Fogo Unia Leszno przegrała w Tarnowie drugie spotkanie w tym sezonie. Sytuacja zespołu, który prowadzi Adam Skórnicki, robi się coraz trudniejsza. - Przed tym meczem napisałem, że dla obu ekip to spotkanie o prawie wszystko. Celowo użyłem stwierdzenia "prawie", bo mam świadomość, że dopiero wchodzimy w sezon. Prawda jest jednak taka, że dziś była jazda o presję, atmosferę i punkt wyjścia przed kolejnymi meczami - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Jacek Frątczak.
W ocenie naszego rozmówcy, problemy mistrzów Polski wynikają w dużej mierze z braku Emila Sajfutdinowa. - Nie zmienia to jednak faktu, że ta drużyna jedzie raczej poniżej oczekiwań. Przegrali z zespołem, który przez większość fachowców nie jest postrzegany jako kandydat do play-off. Oni zdali jednak dziś egzamin. Podgrzewanie atmosfery w Lesznie nie ma sensu, bo doskonale rozumiem, jak trudna jest teraz ich sytuacja. Sam pamiętam, jak przegraliśmy z Falubazem w 2010 roku pierwszych kilka spotkań. Na samym końcu zdobyliśmy jednak srebrny medal. Działacze Unii muszą zachować zdrowy rozsądek. To nie jest jeszcze stracony sezon. Mają teraz presję, której im nie zazdroszczę. Spadnie na nich krytyka, ale za wcześnie, by mówić, że coś zostało przegrane - wyjaśnia Frątczak.
Były menedżer Falubazu twierdzi, że przełomowym momentem dla Byków może okazać się spotkanie z ekipą Get Well Toruń. - Takie spotkanie może być punktem zwrotnym. Wygrana w takim meczu może zadziałać podwójnie motywująco. To dobra trampolina. Zarządzający klubem muszą podejść rozsądnie do tematu - przekonuje Frątczak.
Podczas niedzielnego spotkania w Tarnowie gościom zabrakło punktów Tobiasza Musielaka i Piotra Pawlickiego. Ten drugi zawiódł także na inaugurację ze Stalą Gorzów. - Piotr Pawlicki udowodnił nam, że jest wartością dla polskiego żużla. Należy mu życzyć jak najlepiej. Obawiam się jednak w jego przypadku jednej rzeczy. Pamiętajmy o kwestii związanej z Grand Prix. Kiedy zawodnik jest bez formy, ten cykl działa jak kula u nogi. To może go jeszcze bardziej pogrążyć, bo wtedy zaczyna brakować czasu. W kryzys wpada się bardzo szybko, ale trzeba zdecydowanie więcej, by wrócić na właściwe tory. Obym się mylił, ale Piotrkowi może być bardzo ciężko. Za chwilę pojawi się jeszcze liga szwedzka i wtedy to będzie już cyrk na całego. Tak samo było w ubiegłym roku z Krzysztofem Kasprzakiem - dodaje na zakończenie Frątczak.