Prezentacja tradycyjnie dla tego typu wydarzeń rozpoczęła się od filmu ze zdjęciami i ujęciami z sezonu 2015. Zaraz potem głos zabrał prezes klubu Paweł Sadzikowski, który przywitał zgromadzonych kibiców, sponsorów i gości specjalnych: - Nie byłoby nas tutaj bez pomocy firm, was i ludzi dobrej woli, którzy pomagają nam od kilku lat. Pomagają piąć się w górę i budować ten klub od małego kamyczka po twierdzę na miarę twierdzy Wawel. Dążymy do tego, aby klub był taki, jak ten zamek, a Królewskie Miasto Kraków miało drużynę w Ekstralidze w ciągu kilku lat. Mam nadzieję, że uda się tego dokonać ze sponsorami i z wami - powiedział.
Jako kolejny, na scenę wszedł prezes honorowy klubu, a od niedawna wojewoda małopolski, Józef Pilch. - Paweł powiedział o kilku latach, ale ja jako polityk nie mam tyle. Potrzebujemy więcej sponsorów i stadionu. Jest z nami dyrektor Zakładu Infrastruktury Sportowej, wielki sympatyk tego sportu, który obiecał, że zrobi wszystko, żebyśmy w przyszłym roku mieli piękny stadion - stwierdził. Pilch podziękował prezesowi firmy Instal, strategicznemu sponsorowi drużyny i zapowiedział wsparcie Wandy sięgające samego ministra infrastruktury. Głos zabrali także: wiceprezes klubu oraz wspomniany dyrektor krakowskiego ZIS. Bardzo byśmy chcieli, żeby w 2017 r. ten stadion przypominał stadion ekstraligowy - stwierdził. Po przemówieniach prezes Sadzikowski podziękował i wręczył upominek przedstawicielowi każdej firmy, która wspiera nowohucki speedway.
Po tej części nastąpił całkiem przyjemny przerywnik muzyczny, a w końcu kibice doczekali się wejścia na scenę zawodników reprezentujących barwy Speedway Wandy w sezonie 2016. Działacze zaprosili każdego, kto związał się umową z krakowskim klubem, a więc także Stanisława Burzę i Borysa Miturskiego z kontraktami warszawskimi. Do Krakowa nie dotarli Kenneth Hansen, Chris Harris i Patrick Hougaard, z których dwaj ostatni przesłali pozdrowienia w formie wideo. Oprócz Burzy i Miturskiego pojawili się więc Mads Korneliussen, Daniel Pytel, Edward Mazur, Sam Masters, Josh Grajczonek, Eryk Budzyń, Michał Nowiński i Wiktor Trofimow oraz trener Adam Weigel i menedżer Radosław Simionkowski.
- Każdy trener stawia sobie za cel mieć pociechę z drużyny i prowadzić tę ekipę, tak, aby kibice, działacze i sponsorzy byli zadowoleni z wyników. Kibice interesujący się żużlem wiedzą, na co tych zawodników stać, my też wiemy i dlatego ich zakontraktowaliśmy - powiedział nowy trener Wandy. - Wierzę, że będzie to bardzo udany sezon dla naszych zawodników, dostarczą oni państwu mnóstwa emocji i pokrzyżujemy plany wielu dobrym drużynom w pierwszej lidze, a kibice wielokrotnie liczniej niż dzisiaj będą oglądać mecze na stadionie. Mam też w planach rozreklamować klub, żeby Kraków istniał nie tylko jako Cracovia czy Wisła, ale także jako Wanda - to z kolei słowa nowego menedżera.
Zawodnicy, inaczej niż zwykle, otrzymywali pytania z widowni. Trafiały się całkiem dowcipne ("Jak było w Łodzi?", został zapytany Korneliussen) lub złośliwe ("Czy będziesz następcą Marcina Wawrzyniaka?" - to pytanie do Eryka Budzynia). Zawodnicy na ogół mówili o odpowiednim przygotowaniu do sezonu i nadziejach na dobre wyniki indywidualne i drużynowe. - Chciałbym podziękować działaczom, że "przygarnęli" mnie, kiedy mój macierzysty klub nie wyciągnął do mnie pomocnej ręki. Chciałbym zmazać plamę sprzed kilku lat w Krakowie - powiedział Borys Miturski. - Jeśli nie czułbym się na siłach jeździć w tych rozgrywkach z powodzeniem, nie podpisałbym kontraktu w Krakowie. Cieszę się, że tutaj trafiłem, skupiam się na swojej pracy i myślę, że kibice będą mogli podsumować mnie po sezonie. Tymczasem czeka nas kilka fajnych miesięcy - stwierdził Edward Mazur.
Na zakończenie sympatycznej i niepozbawionej humoru prezentacji działacze wzorem poprzedniego roku przystroili zawodników w tradycyjne krakowskie czapki. Na uwagę zasługuje fakt, że zdecydowanie największą sympatią kibiców cieszyli się Daniel Pytel i Mads Korneliussen (dwukrotnie wcześniej związany z Wandą). Być może sztab szkoleniowy powinien wziąć to pod uwagę przy wyborze kapitana drużyny, do którego - jak się okazało - jeszcze nie doszło.