Rośnie nowy tuner z Polski. Z jego usług już korzystają nie tylko Polacy

W wieku trzydziestu dziewięciu lat Stanisław Burza postanowił, że powoli schodzi z żużlowej sceny jako czynny zawodnik. Na brak zajęć w swoim ukochanym sporcie nie będzie jednak narzekał.

W tym artykule dowiesz się o:

WP Sportowe Fakty: Podczas meczu Speedway Wandy Instal Kraków z KSM-em Krosno widzieliśmy pana krzątającego się przy boksach młodzieżowców gospodarzy. Był pan też na treningach krakowian w Żarnovicy. To efekt jakiejś większej współpracy?

Stanisław Burza: Pomagam zarówno juniorom i seniorom, ale moja uwaga skupiona jest na chłopakach z Tarnowa. Pewna kooperacja pojawiła się już w zeszłym sezonie, a teraz jestem obecny na treningach i podczas zawodów. Przygotowuję im sprzęt oraz staram się przekazywać swoją wiedzę i doświadczenie nabyte w tym sporcie. Podpatruję ich na torze, obserwuję jakie błędy popełniają. Staramy się je na bieżąco eliminować. Kiedy jak nie teraz? Słuchają uważnie. Myślę, że niedługo będziemy widzieć efekty.

Zwłaszcza w wychowanku Unii Tarnów, sprowadzonym przed tymi rozgrywkami do Krakowa - Eryku Budzyniu, drzemie olbrzymi potencjał. Potrafił zwyciężyć trudny bieg "seniorski" pod koniec spotkania, który być może zaważył o końcowym sukcesie krakowian.

- Bardzo podoba mi się jego sylwetka na motocyklu. Daje maszynie jechać. Nie boi się "krótkiej", czy "długiej". Kiedy trzeba potrafi wypuścić się na "orbitę". Przed wspomnianym biegiem widziałem, że wcześniej "prowadził się" zdecydowanie za blisko krawężnika. Zasypiał też na starcie. W najważniejszym momencie potrafił jednak się skupić i zwyciężył wyjście spod taśmy. Następnie poszerzył jazdę i wyszło świetnie. Tak to omówiliśmy i udało się zrealizować w stu procentach. Czuł, że tamta ścieżka przy bandzie niesie i nie miał obaw żeby tam wjechać.

Czy widok "cywila" Stanisława Burzy w parku maszyn przy zawodnikach, a do tego brak umowy w lidze polskiej to znak, że powoli zawiesza pan buty żużlowe na kołku i odchodzi powoli na tę przysłowiową emeryturę?

- W jakimś sensie tak. Nie jestem już młodym zawodnikiem. Liczę się z tym, że będzie trzeba się zająć czymś innym. Teraz mój czas absorbuje pomoc tym młodym chłopakom.

Mnóstwo czasu spędza pan również w warsztacie.

- Na okrągło dłubię przy silnikach. Siedzę w swoim garażu nieprawdopodobne liczby godzin. Nie znajduję chwili dla siebie i dla swoich motocykli. Kilka srok za ogon ciężko złapać. Chciałbym robić coś porządnie, dlatego skupiam się na tej nowej roli. Cóż, zdaję sobie sprawę i trzeba sobie powiedzieć szczerze, że zawodniczo to są moje już ostatnie chwile i podrygi.

Eryk Budzyń jest jednym z zawodników, który korzysta z rad Stanisława Burzy
Eryk Budzyń jest jednym z zawodników, który korzysta z rad Stanisława Burzy

Jeszcze w sezonie 2015, kiedy nie mógł pan zakotwiczyć w żadnym polskim klubie, zastanawiał się pan całkowitą rezygnacją z rodzimej ligi, kosztem wyjazdu na Wyspy Brytyjskie. Tamtejszy klimat jest panu doskonale znany m.in. z występów w Coventry czy Berwick. Lubi pan tam wracać?

- Temat upadł właśnie ze względu na dużą liczbę przygotowywanych jednostek napędowych. Nie mogę też komuś powiedzieć: "Sorry chłopie, ale ja sobie jadę na ligę angielską, a tym sobie radź i szukaj mechanika". Jak już się zobowiązałem, że jestem z kimś, to muszę być dyspozycyjny. Nie mówię tylko o jeźdźcach z Tarnowa, bo tych zawodników chętnych na moje usługi jest coraz więcej. Z różnych części Polski, a nawet Europy. Jestem ukierunkowany pod kątem robienia silników oraz ich serwisowania. Oczywiście, zobaczycie mnie jeszcze w jakiś turniejach, ponieważ z tym nie da się zerwać ot tak. Ciągnie mnie na tor, ale lidze mówię stanowcze nie.

Czy między innymi przez ten nawał obowiązków pana ostatnia przygoda z Orłem Łódź wyglądała tak jak wyglądała?

- Nie da się ukryć, że odczuwałem pewien nawał różnych obowiązków już w zeszłym roku, gdy jeździłem w Łodzi. Nie miałem kiedy "zrobić" sobie sprzętu, przeglądnąć go po dwóch, trzech zawodach. Następnie pojechałem prosto na trening i powiedziałem sobie: "Tak nie można. Tego pogodzić się nie da". Widać to było kiedyś po Jacku Rempale. Przygotowywał zawodnikom silniki i jeszcze startował. Potem garaż jest zasypany sprzętem. Trzeba w nim siedzieć dzień i noc.

A pojawiały się przed tym sezonem jakieś oferty czy zapytania?

- Odprawiałem z kwitkiem wszystkich w zeszłym roku kalendarzowym. Komunikowałem wprost, że nie mam zamiaru jeździć w lidze i odmawiałem.

Rozmawiał: Kamil Hynek 

Komentarze (0)