Amerykańska niespodzianka dla Darcy’ego Warda. Holder: Świetnie się bawiliśmy

Najbliższe otoczenie Darcy’ego Warda sprawiło mu w lutym nie lada niespodziankę, organizując wyjazd na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Ciężko kontuzjowany Australijczyk spotkał się tam m.in. ze swoim najbliższym przyjacielem z toru.

W tym artykule dowiesz się o:

Chris Holder do tegorocznego sezonu przygotowywał się w Europie, rezygnując tym razem ze spędzenia okresu zimowego w ojczyźnie. Od początku stycznia przebywał w Kalifornii, gdzie wspólnie z Joe Parsonsem i Gregiem Hancockiem wizytował między innymi na inauguracyjnej rundzie Monster Energy Supercross w Anaheim. - Poleciałem do Ameryki na dwa tygodnie. Był tam Joe Parsons, wziąłem ze sobą Grega Hancocka i przeżyliśmy tam wspólnie naprawdę fajne chwile - przyznaje Australijczyk, który po miesiącu, miał ponowną okazję do wyjazdu do Stanów Zjednoczonych.

Najbliżsi postanowili, bowiem zorganizować rehabilitującemu się w rodzinnych stronach w Australii Darcy'emu Wardowi wyjazd do San Diego, gdzie odbywała się kolejna runda zmagań Supercrossu. Przed "Turbo Twins" pojawiła się, więc okazja do spotkania się, choć Holder stacjonował w tym czasie w swojej bazie w Wielkiej Brytanii, niedaleko Ringwood. - Rozmawiałem z Darcy’m o mojej wizycie w Anaheim, gdyż obaj jesteśmy wielkimi fanami Supercrossu. Gdy skończyliśmy rozmawiać, dostałem wiadomość od jego partnerki Lizzie, żebym nic mu nie mówił, bo zabierają go w lutym do San Diego - relacjonuje dla portalu speedwaygp.com.

Holder zdecydował się, że dołączy w USA do przyjaciół. - Byłem nakręcony, to było niesamowite. Z początku nie zamierzałem lecieć, ale pomyślałem, że byłoby świetne, gdybym wszystkim sprawił niespodziankę. Pomyślałem "cholera", mam jeszcze cztery lub pięć dni. Dzień po przybyciu, miałem odebrać Darcy’ego z posiadłości Grega. Pojechaliśmy do San Diego i było tam jak za dawnych czasów. Dokładnie tak samo jak kiedyś. Rozmawialiśmy, oglądaliśmy Supercross, świetnie się bawiliśmy. Naprawdę dobrze były go zobaczyć - cieszy się 28-latek z Sydney, który wraz z Wardem gościł także na barbecue u Billy'ego Hamilla, indywidualnego mistrza świata z 1996 roku.

Najlepszy żużlowiec świata sprzed czterech lat bardzo cieszy się na wieść o dobrym samopoczuciu przyjaciela - To naprawdę trudny czas, przez który przechodzi, ale on robi niesamowitą pracę. Zobaczyć go szczęśliwego i chcącego się angażować, tylko cię podbudowuje. Kiedy się uśmiecha powoduje, że wszystko wokół jest zupełnie inne.

Źródło artykułu: