WP SportoweFakty: Jako jeden z pierwszych zawodników pojawił się pan w Częstochowie. Pierwotnie Włókniarz miał jechać w PLŻ 2. Ligi zostały jednak połączone, a w zespole pojawiły się znane nazwiska, jak choćby Tomas Jonasson. To zaszczyt być kapitanem takiej ekipy?
Rafał Trojanowski: Od razu powiem, że przy tworzeniu drużyny rozmawialiśmy z trenerem i prezesami. Mniej więcej wiedziałem, jakich zawodników możemy się spodziewać. Jak widać, zależało nam bardzo żeby było jak najwięcej żużlowców z Częstochowy. To jest ich tor, miasto i zawsze jest fajnie mieć wielu miejscowych zawodników. Myślę, że zbudowaliśmy bardzo fajną ekipę, zgrany team. Teraz czekamy na zawody. Sądzę, że będzie fajna atmosfera. Tutaj o kibiców nie ma się co martwić, bo zawsze będą nas wspierali...
Tym bardziej, że są spragnieni żużla w ligowym wydaniu po rocznej przerwie.
- Dokładnie. Kontynuując: myślę, że tor będzie super przygotowany, sprzyjający ściganiu, zatem będziemy mieli okazję pokazać dobry żużel.
Prezes nie mówi głośno o konkretnym wyniku sportowym, twierdzi, że chodzi o widowisko i emocje dla kibiców. Wielu ekspertów stawia was jednak w roli faworyta tej ligi. Jak pan ocenia potencjał tego zespołu?
- Wróżeniem to my się nie zajmujemy. Od tego przeważnie są eksperci, znawcy żużla…
A jak się pan odniesie do tych przychylnych dla was opinii?
- Skoro tak dużo osób twierdzi, to pewnie tak jest. Jesteśmy, jak widać po nazwiskach, dość mocną drużyną. Nie zastanawiamy się jednak nad tym, co ktoś mówi, czy gdzie nas stawiają. Przygotowujemy się bardzo solidnie. Skupiamy się na tym, co jest teraz, czyli treningi kondycyjne, siłowe, przygotowanie motocykli. Później wyjedziemy na tor i będziemy się skupiać na każdym kolejnym meczu. Oczywiście chcemy je wygrywać, każdy z zawodników będzie chciał pokazać się jak najlepiej i wynik wyjdzie sam. Nie ma sensu tworzenia napinki, czy wydawania oświadczeń w stylu "co zrobimy", "jakie miejsce zajmiemy". Liczy się to co wykonamy na torze. Takie wróżenie z fusów i stawianie celi przed prasą i kibicami ogólnie nie ma sensu, bo sport żużlowy jest bardzo ciężki i nieprzewidywalny.
Mnóstwo czynników musi się pomyślnie ułożyć, aby sukces się pojawił.
- Tak. Nie trzeba jakiejś głębokiej filozofii tworzyć, bo często bywało tak, że faworyci w pierwszej lidze spadali do drugiej. Tak że jest to trudny sport, trzeba się dobrze przygotować i z pokorą podchodzić do każdych zawodów. Aczkolwiek nie martwimy się o naszą formę. Widzę, że wszyscy są fajnie przygotowani. Wszędzie będziemy walczyć o zwycięstwo.
Niedawno zmienił się terminarz. Początkowo mieliście jechać do Opola. Teraz wydaje się, że na wstępie sezonu macie trudniej, bo zaczynacie od wyjazdu do Piły, później Rawicz, u siebie potyczka z silną ekipą Orła Łódź, a następnie kolejny wyjazd, tym razem do Gdańska.
- Tutaj też nie zwracamy zbytnio na to uwagi. Terminarz mógł być różny. Nie ma co na to patrzeć. Wiadomo, że dla każdej drużyny fajnie jest, gdy ten początek jest łatwiejszy. Na pewno pierwszy terminarz był dla nas korzystniejszy. Pewnie każdy zespół liczy na teoretycznie łatwiejsze spotkania na początku, aby się rozkręcić i dobrze wejść w sezon, jednak takie decyzje nie należą do nas. Trochę martwi mnie to, że z tym wszystkim są takie zawirowania. Ktoś znowu nie pomyślał. O terminarzu, że coś jest z nim nie tak, była mowa miesiąc temu i można było to poprawić w ciągu kilku dni i byłoby po temacie, a nie wtedy, kiedy drużyny już mają wszystko zaplanowane. Sądzę, że to następny wstyd dla organizatorów ligi.
Jak wyglądały wasze przygotowania, gdy pojawił się we Włókniarzu Tomasz Skrzypek?
- Są to takie treningi ukierunkowane na szybkość, moc, siłę. Jest to fachowiec z górnej półki i myślę, że to będzie działało tylko na naszą korzyść. Będzie z nami współpracować w całym sezonie i możemy się wspólnie przygotowywać przed każdymi zawodami. On doskonale wie, o co chodzi w żużlu, pracował kilka lat we Wrocławiu.
Co prawda wszystko zweryfikuje tor, ale jakiś czas temu prezes Świącik mówił o koncepcji składu meczowego, która zakłada obecność w nim 6 Polaków i tylko jednego obcokrajowca. Jak się pan do tego pomysłu odniesie?
- Myślę, że fajnie by tak było, ale nikt nie ma pewnego miejsca w składzie. Na pewno będziemy chcieli wszyscy pokazać się jak najlepiej i dobrze byłoby nie mieszać za bardzo składem, tylko żeby ci młodsi chłopcy mogli ze spokojem się przygotowywać…
Bo wydaje się, że to zaufanie jest bardzo potrzebne. Często jednak zawodnik po jednym, czy dwóch nieudanych biegach jest zmieniany a na kolejny mecz zapraszany jest w jego miejsce ktoś inny.
- Rozmawialiśmy o tym. Nie powinno być takich roszad, testów, wprowadzania niezdrowej atmosfery. Jest plan, który ułożyliśmy i myślę, że będziemy się go trzymać. Oczywiście jeśli nie będzie jakichś tam katastrof, to sądzę, że tak to będzie wyglądało i będziemy mogli się spokojnie przygotowywać z meczu na mecz, jednocześnie ciągle coś poprawiając oraz ulepszając.
Rozmawiał: Mateusz Makuch