O to, by częstochowianie zbudowali drużynę na miarę promocji do wyższej klasy rozgrywkowej zadbać ma między innymi nowy menadżer Włókniarza, Michał Finfa. W obszernej rozmowie z naszym portalem opowiedział on o różnych pomysłach i planach związanych z klubem z Olsztyńskiej.
WP SportoweFakty: Pracuje pan we Włókniarzu już jakiś czas. Na pewno zdążył pan wstępnie poznać częstochowskie środowisko, klub i kibiców. Jakie wrażenia?
Michał Finfa: Cały czas poznaję pewne kwestie. Jeśli chodzi o postawę zarządu, cotygodniowe oficjalne spotkania i plany na przyszłość to jestem mocno zbudowany i pewny tego, że Włókniarz w niedługim czasie się pozbiera. Wierzę, że stworzymy fajny żużel dla kibiców oraz perspektywy na przyszłość.
Dodajmy, że jest pan na co dzień w Częstochowie, bo tego kibice nie wiedzą.
- Tak, od 1 października jestem codziennie w Częstochowie. Postanowiłem przeprowadzić się do tego miasta, by być bliżej klubu. Oprócz prowadzenia drużyny, podjąłem się paru obowiązków, by być w klubie na co dzień.
Wiadomo, że we Włókniarzu myśli się o odbudowie klubu i ustabilizowania go na dobrym poziomie. Znalazł się pan w tym projekcie. To największe wyzwanie w pana dotychczasowej karierze?
- Generalnie nie mówiłbym o karierze, bo nie podchodzę do żużla po to, by promować siebie. We Włókniarzu pojawiła się możliwość zbudowania naprawdę czegoś fajnego od podstaw. Nie ukrywam, że lubię tego typu wyzwania. To zachęciło mnie do tego żeby przyjść do Włókniarza i chcę dzięki zdobytej wiedzy i doświadczeniu dobrze pokierować tym klubem. Tak jak wcześniej wspomniałem, jest tutaj dobra atmosfera, więc jestem pozytywnie nastawiony do dalszej współpracy. Zbiegło się to też z takimi wydarzeniami, że w trakcie sezonu w Krakowie postanowiłem zmienić otoczenie. Równocześnie pojawiła się oferta z Włókniarza z perspektywą budowy speedwaya na dobrym poziomie. Zdecydowałem się podjąć tego wyzwania a razem ze mną przywędrował do klubu sponsor, który też widzi duży potencjał w częstochowskim speedwayu.
Z tego co wiem, we Włókniarzu ma się pan zajmować nie tylko sekcją sportową, ale też pomagać w działaniach marketingu i przy kwestiach wizerunkowych. Wiem, że stosunkowo krótko pracuje pan we Włókniarzu, lecz czy mógłby pan powiedzieć, co do tej pory udało się zrobić, jakie ma pan plany na przyszłość i jak wiele pracy przed panem?
- Tak jak pan wspomniał, jedną z kwestii, którą mam się zajmować we Włókniarzu to wsparcie dla działu marketingu. Przygotowałem już kompletną handlową ofertę pod potrzeby sponsorów na rynku częstochowskim i nie tylko. Są też nowe osoby w dziale marketingu, w tym tygodniu czekają nas kolejne spotkania. Myślę, że najbliższy czas poświęcimy na rozmowy stricte ze sponsorami, żeby deklaracje z ich strony przenieść na papier i by wiedzieć, jak będzie wyglądać nasz budżet. Ponadto zaczyna się okres, podczas którego będziemy mogli zbierać dokumenty do licencji, bo musimy złożyć je na początku grudnia.
Mówi pan o nowych osobach w marketingu, natomiast wiadomo, że Włókniarz ma niesamowity potencjał wśród kibiców. Czy jest pan otwarty na współpracę z kibicami? Załóżmy, że ktoś przyjdzie do pana z konkretnym dobrym pomysłem dla klubu. Może liczyć na pana akceptację?
