Jakub Jamróg trafił ze sprzętem. "Jeden silnik jest cudowny"

Jakub Jamróg udanie rozpoczął zmagania w Nice PLŻ. Podczas inauguracyjnego meczu w Rzeszowie był liderem swojej drużyny (11+1). Jak mówi, to zasługa zmian, jakich dokonał w zimie oraz szybkich silników, przygotowanych przez Jacka Rempałę.

WP SportoweFakty: Udanie rozpocząłeś rozgrywki Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Byłeś liderem Orła w meczu w Rzeszowie i widać było, że dysponujesz szybkimi motocyklami.

Jakub Jamróg: Dużo działo się w trakcie przerwy zimowej - dokonałem zmian w moim teamie, przygotowaniach i motocyklach. Dziękuję Jackowi Rempale za świetnie przygotowany sprzęt. Trafiliśmy idealnie z jednym silnikiem. W zasadzie wszystkie mi "jadą", ale ten jeden jest cudowny. Muszę na niego chuchać i dmuchać. Poza tym zmieniłem też dużo w ustawieniach motocykli. Jeżdżę na całkowicie innych przełożeniach. Testowałem to już pod koniec zeszłego sezonu i przyznam, że zdaje to egzamin. Czuję się bardzo szybki.

W twoim życiu też sporo się zmieniło.

- Tak. Wziąłem ślub, mam piękną żonę i jest stabilizacja. Jest spokojniej, o wiele mniej nerwowo. Po dojechaniu do mety na końcu, potrafię usiąść w parku maszyn i wszystko przemyśleć. Umiem szybko znaleźć receptę na słabo przejechany wyścig.

Najgorzej jest wtedy, gdy wkradnie się nerwowość, bo później kompletnie można się pogubić.

- Otóż to. Jak się "przywiezie" zero, to człowiek nieraz "przewali" wszystko do góry nogami, a tu wystarczy zmienić detal. Po nieudanych wyścigach czasami mam ochotę krzyknąć albo w coś kopnąć. Na szczęście szybko się uspokajam i skupiam na poprawie.

Żeby punktować na torze w Rzeszowie, trzeba dysponować szybkim sprzętem. To dobry prognostyk, że ty na początku sezonu "trafiłeś" z motocyklami.

- Nie chcę zapeszać, ale jest naprawdę dobrze. Mam cztery kompletne motocykle i praktycznie każdy jest bardzo szybki. Tak jak wspomniałem, jeden jest wyjątkowy. Razem z Jackiem Rempałą spróbujemy wdrożyć takie same ustawienia do innych silników. Jestem zadowolony, ale nie popadam w hurraoptymizm, zamierzam ciężko pracować. To jest dopiero początek sezonu i czeka mnie jazda na wielu ciekawych i nowych torach. Na nich też trzeba będzie się szybko odnaleźć.

Przed rokiem na torze w Rzeszowie startował na co dzień syn Jacka Rempały - Krystian. Jacek zatem doskonale wiedział jak dobrać sprzęt pod tą nawierzchnię.

- Jestem z Jackiem w stałym kontakcie. Miał nawet przyjechać ze mną do Rzeszowa, ale ostatecznie został w warsztacie ze względu na masę obowiązków. On doskonale wie jak ustawić motocykle na tor w Rzeszowie. Cieszę się, że wszystko spisuje się jak należy.

Dzięki mediom społecznościowym wiem, że podczas zimy nie próżnowałeś.

- Zima była dość obfita. Ja nie lubię się chwalić ile biorę na klatę albo ile przebiegnę. Chciałem się jednak podzielić z kibicami tym, że nie tylko leżę na plecach i odpoczywam w Australii. Praca była ciężka, ale w zaciszu. Ja lubię sobie poćwiczyć sam i bez większego rozgłosu. Muszę przyznać, że do tego sezonu przygotowałem się solidnie.

Nie chciałeś wyjechać po raz drugi do Argentyny? W tym roku w Indywidualnych Mistrzostwach tego kraju wystąpili Dawid Stachyra i Paweł Miesiąc.

- Pod względem sportowym nie. Mam tam jednak wielu przyjaciół, z którymi utrzymuję kontakt i marzę o wyjeździe do Argentyny. Jak chłopaki publikowali stamtąd zdjęcia, to aż mnie ciągnęło, żeby wsiąść w samolot i polecieć! Nie wykluczam, że jeszcze kiedyś tam polecę. Na pewno jednak w innym systemie i na krócej. Inaczej do tego podejdę. W minionym roku bardzo zależało mi na wygranej w tych mistrzostwach. Udało mi się to osiągnąć, ale dość mocno się "wypompowałem" i z tego względu miałem ciężki początek sezonu.

Prezes Witold Skrzydlewski obstawiał, że zdobędziesz na torze w Rzeszowie trzy punkty. Chyba zamknąłeś mu usta swoim dobrym występem.

- Prezes Skrzydlewski ma taki system motywacyjny. Przyszedł po tym meczu do parkingu i powiedział, że go zawiodłem, bo zdobyłem więcej niż trzy punkty. Z prezesem jest wesoło i bardzo go cenię. Niejednokrotnie wypowie dużo krytycznych słów, ale mówi to szczerze, a ja takich ludzi szanuję, bo potrafią powiedzieć to, co myślą i nie są dwulicowi. Prezes nas tak motywuje i to działa, bo chcemy zrobić mu na przekór.

Czy cieszysz się, że tak wcześnie można było rywalizować w meczu ligowym?

- Tak. Szczerze powiedziawszy, byłem w szoku i optowałem za tym, żeby przełożyć pierwszą kolejkę. Widziałem co się działo - było zimno, a silniki w taką pogodę zupełnie inaczej pracują. Teraz już jestem zadowolony, wiedząc jaki wynik osiągnąłem. Dobrze, że odjechaliśmy dużo treningów, bo widać tego efekty. Tor w Łodzi jest w stanie przyjąć bardzo dużo wody i da się na nim jeździć. Byłem na treningach w Żarnowicy i ślizgałem się tam na "betonie". Sądzę, że po trzydniowym pobycie na Słowacji i przyjechaniu na mecz do Rzeszowa, takiego wyniku by nie było.

[b]Rozmawiał Mateusz Kędzierski

[/b]

Źródło artykułu: