Piotr Protasiewicz to indywidualny mistrz świata juniorów z 1996 roku. Trzy lata później sięgnął po złoto w Indywidualnych Mistrzostwach Polski. Do dzisiaj jest jednym z czołowych polskich żużlowców. Od ośmiu lat jest podporą Falubazu Zielona Góra. W swojej karierze sięgnął po osiem tytułów Drużynowego Mistrza Polski z trzema zespołami. Piotr Protasiewicz junior ma 10 lat. Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa. Jak się okazuje, płynie w nim sportowa krew. - Syn ma dopiero 10 lat i bawi się sportem. Na tyle, na ile mnie stać, pomagam mu stawiać pierwsze kroki w kartingu. W tym sporcie jest troszeczkę inaczej niż w żużlu. Szansę na karierę z prawdziwego zdarzenia mają tylko zawodnicy, którzy mają możnych sponsorów. Startują teamy, które mają potężne budżety. Mnie na to dzisiaj nie stać i wiem, że nie będę mu w stanie sam zapewnić przyszłości w tym sporcie. Bez wsparcia z zewnątrz nie ma szans na właściwą drogę rozwoju. Mój syn mimo, że ma dopiero 10 lat jest bardzo świadomy tego, że to jest zabawa maksymalnie na kilka lat - mówi żużlowiec Falubazu Zielona Góra.
Choć młodszy z klanu Protasiewiczów stawia w sporcie dopiero pierwsze kroki, już może pochwalić się pierwszymi osiągnięciami. - Do prawdziwych sukcesów jeszcze daleka droga. Aktualnie jest wicemistrzem Polski dzieci i dwudziesty w tej kategorii na świecie. Tutaj trzeba jednak zaznaczyć, że miał pecha, bo wypadł z toru, co kosztowało utratę kilku miejsc. Z roku na rok widać jednak u niego progres wyników. Widać, że ma dryg do sportu, ale tak jak wspomniałem blokadę w tym przypadku mogą stanowić finanse – wyjaśnił Protasiewicz.
Wychowanek Morawskiego Zielona Góra nie jest przekonany czy chce, aby syn został żużlowcem. Zwłaszcza, że w życiu jego syna jest jeszcze jeden sport. - Po pierwsze, to nie wiem w jakim kierunku żużel będzie zmierzał w Polsce. Po drugie wiem co ja i żona przeżywamy, kiedy syn ma zawody. Ponadto uprawia jeszcze jedną dyscyplinę. To sport z zupełnie innej beczki. Nie będę się na ten temat wypowiadał, bo nie jestem ekspertem, ale fachowcy twierdzą, że w tańcu towarzyskim ma ogromne predyspozycje. Dużym plusem jest również to, że nie potrzeba w tym przypadku tak dużych nakładów, jak na sporty motorowe. Z jednej strony jest zatem miłość do żużla, a z drugiej świadomość, że taniec towarzyski jest mniej kosztowny, a przede wszystkim nie jest tak niebezpieczny - zakończył Piotr Protasiewicz.
Przed Piotrem Protasiewiczem juniorem jeszcze daleka droga do tego, aby decydować o swojej dorosłej przyszłości. Z pewnością jednak jego pojawienie się na liście żużlowców jako kontynuatora pięknych rodzinnych tradycji, wzbudziłoby wśród kibiców ogromne emocje.
Myślałem, że przy okazji wspomnicie o Pawle - pamiętam.