- Tak jak wspomniałem wcześniej, jestem w klubie w normalnych godzinach pracy, więc jeśli ktoś chce ze mną porozmawiać, moje drzwi są podpisane i otwarte dla każdego. Zapraszam. Zawsze chętnie porozmawiam, zatem jeżeli któryś z kibiców ma jakąś propozycję, to może do mnie przyjść i razem z zarządem przedyskutujemy pomysł.
Przejdźmy zatem do sekcji sportowej. Wiadomo, że o nazwiskach na razie trudno rozmawiać, jednak czy może pan zdradzić, czy zamierzacie zbudować skład na awans, czy taki, by stworzyć fajne widowiska dla kibiców bez nacisku na wygranie ligi?
- Regularnie spotykamy się z zarządem i omawiamy tę kwestię. Moim zdaniem coraz śmielej można mówić o tym, że Włókniarz Częstochowa będzie dążyć do tego żeby od drugiej ligi uwolnić się jak najszybciej. Dlatego też zależy nam na sprecyzowaniu konkretnego budżetu, bo już toczymy dyskusje z zawodnikami, którzy mogą wzmocnić nasz klub. Niestety okres transferowy rusza dość późno. Wydaje mi się natomiast, że istnieje możliwość w listopadzie zawierania tzw. listów intencyjnych. Sądzę, że w tym roku rynek jest dynamiczny, więc trzeba na początku listopada, kiedy będą dozwolone oficjalne rozmowy z zawodnikami, dążyć do jak najszybszych finalizacji wstępnych deklaracji.
Jak ten skład ostatecznie będzie wyglądał, powiem szczerze, że dużo zależy od tego, jak będzie wyglądała 2. liga. Włókniarz Częstochowa będzie zabiegać o to, że nawet jak inne kluby będą miały problemy, by tych meczów w rundzie zasadniczej nie było jedynie 8. Trzeba mieć świadomość tego, że za kulisami mówi się, że w 1. lidze ma być zwiększona liczba spotkań nawet do 20. W takiej sytuacji gdy rozmawiamy z zawodnikami, którzy byliby skłonni przyjść do drugoligowego klubu i pociągnąć Włókniarz wyżej, to problemem jest mała liczba meczów. Na pewno nasze stanowisko będzie takie, żeby meczów było jak najwięcej. Patrząc na ten nasz duży stadion i zainteresowanie kibiców, nie może być tak, że będziemy mogli zaoferować fanom mecz ligowy raz w miesiącu. To będzie stanowczo za mało.
Ale to nie do końca od was zależy, jak będzie kształtować się 2. liga i ile będzie spotkań.
- Mam nadzieję, że w 2. lidze znajdzie się przynajmniej 6 drużyn. W takim przypadku można już coś zrobić, aby tych meczów była dość znaczna liczba - nie chcę konkretnie mówić ile. Jeśli jednak będziemy mieli tylko 5 zespołów, to obawiam się, że PZM będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Gdyby taka sytuacja się zdarzyła to będziemy wnioskować o to, żeby system rozgrywek nie spowodował, że będzie tak mało spotkań, jak w minionym sezonie. W przeciwnym razie nie będziemy mogli przekonać fajnych nazwisk, których oczekiwaliby kibice w Częstochowie, do tego, by jeździli w drugoligowym Włókniarzu. Dlatego będziemy apelować żeby zmienić system rozgrywek względem poprzedniego roku.
Jaka jest pana wizja składu?
- Ona opiera się nie tylko na mnie, ale też na trenerze Józefie Kaflu i wiceprezesie ds. sportowych Danielu Mleku. Wspólnie dyskutujemy nad tym tematem.
Jakie pomysły?
