Był rosyjski przekręt? Władimir Gordiejew: Nie miałem pojęcia, że jadę na nitro-metanolu

Materiały prasowe / Władimir Gordiejew wraz z bratem Walerijem
Materiały prasowe / Władimir Gordiejew wraz z bratem Walerijem

Władimir Gordiejew - rocznik 1950. Jeden z najbardziej utytułowanych żużlowców rosyjskich. Sportową karierę rozpoczął mając zaledwie 15 lat. Już trzy lata później otrzymał pierwsze powołanie do reprezentacji.

W tym artykule dowiesz się o:

Dwukrotny wicemistrz (1971, 1975) i raz brązowy (1973) medalista Drużynowych Mistrzostw Świata, w okresie siedmiu lat (1970-1976) pięciokrotny finalista Indywidualnych Mistrzostw Świata, czterokrotnie indywidualny i sześciokrotnie drużynowy mistrz byłego ZSRR, podzielił się swymi spostrzeżeniami na temat własnej kariery i czasów, w jakich przyszło mu uprawiać sport. Rosjanin ścigał się na żużlu przez równe trzydzieści lat. Karierę zakończył w roku 1995.

Władimir Gordiejew bardzo szybko został reprezentantem kraju
Władimir Gordiejew bardzo szybko został reprezentantem kraju

WP SportoweFakty: Jak zaczęła się ta wieloletnia przygoda z żużlem? Ktoś pana do niego przyciągnął?

Władimir Gordiejew:
Nikt mi nie doradzał ani mnie nie przyprowadzał. Na stadion trafiłem sam. W mieście wybudowano stadion z żużlowym torem. Na nim w 1963 roku zorganizowano pokazowe zawody. Przyszedłem popatrzeć ze swoim młodszym bratem Walerijem (również żużlowiec i reprezentant kraju, obecny trener Turbiny Bałakowo - przyp. red). Spodobało mi się i nieco później, w roku 1965 zapisałem się do klubu Kord. Tak wtedy nazywała się nasza drużyna.

W późnych latach sześćdziesiątych żużel miał w waszym kraju duże wsparcie. W jakich warunkach mogliście trenować i występować w zawodach?

- Na początku tamtego dziesięciolecia powstało DOSAAF (Dobrowolne Stowarzyszenie Współpracy Armii, Lotnictwa i Floty - odpowiednik naszej Ligi Obrony Kraju - dop. red.) Zajmowano się w nim przygotowaniem młodzieży do służby w armii. W tej organizacji można było poświęcić się dowolnej technicznej dyscyplinie sportu. Ja wówczas wybrałem żużel.

W trudnych czasach zimnej wojny i granicznych kordonów mieliście kontakty z czołówką zagraniczną? Mogliście z nią rywalizować i przy tej okazji czegoś się od niej nauczyć?

- W 1968 roku dostałem pierwsze powołanie na zgrupowanie reprezentacji ZSRR. To było jesienią. Przydzielono mnie do szkoleniowej grupy z dwukrotnym medalistą mistrzostw świata Igorem Plechanowem. To raczej od niego najwięcej się nauczyłem. Oczywiście usłyszałem też wtedy opowieści o naszych zagranicznych rywalach. Rok później pierwszy raz wyjechałem poza ZSRR. Były to eliminacje mistrzostw świata w Jugosławii.

Chciałbym teraz zapytać o kwestie sprzętowe. Mieliście swoje własne wyposażenie czy wszystko było państwowe, klubowe? Mogliście sami majstrować przy motocyklach? Jak często mieliście z nimi kontakt?

- Cały sprzęt, części zamienne, kombinezony, wyposażenie zawodników zabezpieczało państwo. Trenowaliśmy wspólnie, z całą drużyną, według opracowanych przez trenera grafików. Najczęściej było tak, że na torze jeździliśmy dwa-trzy razy w tygodniu.

Rosjanie startowali wyłącznie na standardowych Jawach
Rosjanie startowali wyłącznie na standardowych Jawach

Nieładnie jest zaglądać komuś do portfela, ale z czego się utrzymywaliście? Czołowym zawodnikom płacił klub, czy trzeba było chodzić normalnie do pracy?

- W ZSRR nie było nawet namiastek zawodowstwa, wszyscy sportowcy zatrudnieni byli na etatach przedsiębiorstw. Chodziliśmy normalnie do pracy, a stamtąd zwalniano nas do klubu. Dostawaliśmy pensje w zależności od wykształcenia i zajmowanego stanowiska. Ja dorobiłem się wyższego wykształcenia. Ukończyłem Moskiewski Instytut Kultury Fizycznej i Sportu ze specjalnością auto-moto.

W roku 1975 w Goeteborgu startował pan w finale Indywidualnych Mistrzostw Świata i zajął wysokie piąte miejsce. Po pewnym czasie ogłoszona została dyskwalifikacja za używanie niedozwolonego nitro-metanolu. Może nam pan teraz powiedzieć czy ktoś z wysoko postawionych ludzi, z chęci przywiezienia do Związku Radzieckiego zwycięstwa, zmuszał pana do nieczystych zagrywek? Miał pan później jakieś problemy z powodu tej dyskwalifikacji?

