O tym, że oczekiwania wobec Maksyma Drabika będą wysokie było doskonale wiadomo jeszcze zanim zdał on egzamin na licencję żużlową. Tak to już jest w świecie sportu, że gdy ma się sławnego rodzica i podąża jego drogą, automatycznie jest się do niego porównywanym. Ojcem Maksyma jest Sławomir Drabik, dwukrotny IMP, uczestnik cyklu Grand Prix, Drużynowy Mistrz Świata. Jeśli jednak jego syn będzie się tak poprawnie i szybko rozwijać jak do tej pory, to za kilka lat sukcesami może przebić swojego tatę.
Maksym, mający obecnie 17 lat, już teraz otarł się o podium w Indywidualnych Mistrzostwach Europy Juniorów. Bliski był też medalu w finale MIMP, który rozegrano na torze w Lesznie. W Srebrnym Kasku na pilskim owalu tylko przez pech w postaci defektu motocykla był drugi, natomiast w finale IM Ligi Juniorów w Częstochowie był już bezkonkurencyjny. W PGE Ekstralidze legitymuje się średnią biegową 1,763 i jest wyżej sklasyfikowany od m. in. Grzegorza Walaska, Michaela Jepsena Jensena, czy Tomasza Golloba.
Niewątpliwie w polskim żużlu rośnie kolejny zawodnik, który za kilka lat może z powodzeniem ścigać się w Grand Prix, czy reprezentować Biało-Czerwone barwy na arenie międzynarodowej. Przed hurraoptymizmem przestrzega jego ojciec Sławomir, ale jak mówią osoby ściśle związane z teamem Drabików, to dlatego, że "Slammer" perfekcyjnie zarządza karierą swojego syna i nie chce rzucać go na głęboką wodę. Jedną z takich postaci, która jest blisko Drabików, jest Ireneusz Winiarski - jeden z głównych indywidualnych sponsorów Maksyma.
Winiarski jest na bieżąco z Drabikami i żywo interesuje się poczynaniami "Torresa". Jak sam zapewnia, prawie nie opuszcza imprez, w których Maksym startuje. Prorokuje on 17-latkowi świetlaną przyszłość. - W tym sezonie jestem bardzo zadowolony z Maksyma. Każdy jego bieg mocno przeżywam. On ma to szczęście, że ma takiego ojca. Sławek rewelacyjnie spisuje się w roli trenera i ojca. Wielu ludzi patrzy na Sławka przez pryzmat tego wyluzowanego gościa sprzed 10, czy 15 lat. To nie jest już ten Sławek. Teraz mocno martwi się o swoje dziecko i prowadzi je w bardzo profesjonalny sposób. Chyba chce mu sprzedać tę wiedzę, którą w pewnych fragmentach swojego życia zaprzepaścił. Przestrzec go przed popełnianiem błędów, których doświadczył na własnej skórze. Na razie wychodzi mu to wspaniale. Mam nadzieję, że "Maks" zostanie dalej uśmiechniętym gościem bez żadnej "napinki". Woda sodowa na razie mu do głowy nie uderza i oby tak dalej. Uważam, że to materiał na przyszłego mistrza świata juniorów - oznajmił.
Młody częstochowianin reprezentujący Betard Spartę Wrocław na razie nie daje po sobie poznać, by jakkolwiek osiągane przez niego dobre wyniki negatywnie wpływały na jego mentalność. Sam po bardzo udanym meczu ligowym stwierdził z rozbrajającym uśmiechem, że jego rezultat to tylko dzieło przypadku. Czy rzeczywiście można być spokojnym, że woda sodowa, o której wspomniał sponsor 17-latka, nie uderzy mu do głowy? - Sądzę, że on sam potrafi wyciągać wnioski z pewnych rzeczy. To jest naprawdę mądry chłopak. Delikatnie kierując z boku i czuwając nad nim nie trzeba już wiele pracy w niego wkładać, by ta woda sodowa mu nie uderzyła - stwierdził Winiarski.
Tylko Max pamiętaj. Trzymaj się daleko od wody sodowej, by nie uderzyła Ci do głowy.