Ciemna strona czarnego sportu. Nie tylko Darcy Ward potrzebuje wsparcia fanów

Po koszmarnym w skutkach upadku Darcy'ego Warda środowisko żużlowe po raz kolejny zjednoczyło się i wspiera kontuzjowanego zawodnika. Jednak nie tylko Australijczyk potrzebuje wsparcia fanów.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk

23 sierpnia 2015 roku, ciepłe niedzielne popołudnie. W Zielonej Górze rozgrywany jest mecz pomiędzy miejscowym SPAR Falubazem i MRGARDEN GKM Grudziądz. Obie drużyny walczyły o utrzymanie w PGE Ekstralidze, lecz spotkanie przebiegało pod dyktando gospodarzy, którzy już po jedenastym biegu zapewnili sobie zwycięstwo, a grudziądzanie musieli pogodzić się ze spadkiem. Ten mecz na długo zapisze się w pamięci kibiców i to nie ze względu na jego wynik.

Piętnasty wyścig, w którym rywalizują ze sobą najlepsi żużlowcy obu drużyn, fatalnie zakończył się dla Darcy'ego Warda. Australijczyk dopiero kilka tygodni wcześniej wrócił do startów po alkoholowej wpadce. Długa przerwa podziałała na niego mobilizująco. "Darky" znów cieszył kibiców swoją jazdą i akcjami na torze. Nigdy nie było dla niego straconych pozycji i wiele wskazywało na to, że Ward do dwóch tytułów Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów dorzuci również złoto w kategorii seniorskiej. Wydawało się to tylko kwestią czasu.

Na trzecim okrążeniu feralnego biegu Ward zahaczył przednim kołem swojego motocykla o maszynę Artioma Łaguty. Żużlowiec SPAR Falubazu nie opanował swojego motocykla i z impetem uderzył plecami o drewnianą bandę. Ostatni dmuchany element ogrodzenia toru był umiejscowiony kilka metrów wcześniej. Mało brakło, by w upadającego Warda wpadł Patryk Dudek, który w ostatniej chwili ominął klubowego kolegę.

Podzieleni kibice, dramat Warda

Mała grupka kibiców zgromadzonych na sektorze K zielonogórskiego stadionu "życzyła" Wardowi "końca kariery". Wciąż nie mogli mu wybaczyć incydentu sprzed kilku lat, kiedy to Australijczyk podeptał szalik Falubazu. Jednak w chwili upadku nikt nie przypuszczał, że jego konsekwencje będą tak dramatyczne. "Przerwany rdzeń kręgowy" - brzmiały diagnozy lekarzy. Warda czeka teraz najważniejszy wyścig w karierze - wyścig o powrót do pełnej sprawności.
Kibice wsparli Warda podczas Grand Prix Polski w Gorzowie Kibice wsparli Warda podczas Grand Prix Polski w Gorzowie
Środowisko żużlowe po raz kolejny się zjednoczyło. Znów zaczęto podnosić kwestie bezpieczeństwa, podobnie było po tragicznej śmierci Lee Richardsona. Australijczyk mógł liczyć na wsparcie kibiców. Kiedy przebywał jeszcze w szpitalu w Zielonej Górze, to pod oknami placówki zgromadził się tłum fanów, którzy dodawali otuchy kontuzjowanemu żużlowcowi. Podobnie było podczas Grand Prix Polski w Gorzowie Wielkopolskim. Wówczas kibice kilka razy w trakcie zawodów skandowali imię i nazwisko australijskiego żużlowca, który wraz z najbliższymi oglądał zawody w telewizji i zamieścił na swoich profilach na Instagramie i Twitterze poruszające wiadomości.

Również zawodnicy ścigający się w elitarnym cyklu Grand Prix myślami byli przy koledze z toru. - Życzę Darcy’emu Wardowi mnóstwo szczęścia, bo jak pokazała ostatnia kolejka ligowa, to od szczęścia zależy, jak potoczy się dalsze życie. Wystarczy znaleźć się w nieodpowiednim miejscu, nieodpowiednim czasie i stracić zdrowie - mówił Matej Zagar, który zwyciężył w Gorzowie. - Upadek Darcy’ego Warda pokazał, że nie ważne jakimi jesteśmy ludźmi, każdego z nas może spotkać wypadek na torze, dlatego powinniśmy na siebie jeszcze bardziej uważać. Z pewnością wszyscy teraz jesteśmy z Darcym i dla niego jechaliśmy. Oby wrócił do nas. Pragnę podziękować wszystkim polskim fanom, którzy podczas tej rundy Grand Prix skandowali nazwisko Darcy’ego. To, jak wielka dawka pozytywnej energii została w niego wlana, z pewnością pomoże mu w walce o powrót do nas - wtórował mu Greg Hancock.

Akcja koszulkowa, inicjatywa Hancocka

Właśnie Amerykanin, trzykrotny mistrz świata, wyszedł ze specjalną inicjatywą. W Gorzowie Hancock wystartował w takim samym kombinezonie, w jakim na żużlowych torach rywalizował Darcy Ward. 45-latek zaproponował innym żużlowcom, by podczas zaplanowanego na 3 października Grand Prix Polski w Toruniu wszyscy zawodnicy wystartowali w kevlarach Warda. Następnie miałyby one zostać wystawione na aukcje, a dochód z ich sprzedaży wsparłby leczenie Australijczyka.

W pomoc zaangażowali się również kibice, którzy mogą kupować specjalne koszulki, których celem jest wsparcie Australijczyka. Powstają również profile na Facebooku. Środowisko żużlowe zjednoczyło się i aktywnie włączyło się w pomoc Australijczykowi. - Na szczęście środowisko żużlowe potrafi się zjednoczyć, chociaż kiedy nic się nie dzieję, to trudno wyobrazić sobie, by wszyscy działali wspólnie. Jednak w takich sytuacjach ludzkie odruchy widać zdecydowanie, całe szczęście. Wolałbym żeby profilaktycznie działać i tworzyć wszystko, żebyśmy nie musieli jednoczyć się po kontuzjach, żeby ich nie było. Trzeba poprawiać bezpieczeństwo na torach i zwracać uwagę na niebezpieczną jazdę. Wolałbym to robić niż po kontuzjach zbierać pieniążki dla kontuzjowanych zawodników. Przed kontuzjami wielu brakuje refleksji, czy to hasła wykrzykiwane na stadionach czy presja, większe oczekiwania. Czasem mam wrażenie, że nikt nie może przyjechać czwarty i mieć słabego okresu. To nie jest takie proste, bo ktoś musi przegrywać - powiedział Krzysztof Cegielski.

Warda wspierają również sportowcy rywalizujący w innych dyscyplinach. Otuchy Australijczykowi dodali między innymi szczypiorniści Vive Tauron Kielce, piłkarki ręczne MKS Lublin czy piłkarska reprezentacja Polski. - Widać, że cały świat sportowy dotknęła ta informacja i każdy się przejął losem Darcy'ego Warda, zwłaszcza w Polsce. Nie wiem jak w innych krajach, ale u nas widzimy, że wszystkie akcje, które robimy i każdy swoimi źródłami i możliwościami przypomina innym co się stało. Jak widać można liczyć na piłkarzy, koszykarzy, siatkarzy czy piłkarzy ręcznych. To mocno poruszyło całym środowiskiem sportowym - ocenił były żużlowiec.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×