Zgodnie z przepisami Zbioru zasad regulujących stosunki pomiędzy zawodnikiem a klubami, stanowiącym załącznik do Regulaminu Przynależności Klubowej, od sezonu 2016 zawodnicy mogą otrzymać maksymalnie 150 000 zł netto na przygotowanie do sezonu i 4000 netto za każdy zdobyty punkt i bonus. W przypadku przegranej 1:5, zawodnik, który przyjechał na trzeciej pozycji otrzyma 25 procent wynagrodzenia. Żużlowcy startujący jako rezerwa lub zastępstwo zawodnika, będą otrzymywali 50 procent wartości stawki za punkt. Choć zawodnikom nie podobają się te ograniczenia, to nie budzą one wątpliwości u prezesa Speedway Ekstraligi.
- Nie widzę nic dziwnego w tym, że kluby w końcu upominają się o swoje. Kiedyś balans na linii zawodnicy - kluby leżał zdecydowanie po stronie żużlowców. To oni dyktowali warunki. Dla nas najważniejsze są jednak kluby. Dopóki nie będą miały ustabilizowanej sytuacji, należy ograniczać koszty. A na dzisiaj główne koszty to zawodnicy. Jeżeli kluby zaczną zarabiać, to będą miały z czego płacić. Obecnie ich sytuacja nie jest najlepsza, więc należy spodziewać się kolejnych ograniczeń - powiedział Wojciech Stępniewski.
Zdaniem krytyków ograniczeń zarobków zawodników, mogą one spowodować, że będzie coraz mniej chętnych do uprawiania tego sportu. Prezes Ekstraligi nie zgadza się z tą opinią. Dodatkowo zwraca uwagę, że koszty startów zawodników muszą być dzielone pomiędzy inne podmioty, niż tylko polskie kluby.
- Podniesienie zarobków do trzech milionów nagle nie spowoduje, że chętnych do uprawiania tego sportu przybędzie. Zanim jednak zaczniemy mówić o realnych wydatkach zawodników, warto sprawdzić, ile oni wydają faktycznie na przygotowanie do sezonu. Jeżeli weźmiemy pod uwagę to, że muszą przygotować silniki, opłacić leasing busa, dwóch mechaników i wymieniać zużywane części, to jestem przekonany, że ich koszt roczny nie przekracza 300 tysięcy złotych. To, że dzisiaj zawodnicy za polskie pieniądze przygotowują się do ligi szwedzkiej i Grand Prix nie oznacza, że polskie kluby mają nadal za to płacić. Za przygotowania do Elitserien niech płacą Szwedzi, a za Grand Prix organizatorzy cyklu. Polski nie stać na to, aby opłacać przygotowania do kilku lig. Obecnie zawodnik punktujący na poziomie 200 punktów w sezonie, mogą zarobić milion złotych, co po odliczeniu kosztów daje 700 tysięcy złotych. To według mnie bardzo dużo - dodał Stępniewski.
Ograniczenia zarobków powodują, że zawodnicy coraz częściej decydują się na podpisanie "lewych" umów ze sponsorami. To jednak jest ryzyko, którego konsekwencje muszą ponieść sami. - Nie nazwałbym tego "lewymi" umowami. To bardziej kwestia obejścia regulaminu. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że jeżeli firma x nie zapłaciła zawodnikowi y kwoty wynikającej z umowy, to w żaden sposób nie rzutuje to na problemy licencyjne klubu, jeżeli ten wywiązał się ze swoich zobowiązań. Zawodnik w tej sytuacji powinien się sądzić z firmą, która nie wywiązała się z umowy. Większość żużlowców prowadzi własne firmy i jako przedsiębiorcy zdecydowali się na taki ruch i to oni ponoszą za niego odpowiedzialność - zakończył Wojciech Stępniewski.