Jarosław Handke: Dlaczego zdecydowałeś się na podpisanie umowy z Kolejarzem Rawicz?
Łukasz Loman: Dlatego, że mam blisko do domu (śmiech). A tak na poważnie, to nie ma co tutaj dużo mówić. Po prostu chciałem jeździć w Rawiczu i tyle.
Jakie masz wspomnienia z jazdy w Rawiczu? Gdyby przeanalizować przebieg twej kariery, to łatwo można dojść do wniosku, że z czasu spędzonego w Kolejarzu możesz być zadowolony.
- Dokładnie tak. Jeździłem w barwach Kolejarza w 2001 i 2004 roku. Zawsze mi się tutaj dobrze jeździło, lubię ten tor, lubię ludzi z tego miasta. Wspomnienia mam więc dobre, sezony, które spędziłem w Rawiczu, mogę uważać za udane. Myślę, że ten nadchodzący również taki będzie.
Kiedy rozmawialiśmy w sierpniu, stwierdziłeś, że poważnie rozważasz nawet zakończenie kariery, Co sprawiło, że nie zdecydowałeś się na ten krok?
- Po prostu nie potrafiłbym skończyć z tym sportem, jeździłem na żużlu, jeżdżę i w dalszym ciągu będę to robił.
Jak wspominasz ostatni sezon, czyli okres spędzony w klubie z Gniezna?
- Nie chciałbym się na ten temat wypowiadać.
Jakie stosunki utrzymujesz z tamtejszymi działaczami?
- Powiedzmy, że nie najlepsze, ale niczego więcej na ten temat już nie powiem.
Startowałeś także w zespole PSŻ-u Poznań. Co utkwiło ci w pamięci jeśli chodzi o czas spędzony w stolicy Wielkopolski?
- Dla mnie był to bardzo dobry sezon. Często miałem okazję do jazdy, osiągnąłem niezłą średnią. Wiadomo jak to bywa w takich sytuacjach, kiedy tworzy się klub od podstaw. Muszą się wówczas zjawić nowi ludzie zaangażowani w żużel, pracować zaczynają nowi działacze. Jeżeli wszystko będzie pasować i wszystkie elementy się zgrają, to taki klub powinien dobrze funkcjonować. W Poznaniu tak właśnie jest i myślę, że w dalszym ciągu tak będzie.
W grudniu wziąłeś udział w nietypowym przedsięwzięciu, a mianowicie w jednej z poznańskich szkół podstawowych przebrany za Świętego Mikołaja przewoziłeś dzieci na swym motorze. Kto był pomysłodawcą tej inicjatywy?
- Był to mój menadżer, pan Jacek Imbierowicz, on to wszystko zorganizował. Woziłem dzieciaki ze szkoły podstawowej, obecnie już nie pamiętam jej nazwy ani numeru, ale odbywało się to w jednostce wojskowej na stadionie. Muszę powiedzieć, że frekwencja dopisała, miałem co robić. W przyszłości także jestem chętny do udziału w tego typu inicjatywach. Jeśli ktoś mnie zaprosi, to wezmę motocykl i nie będzie żadnego problemu, żebym przyjechał.
Twój menadżer, o którym wspomniałeś, przed kilkoma tygodniami powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, że wystartujesz w zespole z Piły. Po dwóch tygodniach okazało się, że jednak nie jest to prawda.
- Nie zaprzeczam, że były prowadzone rozmowy z klubem z Piły, bo faktycznie miały one miejsce. Dokładniej to mój menadżer rozmawiał z trenerem pilskiego klubu. Na tych rozmowach jednak w zasadzie się skończyło. Jak powszechnie wiadomo, podpisałem ostatecznie kontrakt w Rawiczu.
Co było więc głównym czynnikiem przy podjęciu takiej decyzji?
- Przede wszystkim odległość. Do Piły mam około dwieście kilometrów, zaś do Rawicza niecałe trzydzieści. W dodatku pracuję, a takie dalekie i częste wyjazdy znacznie by mi tę pracę utrudniały.
Na koniec spytam, czy poza Polską będziesz gdzieś startował w nowym sezonie?
- Na razie zostawmy ten temat. Będę startował zapewne w różnych turniejach indywidualnych, a czy coś więcej wyniknie w temacie startów zagranicznych, to okaże się później.