KSM Krosno liczy na triumf w Derbach Podkarpacia. Kwieciński: Taki mecz to wielkie wydarzenie

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Jakub Barański / Ireneusz Kwieciński w rozmowie z braćmi Jackiem i Marcinem Rempałami
WP SportoweFakty / Jakub Barański / Ireneusz Kwieciński w rozmowie z braćmi Jackiem i Marcinem Rempałami
zdjęcie autora artykułu

Po wielu latach na Podkarpaciu znów dojdzie do derbów regionu, w których zmierzą się KSM Krosno i Stal Rzeszów. - Taki mecz to wielkie wydarzenie - mówi Ireneusz Kwieciński, szkoleniowiec Wilków.

WP SportoweFakty: Czy skład, który udało się zbudować pana satysfakcjonuje? Prezes Janusz Steliga mówi o drużynie marzeń.

Ireneusz Kwieciński: Jestem zadowolony z naszego składu. Niedawno takie nazwiska, jakie mamy, były poza zasięgiem naszych możliwości finansowych. Ciągle ta bariera pieniężna przeszkadzała - albo nie pomagała - budować mocnego składu. Często były to nazwiska, którym dawaliśmy szanse po nieudanych sezonach. Teraz mamy drużynę, która po odpowiednim dopasowaniu się do naszego toru może sprawiać niespodzianki. Trudno oczekiwać, że będziemy u siebie wszystko wygrywali. Mimo wszystko to jednak druga klasa rozgrywkowa, a nie trzecia, więc rywale są mocniejsi. Naszej szansy upatruję w tym, że chłopaki dobrze dopasują się do nawierzchni. Będziemy nasz tor robić z dużą powtarzalnością, żeby był taki sam na każdy pojedynek.

[b]

Będą zmiany w przygotowaniu toru?[/b]

- Planujemy lekkie korekty. Do końca jednak nie wiemy, czy one przyniosą spodziewany efekt. Myślę, że tak będzie. Nie mogę doczekać się już wymiany nawierzchni. Chcemy, żeby to było coś takiego, co jest wszędzie, a nie coś całkiem innego.

Założeniem jest stawianie na Polaków?

- Tak, szczególnie w pierwszej części sezonu. Jeśli chodzi o krajowych zawodników, to jest gwarancja, że częściej odbędą się treningi, na których będzie cały skład. Z zawodnikami zagranicznymi jest różnie. Oni z reguły nie mogą być na piątkowych lub sobotnich treningach, a mi na tym najbardziej zależy. Tylko poprzez uczestniczenie w treningach przedmeczowych można odpowiednio dopasować się do własnego toru.

A kwestia płacenia za przyjazd obcokrajowców na treningi ma znacznie?

- Nigdy nie rozmawiam z zawodnikami o finansach, ale podejrzewam, że w dużej mierze tak jest. To jest duży plus dla zarządu, jeśli nie muszą tego robić. Ale ja nie rozpatruję tego w tych kategoriach. Jeśli ktoś będzie się słabo spisywał, to będę chciał sięgnąć po zawodników zagranicznych i przekonać zarząd do tego, że są oni nam potrzebni. Pieniądze na to będą musiały się znaleźć.

Którzy zawodnicy zagraniczni są brani pod uwagę w kontekście jazdy?

- Liczę najmocniej na Duńczyków, szczególnie na Clausa Vissinga. On był naszym liderem. W tym sezonie będzie to trochę niewiadoma, bo jest po kontuzji. Cały poprzedni rok praktycznie nie jeździł. Inna sprawa, że wystąpi w silniejszej lidze. Jest zawsze bardzo dobrze przygotowany do każdego meczu i ma profesjonalny team. Jeżeli będzie taka potrzeba, to przyjedzie i sobie poradzi. Obcokrajowców będziemy mogli poobserwować w innych ligach na początku sezonu. Szczególnie tych, którzy startują w Anglii. Wtedy będziemy mieli jakąś wykładnię. Mamy wielu zawodników zagranicznych, ale powiedzmy sobie otwarcie, że kilku z nich jest mocno oczekujących. To są nazwiska, o których nie myślimy w kontekście jazdy. W większości przypadków kontrakty to przysługi dla zawodników. Mamy Rosjanina, ale też dwóch Duńczyków, którzy powinni startować. Jest Tobi Busch, ale jeśli potwierdzi się reguła: "tak zaczynasz nowy sezon, jak kończysz poprzedni", to wzmocnienia z niego nie będzie. On jednak nieraz pokazał, że potrafi się spiąć i pomóc drużynie.

- Naszej szansy upatruję w tym, że chłopaki dobrze dopasują się do nawierzchni - mówi trener KSM-u Krosno
- Naszej szansy upatruję w tym, że chłopaki dobrze dopasują się do nawierzchni - mówi trener KSM-u Krosno

Podobno Busch to zawodnik, który jest bardzo dyspozycyjny.

- Często tak jest. On bardzo chce jeździć w Polsce. Pokazuje, że dla niego nie ma żadnego problemu, nawet jeśli dostanie zaproszenie na ostatnią chwilę. Jest dobrze przygotowany i ma wspaniałą grupę mechaników oraz menadżera. Jego ludzie niejednokrotnie pomagają całej naszej drużynie, na przykład przy sprzęcie innych zawodników. Jeżeli nawet nie pomaga nam liczbą zdobytych punktów, to niejednokrotnie z jego strony mamy nieocenioną pomoc w parkingu. To również jest ważne.

Zatrudnienie Siergieja Łogaczowa może być strzałem w dziesiątkę? 

- Polska liga jest trudna. O ile nowi zawodnicy kiedyś mieli jeszcze poligon doświadczalny w postaci drugiej ligi, to w tym roku już tak łatwo nie będzie.

A Rosjanin będzie choćby o krok przed "mocno oczekującymi" zawodnikami?

- Chciałbym wszystkich zaprosić na treningi - Polaków i zawodników zagranicznych. Dobrze byłoby też odjechać jakiś wewnętrzny sparing. Myślimy też o dwóch meczach kontrolnych z naszymi rywalami ligowymi. Wszystko zależy od tego, kiedy wyjedziemy na tor. Tak naprawdę nie wiemy, czy zima powiedziała już ostatnie słowo. Ostatnie dwa lata pokazały, że Wielkanoc może być biała. Dlatego trochę dziwi mnie spotkanie w już lany poniedziałek w marcu, bo o ile może zdarzyć się tak, że tor będzie nadawał się do jazdy, to ktoś powinien też pomyśleć o tym, że zawodnicy powinni być już trochę rozjeżdżeni, żeby nie łapać kontuzji. W Szwecji jest równie rozbudowana liga, a zaczynają ją z reguły w pierwszy dzień maja i zawsze udaje im się rozgrywki skończyć. Powinniśmy brać z nich przykład. Mając na uwadze nasz klimat, nie warto szarpać się już od marca.[nextpage] Jest szansa, żeby Paweł Miesiąc jeździł dla KSM-u?

- Byłbym za tym żeby, przekonać go do jazdy w Krośnie. Na tę chwilę trudno cokolwiek powiedzieć. On startował w Argentynie. Wydaje mi się, że nasi zawodnicy, którzy tam jeździli, mogą mieć problem ze znalezieniem klubu. Ich oczekiwania mogą się mocno różnić od kwot, które spotkały nas w okresie transferowym. Kwoty, które padały w tym roku są dużo niższe niż w poprzednich latach. A z racji tego, że nie było ich w kraju, mogą być trochę zszokowani. Nie wiadomo, czy za te pieniądze uda się ich przekonać do jazdy. Jeśli tak, to chciałbym, żeby Paweł Miesiąc występował w naszej drużynie. Byłby jej solidnym punktem, szczególnie na naszym torze.

[b]

Damian Dąbrowski był pierwszą opcją na pozycję młodzieżowca?[/b]

- Zdecydowanie. Na rynku młodzieżowców jest kryzys. U nas w zasadzie szkółka żużlowa już nie działa, choć byli chłopcy, którzy sobie próbowali jeździć. Szkółki powoli odchodzą w zapomnienie. Być może są kluby, które szkolą, jak choćby Toruń czy Częstochowa. W Krośnie ze szkoleniem nie jest łatwo. Obserwowałem Damiana Dąbrowskiego na młodzieżowych zawodach w Krośnie, ale nie tylko. Na naszym specyficznym torze radził sobie dobrze i jazda nie stwarzała mu większych problemów. Powinien być mocnym punktem w młodzieżowych biegach, czyli w rywalizacji z rówieśnikami.

A jeśli chodzi o pozostałych juniorów?  - Rozmawiamy z dwoma, ale nazwisk nie mogę ujawnić, bo to nie pomaga przy kontraktowaniu, jak to powiedział kiedyś nasz prezes. Myślimy również o skorzystaniu z dobrodziejstwa, jakim jest instytucja "gościa". Chcemy się na tym opierać w miarę możliwości. Mam już trzech kandydatów. W tym roku w grę wchodzą wyłącznie zawodnicy z Ekstraligi, więc może być ciężko ze zgodą klubów, bo sami zawodnicy wyrazili już chęci startów. Także to nie jest jeszcze dopięte, ale myślę, że wszystko poukłada się po naszej myśli i będziemy mieli mocnego "gościa".

To będzie ktoś z Unii Tarnów? Kryterium regionalne często ma znaczenie.

- Może tak być. Tym bardziej, że ktoś sprytny może zauważyć, że nasze mecze w terminarzu się mijają. Jestem zainteresowany zawodnikami, którzy startują w składach, a nie rezerwowymi. Będziemy szukali zawodników, którym terminy będą się mijały z naszymi i będą mogli u nas startować. Chcę, żeby to byli mocni zawodnicy i z takimi właśnie rozmawiam. Nie chciałbym zapeszać, ale wszystko jest na dobrej drodze.

- Chciałbym, żeby Paweł Miesiąc występował w naszej drużynie - mówi Kwieciński
- Chciałbym, żeby Paweł Miesiąc występował w naszej drużynie - mówi Kwieciński

Kibice czekają na mecz ze Stalą Rzeszów. Jakie widzi pan szanse w derbach?

- Nieszczęśliwie dla nas skonstruowano kalendarz. Pomijając już wczesny termin inauguracji ligi, to mamy w pierwszej kolejce wyjazd, w drugiej pauza, w trzeciej wyjazd i dopiero czwarta kolejka to mecz u siebie. I to od razu derby. Moim zdaniem powinniśmy trochę dawkować emocje. Wolelibyśmy innego rywala, a potem dopiero Stal Rzeszów. Nie chcemy dawać kibicom wszystkiego od razu. Jest duża szansa, że zainaugurujemy sezon u siebie meczem z Lokomotivem Daugavpils. Chcemy go przełożyć na niedzielę 3 kwietnia. Wtedy będziemy trochę więcej wiedzieli, kto radzi sobie u nas na torze przed derbami. Jeżeli będzie taka potrzeba, to będziemy mogli dokonać zmian. W Krośnie już chwilę derbów nie było, a mecze pomiędzy zespołami z regionu to wielkie wydarzenie. Derby rządzą się własnymi prawami, więc na swoim torze ze Stalą na pewno powalczymy, ze wskazaniem na zwycięstwo.

Terminarz sprawił wam kłopot?

- Jeżeli większości on pasuje, to o czymś to świadczy. Na początku mieliśmy jeździć w środy i piątki, bo podobno brakowało niedziel. Potem okazało się, że niektóre niedziele są wolne, a my startujemy w środy. Nie mnie oceniać terminarz. Przypuszczałem, że kluby między sobą będą dokonywały zmian, jeśli oczywiście zgodzi się na to GKSŻ.

Dla takiego klubu jak KSM Krosno połączenie lig to dobre rozwiązanie?

- Powiem szczerze, że obawiam się wystąpienia dużych dysproporcji pomiędzy jedną a drugą drużyną. Za tym może pójść mniejsze zainteresowanie, jeśli ktoś będzie przegrywał ze wszystkimi, co poskutkuje słabą frekwencją i niskim dochodem. W Krośnie główny zysk to sprzedaż biletów. Może zdarzyć się tak, że wiele spotkań kluby zakończą na minusie. Obawiam się, że nie wszystkie kluby to wytrzymają. Dobrze byłoby, żeby jednak podołały, ale czy tak się stanie, dowiemy się dopiero przy następnym audycie po sezonie. Nasz budżet w porównaniu do poprzedniego roku może być podobny. Jednak na dobrą sprawę nie wiadomo, jaki on będzie. Jeśli zachowalibyśmy stawki punktowe i przejazdowe z drugiej ligi, to nikt za to nie chciałby jeździć. Dla mnie i tak byłoby to za dużo, bo liczba spotkań jest znacznie większa.

Miał pan inną koncepcję?

- Myślałem o podziale na grupy. Na przykład, startują dwie, z których najlepsze drużyny walczą ze sobą o awans. Dzięki temu liczba spotkań byłaby nieco mniejsza, ale szanse między zespołami byłyby bardziej wyrównane. Pierwsza wersja podziału grup nie była dobra. Nie było to dopasowane poziomem, ani terytorialnie.

Jaki stawia pan sobie cel?

- Pozostać w Nice PLŻ. To jest nasze minimum. Czyli chcemy zająć miejsce ósme lub wyższe. Plan minimum chcemy wykonać trochę wcześniej, a potem "drzeć" co się da.

Rozmawiał Mateusz Lampart

Źródło artykułu: