Po dwóch latach podczas których prezesem GKS Wybrzeże SA był Robert Terlecki powstał ogromny dług, który niemal nie zakończył się tragicznie dla gdańskiego żużla. W 2015 roku do PLŻ 2. zgłosił się jednak inny podmiot - Stowarzyszenie GKŻ Wybrzeże i zgodnie z regulaminem klub musiał się porozumieć z zawodnikami w sprawie spłaty pieniędzy. Ostatecznie żużlowcy zawarli umowę, na mocy której przez trzy lata mają otrzymywać pieniądze od firmy Tadeusza Zdunka, który wziął na siebie ciężar spłaty zobowiązań.
W poniedziałek Tadeusz Zdunek spłacił kolejne długi wobec dwóch z trzech zawodników. - Wysłaliśmy pieniądze Arturowi Mroczce i Robertowi Miśkowiakowi, którzy wystawili faktury w terminie. Czekamy jeszcze na fakturę od Dawida Stachyry, który zimę spędził w Argentynie. Zapewnił nas, że wysłał ją w poniedziałek, więc od razu gdy dojdzie na nasz adres, otrzyma należne mu pieniądze. Tym samym spłaciliśmy już zdecydowanie ponad połowę przejętych zobowiązań. Ostatnia transza zostanie zapłacona w pierwszej połowie roku 2017 - powiedział prezes Wybrzeża.
Co ciekawe pieniądze nie zostały wypłacone z konta klubu. - Zgodnie z założeniami były to zobowiązania mojej firmy, a nie klubu. Stało się tak dlatego, gdyż prowadzę ją od wielu lat i zawodnicy musieli mieć pewność, że otrzymają należne im pieniądze. Cieszę się, że zobowiązania które mieliśmy w 2016 roku są spłacone w terminie. Chcę też przypomnieć, że spłacamy obecnie 40 procent z długu wobec zawodników, a nie z całości kontraktów. Łącznie dostaną ponad 80 procent tego, co zarobili na torze według umowy z GKS Wybrzeże SA. Największe zobowiązania były w ubiegłym sezonie, kiedy rozliczyliśmy się całkowicie z Marcelem Szymko i Leonem Madsen. Na kolejny rok zostanie ich już znacznie mniej - wyjaśnił Zdunek.
- Jak tylko zostanie spłacony cały dług, który musieliśmy na siebie wziąć, również moja umowa sponsorska z klubem będzie mogła być wyższa. Mówiłem na spotkaniu prezesów, by właśnie tak sprawy były załatwiane. Gdy klub ma gwaranta, może spokojnie szukać sponsorów którzy wiedzą, że nie spłacają czyichś długów - dodał.
Prezes klubu znad morza liczy, że tym samym zamknie usta krytykantom. - Ludzie pisali różne rzeczy na forach. Sami zawodnicy nie wierzyli w to, że otrzymają pieniądze. Prym wiódł w tym Artur Mroczka, który najpierw w ogóle nie chciał z nami rozmawiać. Dziś już chyba nikt nie ma wątpliwości, że dotrzymujemy słowa. Zawodnicy mogli skorzystać z mojej propozycji i mogli też wybrać wariant częstochowski, czyli nie zobaczyć ani grosza, a już za chwilę sprawdzać wyniki między naszymi zespołami w 2016 roku. Pozostaje pytanie, która grupa wybrała rozsądniej - zakończył Zdunek.