[ad=rectangle]
Nic nie zapowiadało takiego obrotu zdarzeń, bowiem zawodnik szybko podniósł się z toru o własnych siłach. - Odnowiła mu się kontuzja obojczyka. Piotr powiedział nam przed biegami nominowanymi, że tego ostatniego wyścigu już raczej nie pojedzie, stąd pojawił się w nim Andreas Jonsson. Żal jest wielki - przyznał po spotkaniu Jacek Frątczak.
40-latek w końcowym rozrachunku objechał aż pięć wyścigów, w których wywalczył 6 "oczek". Jedną z gonitw potrafił nawet zwyciężyć. - Chciałem podziękować wszystkim naszym zawodnikom, ale przede wszystkim Piotrkowi Protasiewiczowi, bo to jest dopiero heroizm. Przyjechał z niedoleczoną kontuzją i do tego w pierwszym wyścigu zaliczył potężny dzwon. Walczył mimo to jak lew - powiedział Frątczak.
Jak ktoś za bardzo chce to nic nie wychodzi.
Jesteś prawdziwym herosem Falubazu i kapitanem z wielkimi cohones!
Kozak z lubuskiego.
Wracaj szybko do zdrowia i głowa do góry następny sezon będzie dla Was lepszy.