W meczu w Lesznie drużyna KS Toruń musiała radzić sobie bez Kacpra Gomólskiego, który pauzował za czerwoną kartkę. Teraz "Ginger" wrócił do składu i zdobył dla Aniołów osiem punktów. Koledzy Gomólskiego nie stanęli jednak na wysokości zadania i toruńska drużyna przegrała na własnym stadionie z Unią Tarnów 40:50. Jaskółki wyglądały na dużo lepiej spasowane do miejscowego toru. - Po rywalizacji z Unią Leszno został twardy tor. Ja jeżdżąc trzy lata w Tarnowie wiedziałem, że to będzie dla nas ciężki mecz. Tam przecież zawsze było twardo i chłopaki jechali jak u siebie. Widać to choćby po postawie Janusza Kołodzieja, który po pierwszym biegu się dopasował i robił z nami co chciał - powiedział Gomólski, który w barwach tarnowskiej drużyny ścigał się w latach 2012-14.
- Po czerwonej kartce nie jeździłem ponad półtora tygodnia. Dopiero w Coventry odjechałem swoje pierwsze zawody, które były w miarę udane. Następnie w sobotę trening, w niedzielę mecz i muszę przyznać, że brakowało mi tej jazdy - dodał.
Indywidualny dorobek 22-letniego żużlowca był jednak udany. W pierwszych czterech biegach zgromadził on osiem punktów i dopiero w ostatnim wyścigu zanotował pierwszą wpadkę. - Gdybym robił u siebie po osiem punktów co mecz po czterech startach, to moglibyśmy o wiele lepiej pojechać cały sezon. W ostatnim biegu sam zawaliłem, bo przez twardy tor były same głębokie koleiny. Stanąłem przed startem i ponad minutę próbowałem ją oskubać, żeby była trochę płytsza. Do tego miałem słaby moment startowy i zostałem za rywalami - wytłumaczył.
Sezon powoli już się kończy i młody zawodnik może go niestety zapisać na minus. Pierwszy rok w gronie seniorów nie toczył się po myśli Gomólskiego. W zeszłym roku zdobywał on 1,720 punktu na bieg i łapał się do pierwszej trzydziestki najlepszych żużlowców PGE Ekstraligi. Teraz legitymuje się średnią 1,308 i wypadł poza czołową czterdziestkę. Słabiej w najsilniejszej lidze świata spisuje się tylko pięciu seniorów.
- Chciałem się pokazać z jak najlepszej strony, bo ten sezon mam tragiczny, co jest całkowicie moją winą. Zapunktowałem na przyzwoitym poziomie i dla mnie takie występy dobrze wróżą, bo trzeba szukać angażu na przyszły rok. Póki co sezon się jeszcze nie skończył, więc trzeba czekać. Cały sezon się staram, bo pieniądze leżą na torze, a nie zarobię ich dowożąc do mety zera. Zawsze daję się z siebie wszystko niezależnie od tego, gdzie jeżdżę - zapewnił Gomólski.
Brązowe medale są już praktycznie w rękach zawodników Unii Tarnów. Drużyna z grodu Kopernika ma jednak jeszcze nadzieję na odrobienie w Małopolsce dziesięciopunktowej straty. - Dla mnie nadzieja umiera ostatnia. Dwa lata temu byłem drugim rezerwowym w półfinale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, a udało się w nim wystąpić, awansować i na koniec zdobyć brązowy medal. Dlaczego więc nie miałoby zdarzyć się tak, że wygralibyśmy dwunastoma punktami w Tarnowie? - zakończył 22-latek.
Skrót meczu KS Toruń - Unia Tarnów
Źródło: PGE Ekstraliga/x-news