- Nie jestem w stanie sprecyzować, jacy zawodnicy podpiszą z nami kontrakty. Na pewno mogę powiedzieć, że w swoich myślach mamy taką wizję, aby wyeliminować ostatnio modny w 2. lidze system, który zakłada, że w kadrach drugoligowych drużyn widzimy 20 zawodników. Naszą selekcję ograniczamy do pewnych, konkretnych nazwisk. Nie wychylamy się poza. Jeśli uda nam się porozumieć w okresie transferowym z tymi konkretnymi nazwiskami, to wydaje mi się, że nasz skład powinien zamknąć się w liczbie sześciu, maksymalnie siedmiu seniorów. Do tego oczywiście kadra juniorska. Po prostu trzeba zawodnikom zaufać a nie tworzyć nerwówki. Jak już wspomniałem, w 2. lidze jest mało meczów, przy szerokiej kadrze zawodnicy mają problemy z zainwestowaniem w sprzęt, bardziej myślą o innych rzeczach niż o rzetelnym przygotowaniu się do jazdy.
(Dalsza część rozmowy na kolejnej stronie)
[nextpage]Wspomniał pan o juniorach. Z nimi Włókniarz nie powinien mieć kłopotów. Wydaje się, że liderem formacji juniorskiej powinien być Oskar Polis, z którym w ostatnim czasie mieliście problemy wychowawcze. Niewątpliwie posiada on duży potencjał, co nieraz pokazywał, ale mówiąc kolokwialnie, chyba trzeba go ujarzmić. Ma pan na niego jakiś pomysł?
- 15 minut przed naszym wywiadem rozmawiałem z Oskarem i prezesem Świącikiem, bo spotkaliśmy się w jednym miejscu. Wydaje mi się, że Oskar spełni oczekiwania. Rzeczywiście mam głęboką nadzieję, że będzie liderem wśród juniorów. Nie ukrywam też tego, że jestem zwolennikiem jego jazdy. W klubie jest paru świadków na to, że czyniłem duże starania, żeby Oskar w ostatnim sezonie trafił do Wandy Kraków, lecz niestety wybrał ofertę Orła Łódź. W naszych relacjach będę robić wszystko, aby pomóc temu chłopakowi.
Zmienił się po tej sytuacji i zawieszeniu, czy to za krótki okres, by teraz to stwierdzić?
- Sądzę, że jest na to za wcześnie. Myślę, że w kwietniu lub maju będziemy mogli coś więcej powiedzieć na ten temat. Na pewno chcemy mu pomóc. Wiemy też i on sam zdaje sobie sprawę, że zostały mu 2 lata wśród juniorów. Jeżeli chce być zawodowym żużlowcem w przyszłości to jest najwyższy czas, żeby swoją postawę do tego sportu zmienić i postawić na pełen profesjonalizm.
Dwóch zawodników, którzy są wychowankami Włókniarza, przechodzą w wiek seniora. Mam tutaj na myśli Artura Czaję i Rafała Malczewskiego. Ponadto jest jeszcze Hubert Łęgowik, który przyznał, że mógłby rozważyć dobrą ofertę Włókniarza. Czy są oni w waszym kręgu zainteresowania? Pewniakiem wydaje się być Rafał Malczewski.
- Pamiętajmy też o innym zawodniku, który zaczynał swoją przygodę z żużlem w Częstochowie, a mianowicie o Mateuszu Borowiczu. On też od przyszłego sezonu będzie seniorem. Na pewno wolą zarządu jest to żeby przynajmniej połowa składu była częstochowska i będziemy do tego dążyć. Jeśli chodzi o tych wymienionych panów to należy ich zapytać, czy będą chcieli startować we Włókniarzu. Na chwilę obecną trudno o tym mówić, bo jeśli chodzi o polskich zawodników to oni bardzo nieprzychylnie patrzą na 2. ligę, a to z tego względu, o którym mówiliśmy wcześniej, czyli liczbie meczów. Zawodnik zagraniczny może nie mieć z tym problemu, bo on jeździ w paru ligach i czasem tę Polskę traktuje jako dodatek. Natomiast zawodnik polski bardzo dużą uwagę przykłada do tego, ile meczów będzie miał w Polsce. Sami zawodnicy muszą ocenić za parę tygodni, czy chcą się ścigać w 2. lidze, czy też wyższej.
