Zespół licencyjny rozpatrzył w grudniu wniosek KMŻ Motoru i nie przyznał klubowi licencji na kolejny sezon. Powodem były braki w dokumentach i 300-tysięczny dług, jaki ciągnie się za Koziołkami. Minął już poza tym termin, w którym kluby mogły składać odwołanie. Jako, że Motor nie posiada licencji, nie będzie obecny na wtorkowym spotkaniu prezesów I i II ligi.
Nie oznacza to jednak, że lublinianie ostatecznie się poddali. - Złożyliśmy w odpowiednim terminie odwołanie, ale pozostawiono je bez rozpoznania. Nadal brakuje z naszej strony pewnych dokumentów, ale zamierzamy je dosłać na początku tego tygodnia. Zdajemy sobie sprawę, że minął już termin składania odwołań, ale słyszymy od żużlowej centrali, że nie powinno być to przeszkodą - przekonuje prezes Andrzej Zając.
Jak informowaliśmy w ubiegłym tygodniu, KMŻ Motor nie zawarł jeszcze ugody z dwoma zawodnikami. - Nadal prowadzimy z nimi rozmowy i można powiedzieć, że jesteśmy coraz bliżej porozumienia. Czekamy oprócz tego jeszcze na jedną decyzję, która dla przyszłości żużla w Lublinie może okazać się kluczowa - dodaje tajemniczo prezes Zając.
KMŻ Motor Lublin nie złożył broni. "Jeszcze są szanse na licencję"
Mimo że proces licencyjny został już oficjalnie zakończony, działacze KMŻ Motoru starają się uratować ligowy żużel w Lublinie. Kluczowe decyzje w tej sprawie mają zapaść na początku tego tygodnia.