Leigh Adams - niekoronowany król cz. II

W sportach motorowych oprócz umiejętności oraz talentu liczy się także odpowiedni sprzęt. Gdy Leigh zrozumiał, że chce się ścigać, a nie tylko jeździć, to udał się z ojcem po maszynę do Adelajdy.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Leigh Adams PAP / Adam Ciereszko / Na zdjęciu: Leigh Adams
Chłopcy z Mildury od lat śmigali na mini-motocyklach skonstruowanych przez Johna i spółkę, ale na południu kraju korzystano ze zmodyfikowanych ram wyprodukowanych przez Jawę, co czyniło tamtejszy sprzęt nieco szybszym. - Leigh wykonał testową jazdę, podczas której nie miał żadnych problemów z ujarzmieniem tego rumaka - wspomina Adams senior. Dla młodego żużlowca kluczem do sukcesu jest jednak nie tylko konkurencyjna maszyna, ale i atmosfera w klubie. W końcu nie od dziś wiadomo, że żądni wielkich osiągnięć rodzice często wywierają presję na trenerach oraz swoich pociechach, co rzadko kiedy daje pożądane rezultaty, a częściej rodzi problemy oraz konflikty. Dlatego właśnie John Adams jest dumny z tego jak w Mildurze pracowano z młodzieżą: - Gdziekolwiek pójdziesz, to trafisz na kogoś, kto miło wspomina swe juniorskie czasy. Wielu zawodników obecnie jeżdżących na Wyspach przychodziło do naszego domu na grilla. Zawsze staraliśmy się tworzyć rodzinną atmosferę.

Adamsowie przyjaźnili się nie tylko z Lyonsami, ale również z Aldertonami. Rodziny jeździły ze sobą wszędzie, gdzie się dało, a dobre relacje utrzymują do dziś. Familie te potrafiły również oddzielić sportową rywalizację synów od życia prywatnego, bo speedway to przecież taki sport, w którym jednego dnia możesz przywozić do mety same "trójki", a kolejnego zanotować "olimpiadę". Wiele żużlowych przyjaźni zostało zniszczonych przez absurdalne zachowanie rodziców młodych zawodników, ale w Mildurze istniała zasada, że "starzy" nie wtrącają się w speedway. Dzięki temu chłopcy mieli spokój w głowach, ścigali się w miłej atmosferze, a zatargów nie mieli nawet z jeźdźcami z Adelajdy.

- W tamtych czasach wcale nie było łatwo - wspomina Jason Lyons. - Wszyscy zaczynaliśmy mniej-więcej w tym samym czasie. Oni często przyjeżdżali do Mildury, a my chętnie też odwiedzaliśmy Adelajdę. W weekendy naprawdę mieliśmy sporo pracy. Ścigali się z nami Shane Parker, Scott Norman, Ryan Sullivan, Mark Lemon czy Billy Lellman. Wszyscy razem dorastaliśmy i cały czas jesteśmy dobrymi kumplami. Nie sądzę, żebyśmy ze sobą rywalizowali w pełnym tego słowa znaczeniu, ale Australijczycy to bardzo konkurencyjna nacja. Każdy z nas chciał wygrywać, bo jesteśmy urodzonymi zwycięzcami, lecz w dziewięciu przypadkach na dziesięć to Leigh był pierwszy.

