Okno dopiero się otworzyło, a o ekstraligowych transferach wiemy (prawie) wszystko. Najciekawiej było w czasie, gdy czekano na licencje i prześcigano się w alfabecie nazwisk. Aaaaaaa, żużlowca zatrudnię - wołały niektóre ośrodki jakby chciały pozyskać kogokolwiek i zapłacić cokolwiek. Inni działali prężnie albo chowali głowę w piasek, jakby gigantyczne problemy tyczyły się jakichś strusi, a nie znanych żurawi. Kto został królem polowania, a kto przespał jesień snem zimowym? Czas na subiektywny ranking, utworzony po poniedziałkowych newsach. Że niby szybko? A na co czekać? Startujemy!
Papierowy faworyt
Największe zmiany na Motoarenie. Smak pierników skusił duże nazwiska, które mają dać nową jakość w anielskim zespole. Z pozyskaniem Martina Vaculika już dawno się oswoiliśmy, ale przyjście Grega Hancocka chwilę temu się potwierdziło. Kalifornijczykowi kojarzy się Motoarena przede wszystkim ze zdobyciem zeszłorocznego mistrzostwa świata, no i z bezpiecznym, wspaniałym ściganiem. - Przeprowadzka do Torunia jest mile widzianą zmianą. Lubię cele, które realnie można osiągnąć. Najpierw musimy dostać się do play-offów, ale złoto jest największą motywacją - przekonywał mnie parę dni temu amerykański mistrz. Hancock, Vaculik, Holder, Miedziński, Gomólski, Przedpełski to już brzmi dumnie, a za chwilę wybrzmi ze ściąganym właśnie krakowskim przytupem. W tym nieprzewidywalnym sporcie papierowy faworyt już nie raz przejechał się na sezonowych wydarzeniach, ale na dziś Jacek Gajewski wespół z Robertem Kościechą (gratulacje dla pana trenera!) mają pakę na finał. Inny kolor niż żółty może być rozczarowaniem.
Szybka Stal
Po fatalnym sezonie do głównej rozgrywki powoli wraca Gorzów. Ludzie ze Stali zawsze walczą do końca, ale tym razem wyprzedzili inne ośrodki o dwie długości. - Mieliśmy te transfery dość dobrze przygotowane - rzucił niedawno kierownik Orzeł. Tematy nowych twarzy zamknęli zanim ktokolwiek zaczął myśleć o tych nazwiskach. Pozyskanie Przemka Pawlickiego i Duńczyka Jensena traktuję jako powiew świeżości i poważne wzmocnienie, a nie uzupełnienie składu. No bo Krzysiek Kasprzak gorszego sezonu niż ostatni mieć nie może, Słoweniec Zagar pokazuje w Internecie, że w każdym meczu zawalczy niczym komandos w akcji, a Niels Kristian Iversen to uznana marka. No i jeszcze ten niesamowity Bartek Zmarzlik, który może mieć trudniej, bo w jego kalendarzu - z racji startów w Grand Prix - nie będzie miejsca na słabsze występy. Trener Stanisław Chomski z pomocą nieocenionego Krzysztofa nie takie rzeczy układał w całość, więc spodziewam się odrodzonej Stali. W czwórce i z ciężarami na szyjach.
Wiara Falubazu
Największe cuda mieliśmy w Zielonej Górze. Ale trudno się dziwić, w końcu bliskość Jezusa w Świebodzinie musi od czasu do czasu Falubazowi się udzielić. Był dług, są wybawcy, będą pewnie wyniki. Mikołajkowy prezent w postaci Marka Cieślaka to jeszcze nic, bo o tym transferze zielonogórskie wróble ćwierkały już trzy miesiące wcześniej. Ciekawsze rzeczy działy się później, bo na zatrudnienie Ukraińca Karpowa czy Duńczyka Larsena albo juniora Niedźwiedzia nie odważyłby się nikt inny jak tylko narodowy trener. A że utytułowany szkoleniowiec ma nosa do niedocenianych rajderów, to przy wsparciu rutyniarzy Hampela - Protasiewicza i po udanej rehabilitacji Australijczyka Doyle'a można wierzyć w duże rzeczy. Tym bardziej, że falubazowa wiara zawsze jest niezachwiana.
Leszczyńskie dylematy
W natarciu wciąż są Byki. Czwórka Pedersen - Sajfutdinow - Zengota - Musielak już gwarantuje poważną jazdę, a kolejne duńskie nazwisko zapewnia widowiskowe ściganie. Peter Kildemand mocno podnosi szanse Unii na kolejne fajerwerki. A to może jeszcze nie koniec? Mistrzom Polski trzeba życzyć umiejętnego poukładania wszystkich puzzli, a menedżerowi Skórnickiemu jak najmniej powodów do stresu. W końcu wspaniała tradycja zobowiązuje, choć obrona tytułu nie będzie lekka, łatwa i przyjemna.
Trudno o powtórkę z rozrywki będzie też ludziom Piotra Barona. Sprowadzenie do Wrocławia Australijczyka Morrisa i Szymona Woźniaka wydaje się wyprzedzeniem ruchów rywali z myślą o tej dalszej perspektywie. - Budujemy zespół na lata - jak mantrę powtarzają wrocławscy włodarze. Dalsza przyszłość tyczy się też domowego toru, więc sezon całkowicie wyjazdowy z pewnością nie będzie najłatwiejszy. Ale co tam, pukanie spartan do czwórki na pewno będzie głośne . A jak inni nie będą chcieli ich wpuścić, to "Tajski” z "Magikiem" przy pomocy "Torresa" spróbują wywarzyć te drzwi do medali.
Łowy Rybnika
Zostają jeszcze nieobliczalni tarnowianie, profesjonalni grudziądzanie i nowi rybniczanie. W Mościach po odejściu "Vacula" na razie nie widać godnego następcy, choć z zagadkowym Michelsenem i uskrzydlonym Rempałą wcale nie musi być bezbarwnie. Kolorowo będzie w Grudziądzu, który skorzystał na kompromitacji Stali Rzeszów i dzięki zdrowym zasadom ponownie pojedzie w gronie najlepszych (tak, tak, GKM mimo sportowego spadku jest w ekstralidze, bo rozsądnie wydawał kasę i nie budował drużyny ponad możliwości). Antonio doda tej ekipie kolorytu, a jak któryś junior znajdzie formę (albo działacze lepszego juniora) to jeszcze się zdziwimy.
Rekiny? Mają ambicje, chęci, tylko co z tym składem? Grisza Łaguta z Andreasem Jonssonem i młodym Woryną raczej tej ligi nie zaskoczą. Rybniccy prezesi mają ponoć duże apetyty, tylko muszą pamiętać, że ostrzyć sobie zęby będzie można dopiero po ogarnięciu całej drużyny. Czekamy więc na kontrakty, bo zawodników do utrzymania zespołu w elicie zostało już na rynku niewielu. A właściwie jeden poważny grajek, o którym ostatnio niepotrzebnie jest tak głośno. Dajmy mu trochę spokoju. Udanych łowów!
Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+