- Tak ułożonego pod względem finansowym roku długo nie mieliśmy. Tym bardziej dziwi fakt, że nie przełożyło się to na wynik sportowy. Na papierze wszystko wyglądało dobrze. Załamało się jedno ogniwo w składzie. Rozpoczęło się od Clausa Vissinga, który miał kontuzję. Inna sprawa, że gdyby Tomasz Chrzanowski pojechał od początku sezonu tak, jak w końcówce, to też byliśmy w stanie osiągnąć sukces - ocenia miniony sezon w wykonaniu KSM Krosno prezes Janusz Steliga.
Zawodnicy, którzy dobrze spisywali się rok wcześniej, zawiedli w minionym sezonie. Czego zabrakło do pełni szczęścia? - Zabrakło elementu ryzyka. Takim ryzykiem byłoby postawienie na kogoś z dwójki Jacob Thorsell - Anders Thomsen. Rozmawialiśmy z tymi zawodnikami, ale ostatecznie wybrali inne kluby i byli strzałem w dziesiątkę. Myślę, że musimy w przyszłości więcej stawiać na takich młodych i obiecujących zawodników - przyznał Steliga.
KSM Krosno podobnie jak większość klubów Polskiej 2. Ligi Żużlowej czeka na ostateczną decyzję dotycząca kształtu ligi. Prezes Steliga zdaje sobie jednak sprawę, że okres transferowy będzie dla jego klubu trudny. - Naszym problemem jest niestety położenie geograficzne. Jesteśmy w trudnej sytuacji, bo pod kątem dojazdu każdy klub ma lepszą pozycję wyjściową negocjacyjną. Przy podobnej ofercie finansowej decydują takie niuanse, które działają na naszą niekorzyść.
Zawodnicy, którzy do tej pory startowali w Krośnie, nie kwapią się z podpisaniem nowych kontraktów. Prezes KSM zapowiada, że podobnie jak w poprzednich sezonach, priorytetem będzie wypłacalność klubu. - Zaproponowaliśmy najlepszym zawodnikom z minionego sezonu kontrakty. Póki co nie chcą podejmować rozmów. Czasy złotych ofert już się jednak skończyły. Mam wrażenie, że niektórzy żużlowcy właśnie na takie czekają. My gwarantujemy stabilność. Wszyscy zawodnicy mają wypłacone co do złotówki wszystko, co zarobili w minionym sezonie. To jest dla nas priorytetem także na kolejny sezon - zakończył Janusz Steliga.