Prezesi chcą oszczędzać zawodnikami, ale brakuje w tym logiki
Z uwagą przypatruję się dyskusji dotyczącej zmian w regulaminie. Najwięcej kontrowersji budzi zapis, z którego wynika, że zawodnicy otrzymają 25 proc. stawki za punkt zdobyty w wyścigach zakończonych wynikiem 5:1 lub 1:5. To pomysł prezesów, którzy chcą w ten sposób oszczędzać. Czy jest to dobra droga? Moim zdaniem nie.
Żużel nie jest sportem indywidualnym. Wygrywa w nim drużyna. A ten zapis sprawi, że pójdziemy w jednym z dwóch kierunków. Zawodnicy tej samej drużyny będą jeszcze bardziej rywalizować. Każdy z nich będzie chciał za wszelką cenę przebić się na jedno z dwóch pierwszych miejsc. Druga opcja to odpuszczanie, bo stawki będą zbyt niskie. Zresztą, mówimy o aspekcie sportowym, a mnie bardziej zastanawia brak pewnej logiki w działaniach tych, którzy takie zapisy wymyślają. Wiąże się to ze stroną finansową.
Jeśli prezesi chcą oszczędzać, to dlaczego nie zaczną od rozsądnych stawek za punkty? To jest przecież ta najprostsza droga. A ten zapis może tak naprawdę nie pomóc w tym, że pieniędzy będzie nagle znacznie więcej niż wcześniej. Uważam, że oszczędności można szukać w innych obszarach. W tej chwili próbujemy ratować żużel zawodnikami. Tymczasem przybywa osób funkcyjnych. "Ekspertów" jest coraz więcej. Jedni zajmują się torem, inni są asystentem sędziego. Takich przykładów jest coraz więcej. Nie ulega jednak wątpliwości, że administracja się bardzo rozrosła. A my? Chcemy oszczędzać w pierwszej kolejności na żużlowcach, którzy są głównymi aktorami widowiska. I w porządku, tak też można, ale w mądry sposób.
Wystarczy odpuścić przebijanie gwiazd w odpowiednim momencie negocjacji. No ale prezesi wolą zabrać pieniądze żużlowcom drugiego planu, którzy często dokładają ważne punkty do dorobku drużyny. Uważam, że to nie oni generują największe koszty. Przecież wielu włodarzy, którzy proponują takie rozwiązanie, na co dzień szuka sposobu, jak zapłacić zawodnikowi więcej poza kontraktem i podpisuje dodatkowe umowy. A dzieje się tak, bo bardzo chcą mieć go w swoim składzie. Gdzie w tym jest logika? Jak to się ma do tego co teraz robimy? Naprawdę chcemy oszczędzać?
Kontrowersyjny pomysł przedstawił pan Przemysław Termiński, który uważa, że czas przestać płacić za bonusy. Propozycja jest interesująca, ale trudno mi to rozstrzygnąć. Zawodnicy mają podzielić się pięcioma punktami, ale jak? Co w sytuacji, kiedy jeden z nich wykonał w danym biegu zdecydowanie większą pracę od tego drugiego? To bardzo skomplikowane.
O temat wynagradzania zawodników, cięcia im stawek za punkty zapytałabym środowisko żużlowe. Przede wszystkim tych, którzy kiedyś jeździli. Wiem, że głos regularnie zabiera Krzysztof Cegielski. Z drugiej strony prezesi krytykują go, bo twierdzą, że reprezentuje interesy zawodników i sam jest menedżerem jednego z nich. W pewnym sensie to zrozumiałe, że dla działaczy tak to wygląda. Może zatem w tej sytuacji warto porozmawiać z trenerami, którzy kiedyś jeździli i zapytać, jakie jest ich zdanie? Moim zdaniem oni doskonale wiedzą, co jest w stanie zmotywować drużynę. Myślę, że mogliby wiele wnieść do dyskusji.
Ja wolę wypowiadać się o stronie finansowej. Uważam, że w negocjacjach pomiędzy prezesami a zawodnikami idealnym modelem byłaby dowolność. A więc, każdy może indywidualnie dogadać się z zawodnikiem, czy płaci pełną stawkę za ten jeden punkt lub przestaje płacić za bonusy. Z drugiej jednak strony domyślam się, czemu pewne rzeczy są wpisywane do regulaminu i określane odgórnie. Wynika to z faktu, że zawodnicy negocjują zdecydowanie lepiej od prezesów. Pewnie za chwilę usłyszę, że się wymądrzam, ale zdania w tej sprawie nie zmieniłam. Wielu działaczy nie wykłada własnych pieniędzy, więc zapłacenie trochę większej kwoty nie robi na nich aż takiego wrażenia. Naginają budżet, ale odpowiedzialności później nie ma. Cierpią na tym ci, którzy starają się być uczciwi i wypłacalni. Wolność w negocjacjach to model idealny, ale do niego potrzebna jest świadomość prezesów. A w ostatnich latach widzieliśmy, że z tym różnie bywa. W związku z tym odgórne rozwiązanie wydaje się na ten moment logiczne, tylko że powinno być lepiej przemyślane i dotyczyć kwestii, na których naprawdę można oszczędzać.
Przecież cięć można szukać w innych obszarach. Oszczędzić można na sprzęcie. Podejrzewam, że rozwiązań może być w tej materii całe mnóstwo i eksperci mogliby sporo zaproponować. Wystarczy nie zmieniać co wyścig opony i już koszty spadną. W tym przypadku też jest potrzebny zdrowy rozsądek, bo nie możemy zatrzymać postępu technologicznego, który jest nieunikniony w każdej dziedzinie życia. Inna sprawa, że wraz z upływem czasu sprzęt w sporcie żużlowym jest coraz bardziej wyżyłowany. A pewnie i w tym przypadku mogłoby to wyglądać inaczej. Uważam jednak, że małe kroki na innych płaszczyznach mogą dać lepszy efekt od płacenia 25 proc. stawki za punkt. Ten zapis niestety nie idzie w parze z tym, co niektórzy w środowisku żużlowym robią na co dzień.
Marta Półtorak
Padają kluby, podpisują umowy, ustalane są podwyżki/obniżki, trwa Czytaj całość
STAWIAM NA - Dobranoc!