Billy Hamill, którego w Polsce najlepiej pamiętają kibice z Grudziądza i Zielonej Góry obecnie spędza cały swój wolny czas na dopinaniu szczegółów związanych ze swoim pożegnalnym turniejem, który ma się odbyć 22 marca w Wolverhampton. Zawodnikowi, który na skutek nękających go kontuzji już jakiś czas temu wycofał się z wielkiego żużla marzy się wspaniała impreza pożegnalna, która ma być okazją do wielu spotkań po latach.
- Przyzwyczajam się do nowego stylu życia tutaj z powrotem w Californii. Musiałem zarezerwować sobie 10 dni urlopu, aby móc wziąć udział w turnieju. Jestem teraz strasznie zajęty, gdyż wracając z pracy godzinami wiszę na telefonie rozmawiając z różnymi ludźmi, aby to wszystko złożyć w całość i zorganizować te zawody. Moja kariera była wspaniałą przygodą, ale czas już się pożegnać. Chcę po prostu móc zobaczyć w Wolverhampton ludzi, których nie widziałem od lat i których mogę już prędko nie zobaczyć. Z czasów startów w Cradley Heath i w Coventry mam same wspaniałe wspomnienia. Dwa lata startów w Wolverhampton też były wspaniałą sprawą. Cieszę się, że mogłem startować dla takiego świetnego klubu. Jeździłem w swojej karierze również przeciwko nim, ale jeżdżąc dla nich byłem bardzo dumny i zawsze dawałem z siebie wszystko - powiedział 38-letni Amerykanin, który oprócz licznych tytułów na arenie międzynarodowej zasłynął również tym, iż jako jedyny zawodnik w historii dobrowolnie zrezygnował ze startów w cyklu Grand Prix.