Ostrowski ostatni finał Indywidualnych Mistrzostw Europy zakończył się zwycięstwem Nickiego Pedersena, który tym samym utrzymał drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Większych szans na miejsce na podium nie miał Martin Vaculik, który w fazie zasadniczej turnieju zdobył dziewięć punktów i nie awansował do biegu barażowego. Słowak legitymował się takim samym dorobkiem, co Emil Sajfutdinow, lecz miał mniej indywidualnych zwycięstw i to Rosjanin, mimo że kontuzjowany, został wpisany jako uczestnik race offu.
Turniej w Wielkopolsce przysporzył kibicom wielu emocji. Zawodnicy momentami jechali gęsiego, ale często też zdarzały się znakomite pojedynki. Uczestnicy turnieju mogli skutecznie atakować zarówno pod bandą, jak i przy krawężniku. - Zawody zdecydowanie można zapisać na plus. Było naprawdę fajne ściganie i musiało się podobać kibicom. Ja się cieszę, że utrzymałem się w pierwszej piątce. Nie jestem co prawda do końca zadowolony z tego wyniku, ale fajnie, że osiągnąłem swój cel. To było moje minimum i naprawdę jestem szczęśliwy, że spełniłem te założenia - powiedział po zawodach Vaculik.
Słowacki żużlowiec w Ostrowie spisywał się w kratkę. Taką tendencję można było zresztą zauważyć tego dnia u wielu zawodników. Sam Vaculik przyznał po zawodach, że ostrowska nawierzchnia przypomina trochę tę w Tarnowie, gdzie zawodnik czuje się rewelacyjnie. - Jak było widać, szło się ścigać na tym torze. On jest dość specyficzny i czasami łapałem ustawienia, a czasami mi się to nie udawało, ale całokształt był w porządku. Trzeba też przyznać, że tor w Ostrowie nieco przypomina ten w Tarnowie - dodał na zakończenie Vaculik.