Muszę zapytać o tego zawodnika, bo w Częstochowie jest lubiany a sam w trakcie sezonu dawał do zrozumienia, że Włókniarz nie jest mu obojętny. Rafał Szombierski. Kontaktowaliście się?
- Nie odpowiem wprost, bo wiadomo, że do 31 października Rafał jest związany z rybnickim klubem. Bezpośrednio nie możemy mówić, czy był między nami kontakt. Myślę, że sprawa jest otwarta. W najbliższym czasie powinno dojść do rozmów. Nie będę ukrywał, że ten zawodnik jest na ściśle określonej liście zawodników, których chcielibyśmy widzieć we Włókniarzu.
Wróćmy na moment do kwestii organizacyjnych. Sam pan wspomniał, że wraz z panem do Włókniarza przywędrował sponsor oraz to, że przygotował pan ofertę handlową. Jest szansa na tytularnego sponsora, który na pewno wzbogaciłby budżet?
- Myślę, że szansa na sponsora tytularnego jak zawsze jest. Na chwilę obecną trudno mi procentowo ocenić szanse, czy jakiś sponsor znajdzie się w nazwie na przyszły rok.
I jak się domyślam, nie chce pan składać pustych obietnic.
- Dokładnie. Dlatego proponowałbym to pytanie odroczyć do połowy listopada. Myślę, że wówczas będziemy wiedzieć coś więcej na ten temat.
Jak sponsorzy reagują na hasło Włókniarz? Niektórzy w Częstochowie twierdzą, że większość sponsorów odwróciła się od klubu. Rzeczywiście rozmowy są trudne?
- Z mojej strony proces rozmów ze sponsorami dopiero wystartował, dlatego nie chciałbym jednoznacznie odpowiadać. Na razie nie trafiłem na przypadek żeby ktoś chciał się całkowicie odizolować od częstochowskiego żużla. Mam nadzieję, że tak to będzie wyglądało cały czas.
Pracował pan wcześniej w Wandzie Kraków. Ma pan z kilkoma zawodnikami dobry kontakt. Podczas turnieju o puchar prezydenta kibicom mógł podobać się Andriej Karpow. Stwierdził on jednak, że 2. liga nie wchodzi w grę. Może jednak uda się panu go przekonać?
- Rzeczywiście z Andriejem nawiązaliśmy bliższe relacje w tym roku. Zaufał mi i często podpytuje o kwestie swojej przynależności klubowej w Polsce. Jeśli chodzi o Andrieja - jest to zawodnik ambitny. Rozmawiałem z nim o tym, czy rok mógłby poświęcić na to, aby zejść na chwileczkę niżej i wspólnie wypromować markę, którą jest Włókniarz Częstochowa. Mogę jednoznacznie powiedzieć, że nie wchodzi to w grę. Nie będę odpowiadał za Andrieja, ale myśli on bardziej o PGE Ekstralidze, czy Nice PLŻ. Sądzę, że moglibyśmy mu taką drugą ligą wyrządzić krzywdę, szczególnie, że drzemie w nim ogromny potencjał. Jeśli któryś z klubów wyżej mu zaufa to śmiem twierdzić, że na pewno się nie zawiedzie.
Kończąc już naszą rozmowę - w najbliższym czasie wasza uwaga chyba będzie skupiona przede wszystkim na uzyskaniu licencji?
- Tak, bo do 7 grudnia musimy złożyć dokumenty. W listopadzie będziemy te dokumenty kompletować.
Jest pan spokojny o licencję?
- Czytając regulamin licencyjny, jestem spokojny. Zawsze potrzebne jest jednak parę podpisów i pieczątek do tego, żeby licencję uzyskać. Mam nadzieję, że nie będzie z tym większego problemu.
Rozmawiał Mateusz Makuch