Mark Lemon: Mamy w Australii następców Holdera i Warda

Menadżer reprezentacji Australii w rozmowie z naszym portalem opowiada o sytuacji żużla w Australii. Zapewnia, że rehabilitacja Darcy'ego Warda przebiega dobrze i wskazuje jego potencjalnych następców.

WP SportoweFakty: Na początku naszej rozmowy chciałbym zapytać o Darcy'ego Warda. Z pewnością ma pan z nim kontakt, dlatego proszę zdradzić, jak obecnie przebiega jego rehabilitacja?

Mark Lemon: Darcy obecnie przechodzi rehabilitację w Australii i jest bardzo zadowolony z programu ćwiczeń, który został mu zaordynowany. Znajduje się w miejscu, w którym wcześniej ćwiczyło wielu sportowców, którzy byli w podobnym wieku do niego i również potrzebowali pomocy. Oprócz tego, ojczyzna jest dla niego najlepszym miejscem na dalszą rehabilitację, bo jest tam dużo lepsza pogoda niż w Anglii, a to także pozytywnie na niego wpływa.

Darcy Ward powiedział w jednym z wywiadów, że chciałby pomóc Chrisowi Holderowi odzyskać tytuł mistrza świata. Uważa pan, że to jest właściwa droga dla niego?

- Darcy podejmie samodzielną decyzję dotyczącą swojej przyszłości, ale ma on naprawdę wiele do zaoferowania sportowi żużlowemu na całym świecie, dlatego byłoby świetnie, gdyby nadal był częścią tej dyscypliny. Jestem pewien, że mógłby wiele pomóc Chrisowi Holderowi czy innym zawodnikom, albo nawet zostać menadżerem jakiejś drużyny, jeśli tylko podjąłbym taką decyzję. Darcy osiągnął w żużlu bardzo wiele w niezwykle krótkim czasie i wciąż ma zdolność do robienia wielkich rzeczy, dzięki swojej sile i niezwyciężonemu charakterowi.

Miniony rok był bardzo pechowy dla australijskiego żużla. Wpływ miała na to przede wszystkim kontuzja Darcy'ego Warda, ale poważnych obrażeń podczas Grand Prix w Melbourne nabawił się też Jason Doyle.

- Wiem, że w ostatnim czasie spływały różne informacje na temat jego zdrowia, ale z Jasonem jest już wszystko w porządku. Miał dużo szczęścia, że ten paskudny upadek nie zakończył jego kariery, bo nie wyglądało to najlepiej. Niedawno miał jednak wizytę u lekarza, który stwierdził, że wszystko jest już dobrze. Jason teraz ciężko trenuje do nowego sezonu. To twardy facet.

Sezon 2015 będzie kojarzył się panu tylko ze złymi wspomnieniami?

- Dla żużla w Australii to była ostra lekcja wytrzymałości psychicznej. Zaliczyliśmy rozczarowujący wynik w Drużynowym Pucharze Świata, gdzie po mimo walki i ogromnej ambicji zajęliśmy czwarte miejsce, a była duża szansa na lepszy wynik. Taki obrót sprawy mocno dotknął naszych chłopaków, ale to zaowocuje w przyszłości. Należy pamiętać też, że Australia jest daleko od Europy i nam jest znacznie ciężej o pomoc finansową, która przydałby się naszej reprezentacji.

Celowaliśmy też w zwycięstwo w Drużynowych Mistrzostwach Świata Juniorów, które przecież odbywały się w naszym kraju. Tutaj też czujemy rozczarowanie, bo zajęliśmy dopiero trzecie miejsce. Przegraliśmy z Danią i Polską, która zwyciężyła tytuł w imponującym stylu. Są jednak też plusy sezonu 2015. Piąte miejsce Jasona Doyle'a w Grand Prix to niesamowite osiągnięcie. Mieliśmy także swoich przedstawicieli w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów, którzy spisali się całkiem nieźle.

Mark Lemon (z lewej) żałuje nieudanego występu w finale DPŚ
Mark Lemon (z lewej) żałuje nieudanego występu w finale DPŚ

Z pewnością powrót cyklu Grand Prix do Australii to było wielkie wydarzenie dla kibiców żużla w waszym kraju. Jak wspomina pan tamte zawody?

- To Grand Prix było nam bardzo potrzebne. Można powiedzieć, że spełniło nasze oczekiwanie, ale przede wszystkim to była dobra promocja żużla w najlepszym wydaniu i świetna motywacja do ciężkiej pracy dla naszych najmłodszych zawodników, którzy mieli okazję zobaczyć tak wielką imprezę od środka.

Jaką widzi pan przyszłość australijskiego żużla w kolejnych latach?

- Widzę ją w pozytywnych kolorach. Mamy młodych i zdolnych juniorów, którzy ciągle się rozwijają. Nie trzeba patrzeć daleko, żeby dostrzec zawodników, którzy mogą zostać mistrzami świata. Musimy mieć tylko trochę szczęścia. Oprócz oczywiście Holdera czy Doyle'a, chciałbym zwrócić uwagę na Brady Kurtz'a, który niedawno został mistrzem naszego kraju. Nie zapominajmy też o innych, jak Masters, Fricke czy Morris. Krótko mówiąc, mamy następców naszych wielkich gwiazd.

Kiedy rozmawialiśmy zeszłej zimy mówił pan, że Chris Holder ma duże szanse, aby zdobyć kolejny tytuł mistrza świata. Tymczasem sezon 2015 był dla niego raczej słaby.

- Podtrzymuję swoje zdanie. On ma wielki potencjał, ale żużel to nie jest łatwa dyscyplina. Żeby znaleźć się na szczycie trzeba być w świetnej kondycji psychicznej i fizycznej oraz czerpać radość z tego, co się robi. Tymczasem Chris w ostatnich latach nękany był kontuzjami, co odbiło się na jego formie w minionym roku.

Jakie cele stawia pan przed australijskim żużlem w nowym sezonie?

- Wspólnie z nowymi władzami żużla w naszym kraju dostrzegamy zaniepokojenie, gdyż zostało zmniejszone finansowanie naszej dyscypliny ze strony państwa. Do tej pory było to nasze główne źródło finansowania, dlatego teraz pracujemy nad znalezieniem nowego rozwiązania. A jeśli chodzi o kwestie sportowe, to liczymy na dobre wyniki naszych zawodników we wszystkich imprezach i złoty medal w Drużynowym Pucharze Świata.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Jakub Czosnyka

Komentarze (7)
avatar
tomas68
25.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Może i to są następcy ale zawsze oni nabywają głównego doświadczenia tylko u nas. 
avatar
pojawiam sie i znikam
25.01.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
W Polsce też wychowujemy przyszłych mistrzów świata. Tak zwanych następców Golloba było już kilkunastu i żaden na razie do mistrzostwa się nawet nie zbliżył. Dobrych zawodników w Australii ubyw Czytaj całość
avatar
sympatyk żu-żla
25.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Powodzenia Australii w nadchodzącym sezonie 2016 Europie,Szybkiego powrotu do zdrowia oby dwóch panów ,