Gdziekolwiek w tym sezonie Antonio Lindbaeck się nie pojawił, tam pozostawiał po sobie dobre wrażenie. W finale Drużynowego Pucharu Świata wraz ze swoją reprezentacją sięgnął po złoty medal, zaś indywidualnie zdobył brązowy "krążek" w cyklu Speedway European Championships. Był też czołową postacią swoich ekip - Lokomotivu Daugavpils w Nice PLŻ, Indianerny Kumla w Elitserien i Masarny Avesta w Allsvenskan.
- Jestem dumny z moich osiągnięć. To zapłata za ciężką pracę, jaką włożyłem - stwierdził w rozmowie ze szwedzkim dziennikarzem "Toninho". - Oczywiście, był to jeden z moich lepszych sezonów, ale mam nadzieję, że nie jestem w życiowej formie. Liczę bowiem, że ta dopiero przede mną (śmiech) - dodał.
Po udanym roku Lindbaeck został nagrodzony - po raz wtóry będzie miał okazję walczyć o tytuł najlepszego żużlowca globu, bowiem otrzymał "dziką kartę" na przyszłoroczny cykl Grand Prix. - Będę pracował dalej w ten sam sposób, jak wcześniej, jednak mam świadomość, że będzie to ode mnie i mojego zespołu wymagało jeszcze więcej wysiłku - skomentował 30-letni żużlowiec.
Jaki jest sekret dobrych wyników w ostatnim czasie osiąganych przez Antonio Lindbaecka? Zawodnik zdradza, że to w dużej mierze zasługa jego dobrze zorganizowanego teamu. - Blisko współpracuję ze swoim menedżerem i otrzymuję sporą pomoc ze swojego zespołu. Wszystko, co musiałem robić, to skupić się na żużlu. Nie musiałem się martwić o silniki, czy planowanie podróży. To bardzo mi pomogło - oznajmił reprezentant Szwecji.
Z racji awansu Masarny Avesta do Elitserien, Lindbaeck musiał zrezygnować z któregoś z klubów w swoim kraju. Zdecydował, że będzie kontynuować współpracę z Indianerną Kumla. Wiemy natomiast, że w Polsce otrzymał kilka ofert z klubów ekstraligowych. W swoich szeregach chcą go też zostawić Łotysze z Lokomotivu Daugavpils.