Zawodnicy z tzw. złotego pokolenia australijskiego speedwaya ze łzami w oczach opowiadają o swoich juniorskich latach i o tym, że rywalizacja młodzieżowców była wówczas znacznie ciekawsza niż zmagania seniorów. Leigh Adams należał wtedy do czołówki "rajderów" w swojej kategorii wiekowej i każdy lubujący się w wyścigach na motocyklach bez hamulców kojarzył jego nienaganną technikę, szlifowaną pod okiem Johna Boulgera - finalisty indywidualnych mistrzostw świata 1973 i 1977. - To chyba od niego nauczyłem się najwięcej - opowiada legendarna postać leszczyńskiej Unii. - Uczęszczałem również na zajęcia do Ivana Maugera, ale treningi z Johnem były absolutnie genialne. W futbolu przecież jest podobnie i najlepsi zawodnicy wcale nie zostają najlepszymi coachami. Boulger nauczył mnie jak jeździć na motocyklu żużlowym i właśnie o to chodziło. Podobał mi się sposób jego pracy i to w jaki sposób docierał do chłopaków. Ivan od razu skupiał się na technikaliach, a John wracał do podstaw. Kiedy bowiem nie wie się elementarnych rzeczy, to cała pozostała wiedza staje się bezużyteczna. Najpierw należy opanować podstawy i właśnie dlatego najwięcej zawdzięczam Johnowi Boulgerowi - dodaje. Co ważne, praca dwukrotnego finalisty IMŚ nie kończyła się na treningach. Mężczyzna oglądał później swoich podopiecznych podczas wyścigów i w razie potrzeby oferował dodatkowe konsultacje.

Wielu młodzieńców ścigających się w barwach klubów z Mildury czy Adelajdy marzyło o wyjeździe do Wielkiej Brytanii i sukcesach na miarę Phila Crumpa i Billy'ego Sandersa. Speedway na Antypodach nie jest co prawda bardzo popularnym sportem, ale właśnie dlatego prawdziwymi zawodowcami mogą być tylko ci najlepsi z najlepszych. Władze Australijskiego żużla wyszły w końcu naprzeciw oczekiwaniom młodych zawodników i w 1982 roku odbyła się pierwsza edycja krajowego czempionatu do lat szesnastu. Chłopcy rywalizowali na owalu Sidewinders Speedway w Adelajdzie, a triumfował Paul Snadden przed Michaelem Carterem i Davidem Cheshirem. Rok później natomiast imprezę gościł tor Olympic Park Speedway w Mildurze, a zaledwie jedenastoletni Leigh Adams wywalczył brązowy medal, ulegając tylko znacznie starszym od siebie Craigowi Hodgsonowi oraz Jeffowi Meyerowi.

Wyścigi na poziomie juniorskim pozwalają młodym zawodnikom nie tylko przekonać się, czy sprawdzą się oni w "dorosłym" speedwayu. To również godziny ciężkiej pracy przesądzającej często o tym, jakim jeźdźcem dany chłopak będzie w przyszłości. - To może dziwne, ale żużlowcy bardzo rzadko zmieniają styl jazdy - tłumaczy Leigh. - Najczęściej przez całą karierę ich sylwetka na motocyklu jest identyczna z tą, do jakiej się przyzwyczaili jako młodzieżowcy. Nawet teraz uważam, że jako dzieciak jesteś się w stanie wszystkiego nauczyć, ale już później po prostu nie da się pozbyć niektórych złych nawyków.

Adams junior długo myślał nad każdą nawet najmniejszą uwagą Johna Boulgera i dlatego w połączeniu z talentem oraz dobrze przygotowanym sprzętem był w stanie piąć się w górę żużlowej drabiny. O jego trzeciej lokacie w mistrzostwach Australii do lat szesnastu napisał nawet słynny magazyn "Speedway Star", a on nie osiadał na laurach i w 1985 roku był już wicemistrzem kraju U16, przygrywając na torze w Adelajdzie tylko z Shanem Parkerem. Kolejny sezon to natomiast finałowe zmagania w Mildurze, gdzie na Leigh nie było już mocnych. Młody "Kangur" triumfował z kompletem 15 "oczek", zostawiając za plecami Jasona Lyonsa i Shane'a Parkera. Z tym pierwszym wygrał również zmagania par, w których świetnie radzili sobie także Parker oraz Scott Norman. Rywalizacja duetów była tak zacięta, że do wyłonienia zwycięzcy trzeba było rozegrać wyścig dodatkowy. - Kiedy wracam pamięcią do tamtych czasów, to nie mam wątpliwości, iż Leigh był odrobinę lepszy ode mnie, i że mogliśmy wygrać zawody par więcej niż raz - opowiada Lyons. - Mnie jednak nauka speedwaya nie przychodziła z taką łatwością i zdecydowanie częściej zapoznawałem się bliżej z nawierzchnią.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×