Pierwsze wiosenne jazdy mają to do siebie, że łatwo wyciągać wnioski. Po zimowej przerwie przełatwo. Będąc na żużlowym głodzie czytamy i słyszymy, co następuje: Nicki Pedersen jest nie do zatrzymania, więc jedyna wątpliwość chwilę przed sezonem to kolor medalu indywidualnych mistrzostw świata. Tomasz Gollob zaczyna treningowe jazdy później niż inni, stąd ma niewielkie szanse na doścignięcie rywali w walce o punkty. Krzysztof Kasprzak zaiwania aż miło, dlatego znów będzie w czubie ligowych matadorów. Trudne? Jasne, że nie. Wystarczy zasugerować się dwoma zerami spowodowanymi testowaniem silnika czy złym doborem detali albo na przykład niezłym wynikiem w ciekawym towarzystwie, i wnioski gotowe. Dlatego nie przywiązuję wagi do wyników tuż przed ligowym ściganiem. Do żadnych zdobyczy, kombinacji, analiz. Każdy próbuje się dogadać ze sprzętem, ułożyć sobie odpowiednio początek sezonu, wjechać bez ciśnienia i zbędnego prężenia muskułów. Taki etap.
Zbyt proste wnioski
Kończąc ten bardzo irracjonalny sposób personalnego analizowania - zobaczcie jak zmieniłby on szanse faworytów. Jak szanse wzmocnionej zimą drużyny nagle stopniałyby niczym tegoroczny śnieg. Skoro trzykrotny mistrz świata daje się na treningu wyprzedzić początkującemu juniorowi, to czas Amerykaninowi kończyć karierę. Jeśli australijski Kangur skacze po Motoarenie jakby nie miał umiaru, to czytelny znak, że na pewno będzie liderem toruńskiej drużyny. Doświadczony junior z kolei przywozi pewne punkty w sparingach, dlatego w lidze będzie się ścigał z zamkniętymi oczami. Jeszcze byśmy znaleźli coś o szybkim Słowaku albo o chimerycznych Polakach. Ale dobra, wszystkie te zbyt proste wnioski na bok.
Pozazdrościć Toruniowi
Pozostańmy w powietrzu, ale z mocnymi argumentami. Anioły w PGE Ekstralidze będą umiejscowione wysoko. Być może najwyżej ze wszystkich ekip. Vaculik, Hancock, Holder, Przedpełski to znakomite filary budowy docelowego projektu pod oczywistym tytułem "mistrzostwo Polski". Czy postawiłbym dziś dolary przeciwko orzechom, że KS Get Well sięgnie po upragniony tytuł już w tym sezonie? Jak zawsze w speedwayu, wiele będzie zależeć od zdrowia, a dokładnie braku kontuzji toruńskich zawodników. No i postawy teoretycznie drugiej linii w polskim wymiarze. Im mniej Gomólski z Miedzińskim czy innym Walaskiem będą chimeryczni tym więcej dobrego Aniołom może się przytrafić. Bo popularnego Pawełka więcej pecha niż w zeszłym roku nie może teraz dosięgnąć. Taktyczny zmysł menedżera Gajewskiego z uśmiechniętym okiem trenera Kościechy powinny dać temu zespołowi spojrzenie, które pomoże rozstrzygnąć trudne konfrontacje. Spojrzenie, którego może pozazdrościć przynajmniej pół ligi. A za pół roku - wyniku - także i reszta.
Czarnym koniem…Wilki
Na koniec o zapleczu najlepszej ligi świata. W końcu sezon o punkty świątecznie zaczynają pierwszoligowcy. Dużo niewiadomych, sporo zagadek, no i wiele meczów do kibicowania. Wśród 11 ekip tylko te dwie kolejarskie - z oczywistych względów - skazywane są na pożarcie. Reszta ma o co jechać i kim postraszyć. Dla lokalnych fanów najciekawsze koncepcje składu przyjęli w Bydgoszczy, Częstochowie i Rzeszowie. Bo odpowiednio miejscowi kibice żyją tym, co zaprezentują Gollobowie w nowym wydaniu, jak pod Jasną Górą odnajdą się na nowo: Polis, Borowicz, Czaja, no i co pokażą przy Hetmańskiej przed chwilą ekstraligowi Lampart z Baranem wsparci Kuciapą. Dziś kandydatów do finału szukałbym wśród czwórki Włókniarz, Lokomotiv, Renault Zdunek, Stal. Zamieszania narobi pewnie ambitny Kraków i Łódź oskrzydlona koncepcją stadionu 2018. A czarnym koniem śmiało mogą być Wilki. Zdrowe podejście, obiecujący skład, niewielka presja, jedyny taki tor. No i wsparcie wiernych, krośnieńskich kibiców…
Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+
Z drugiej strony ekranu (32): Wszystko już jasne?!
Dopiero ruszyli, a już tyle wiemy. Hancock się kończy, Pedersen wybiera medale, Gollob zamyka gaz, a Kasprzak odpala race. Jak pięknie znów poczuć ten klimat!