Kamil Kawicki: Wszystko zaczęło się od odwołanego finału z Toruniem

W piątek w siedzibie Falubazu odbyło się spotkanie klubu z radnymi miasta, na którym przedstawiono powody obecnych długów. - Od sierpnia zadajemy sobie pytanie co będzie dalej - przyznaje Kawicki.

- Na spotkaniu chcieliśmy pokazać genezę sytuacji, w której się znaleźliśmy na dziesięć dni przed "godziną zero". Do 30 listopada, by uzyskać licencję na kolejny sezon, kluby muszą być rozliczone z zawodnikami. Nie ma tu możliwości na żadne ugody, prolongaty spłat. Od sierpnia władze klubu spotykają się z wieloma podmiotami, osobami fizycznymi w temacie wsparcia. Efekty tego są różne. Są wstępne deklaracje kilkunastu podmiotów, które byłyby zainteresowane wstępnie współpracą - powiedział na wstępie piątkowego spotkania Kamil Kawicki.

Przedstawiciel klubu wyjaśnił przyczyny powstania tak sporego zadłużenia w zielonogórskim klubie. - Kwota dwóch milionów złotych to wynik nieprzewidzianych zdarzeń losowych. Geneza tego problemu rozpoczęła się w 2013 roku podczas nierozegranego finału z Toruniem. Odszkodowania, brak przychodów z biletów, utracone korzyści w związku z niezrealizowanymi umowami sponsorskimi. W sądzie toczy się spór z Unibaxem Toruń, którego końca nie widać. Nie wiadomo jaki będzie efekt tej sprawy i nie ma perspektyw na pieniądze. Od tamtego momentu zachwiała się ta płynność w działalności.

Kawicki podkreślał, iż wiele czynników było przyczyną aktualnej, słabej kondycji Falubazu Zielona Góra. - Do tego doszedł sezon 2014 i porażka z kretesem w półfinale ligi ze Stalą Gorzów. Ten styl spowodował, że na mecz o brązowy medal trzy dni po blamażu przyszło bardzo mało kibiców i to pogłębiło problem. Jednak największym z nich jest brak fazy play-off w sezonie 2015. Wszystko zaczęło się od nieszczęścia Jarosława Hampela i jego poważnej kontuzji. To był początek tego pecha. Później zdarzenie losowe, nieprzewidziane, a więc sprawa Aleksandra Łoktajewa. Spowodowało to fakt, iż play-off, który był wywalczony na torze, słuszną decyzją został nam zabrany w wyniku odjęcia punktu. Kolejne przypadkowe zdarzenie to kontuzja Piotrka Protasiewicza w postaci przypadkowego upadku już za linią mety. Do tego dodajmy czterokrotne kontuzje Grzegorza Walaska, które odniósł w obrębie jednej części ciała. W sierpniu zaś dodajmy jeszcze kontuzję tragiczną w skutkach Darcy Warda - dodał.

Jak przyznał, w trakcie sezonu była możliwość pozyskania nowego sponsora, którego wsparcie byłoby sporym zastrzykiem finansowym dla klubu. - Był też taki moment gdzie istniała wynegocjowana umowa sponsorska na sezon 2015. Nie doszła ona jednak do skutku z przyczyn absolutnie niezależnych od klubu. Nie jesteśmy upoważnieni do podawania nazwy i przyczyn, ale to by redukowało nam na dzień dzisiejszy o połowę problem klubu - podkreślił.

Dyrektor zielonogórskiego klubu podkreślił, że ze wszystkich wskazanych przyczyn największy wpływ na stan finansowy klubu miał obecny sezon, w którym drużyna nie awansowała do dalszej fazy rozgrywek. - Play-off to przychody z biletów, premie od sponsorów czy też Ekstraligi. Sumując te rzeczy i odejmując przy tym koszty dają łącznie około dwóch milionów złotych. Gdyby więc nasza drużyna awansowała do tej fazy, nie wspominając przy tym o finale, wówczas byśmy się w tym miejscu nie spotykali. Nie jest nam łatwo o tym mówić, ale takie są fakty. Zadajemy więc sobie pytanie od sierpnia co dalej.

Źródło artykułu: