Niels Kristian Iversen udanie rozpoczął piątkowy mecz. Z najlepszym czasem dnia wygrał swój pierwszy wyścig. W swojej drugiej gonitwie przegrał podwójnie, jednak para Grzegorz Zengota - Peter Kildemand była tego wieczoru bardzo mocna. Niezbyt udany dla niego był również kolejny start, gdzie dopiero na dystansie uporał się z Bartoszem Smektałą.
Swoją wartość Duńczyk pokazał lecz ponownie w kluczowym dla losów całego spotkania momencie. Z Bartoszem Zmarzlikiem przywiózł do mety pięć punktów w 12 biegu, po którym Stal Gorzów zaczęła wielki marsz po dwa punkty. - Nie za bardzo cieszy mnie mój wynik. Siedem punktów to z kolei nie też taka tragedia. Mogło być gorzej. Ważne, że drużynowo wygraliśmy - powiedział "PUK".
Na koniec spotkania Iversena spotkała jednak niemiła niespodzianka. Mimo że był awizowany do piętnastego wyścigu, to ostatecznie został zastąpiony przez Zmarzlika. - Jestem zły na trenera, bo powiedział mi, że pojadę w tym wyścigu, a jak już założyłem kask i byłem gotowy do wyjazdu na tor, to oznajmił, że jedzie Bartek. Poczułem się naprawdę jak idiota. Jestem zawiedziony tą sytuacją. Sądzę, że mój dorobek punktowy w tych czterech pierwszych biegach był wystarczający do tego, by pojechać po raz piąty. Nie mam jednak wpływu na takie sytuacje i nic nie mogłem zrobić.
A co o całej sytuacji sądzi były trener Stalowców, a obecnie odpowiedzialny za młodzież Piotr Paluch? - Niels nie miał tak dobrych startów jak Bartek i mimo że był szybki na trasie, to zaufaliśmy naszemu juniorowi.
Rozgoryczenie Duńczyka spotkało się jednak z dobrą postawą Zmarzlika, który spełnił swoje zadanie w tym biegu i z Krzysztofem Kasprzakiem postawił kropkę nad i. Sytuacja ta poszła więc później w zapomnienie i wszyscy kibice cieszyli się z końcowego wyniku.