- W finale w Goeteborgu byłem jedynym startującym Rosjaninem. Do Szwecji pojechał ze mną opiekun kadry narodowej, trener Boris Samorodow. Był też obecny Giennadij Kurylenko. Motocykle przygotowywali mi oni dwaj, stąd ja o tym nitro-metanolu nie miałem żadnego pojęcia. Dowiedziałem się dopiero jak z FIM przysłano wyniki kontroli i analizę paliwa do Moskwy. Wezwano mnie wtedy "na dywanik" w kierownictwie DOSAAF i kazano pisać obszerne wyjaśnienia. Wiem tylko tyle, że potem nasza federacja wysyłała swoje pismo do centrali FIM.
[nextpage]
W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych osiągaliście dobre, nagradzane medalami wyniki w rywalizacji drużynowej. Indywidualnie już nie było tak różowo. Jakie były tego przyczyny?

- Główny problem krył się w sprzęcie. My jeździliśmy zawsze na standardowych motocyklach, które nam dostarczała Jawa. W drużynówce było łatwiej chyba dlatego, że techniką jazdy, współpracą na torze, a często ryzykancką brawurą kompensowaliśmy przewagę technologiczną rywali. Nie mieliśmy możliwości tuningowania sprzętu. Nie wolno nam było nawet posiadać obcej waluty. Na wszystkie zagraniczne wyjazdy mieliśmy wyznaczonych kierowników i "opiekunów". Sami pojechać nigdzie nie mogliśmy.

Rozmówca stawał na podium ze słynnym Ivanem Maugerem
Rozmówca stawał na podium ze słynnym Ivanem Maugerem

Jakie były wasze relacje z Walerijem? Pomagaliście sobie wzajemnie czy byliście raczej indywidualistami skrywającymi swoje sekrety?

- Walerij jest ode mnie młodszy, więc jako starszy brat jak mógłbym mu nie pomagać? Nie mieliśmy też przed sobą żadnych sekretów. Obaj kochaliśmy i nadal kochamy żużel - on wypełnił prawie całe nasze życie.

Miał pan okazję ścigać się na dwóch słynnych brytyjskich stadionach. Mam na myśli Wembley i Manchester. Jakie ma pan stamtąd wspomnienia? Zdarzyły się może propozycje promotorów, aby występować w British League?

- Propozycje od klubowych promotorów były, ale w tamtych czasach niestety niemożliwe do spełnienia. Nigdzie nas wtedy nie wypuszczano. Swoje starty na wspomnianych przez pana stadionach, choć wiele czasu już minęło, zawsze wspominam z sentymentem i wielką przyjemnością.

Po roku 1975 w rosyjskim żużlu nastał kryzys. Czyżby jego powodem była pokoleniowa zmiana? A może sport nie był już tak mocno wspierany jak wcześniej?

- Raczej to pierwsze. My powoli kończyliśmy międzynarodowe występy, a nowych talentów akurat wtedy nie pojawiło się za wiele. Tak się zdarza, są takie okresy nie tylko w żużlu. Wsparcie rządowe było nie mniejsze, państwo nadal popierało mocno sport.

Władimir Gordiejew był silnym punktem rosyjskiej drużyny
Władimir Gordiejew był silnym punktem rosyjskiej drużyny

Pańska kariera była bardzo długa. Pozostawiła jakieś ślady w postaci kontuzji? Pozostał pan przy sporcie czy znalazł sobie inne zajęcie?

- Gdy kończyłem miałem 45 lat. Kontuzji oczywiście zdążyłem nałapać. Łamałem sobie obojczyki, nogi i żebra. Miałem też silny wstrząs mózgu, jaki zdarzył się kiedyś na zawodach w Anglii. Pod sam koniec kariery, praktycznie dla zarobku, startowałem trochę w klubach Finlandii. Ciężko było potem to wszystko rzucić, ale upływ lat i kontuzje zrobiły swoje.

Rozpadł się nam ZSRR, nadeszły trudne ekonomicznie czasy, ubywało klubów, sport tracił na znaczeniu. Musiałem poszukać sobie pracy, bo przecież trzeba było utrzymać rodzinę. Praca trenera zawsze była moim marzeniem. Mógłbym wiele nauczyć i przekazać młodym swoje doświadczenia. Niestety takie przyszły teraz czasy, że żużel w Rosji ledwie dyszy. Mamy wszystkiego trzy kluby, młodzież nie garnie się masowo, bo i nie ma za bardzo do czego. Kogo zatem miałbym trenować?

W imieniu polskich czytelników bardzo dziękuję panu za wszystkie wypowiedzi.

- Nie ma za co dziękować. Muszę szczerze przyznać, że rad jestem że byłem żużlowcem. Dzięki temu zjeździłem wiele krajów, poznałem sporo interesujących ludzi. Udało się także przez te lata trochę powygrywać. Pozdrawiam serdecznie wszystkich miłośników żużla.

Rozmawiał Jacek Cholewiński

---

Od autora: specjalne podziękowania kieruję do Romualda Hetmanisa (Wielka Brytania) za pomoc w opracowaniu wywiadu, a także do Aleksandra Michajłowa (Rosja) za udostępnienie archiwalnych fotografii.

Źródło artykułu: