Ziemowit Ochapski: Stranieri wykończą nasz speedway?

Kilka dni temu media obiegł raport, z którego wynika, że niemal połowę żużlowców w polskich ligach stanowią obcokrajowcy. Sytuacja ta ma miejsce właściwie od dawna, ale dopiero po tej publikacji zaczął się prawdziwy płacz i lament kibiców załamanych tym, że ich ukochane rozgrywki zostały ograbione z polskości. A ja na to: bez paniki!

Generalnie od zawsze jestem za tym, żeby w lidze rywalizowali najlepsi. Nie ma dla mnie większego znaczenia czy "rajder" jest Szwedem, Duńczykiem, Australijczykiem lub Polakiem. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że mieszkam w Polsce i dobrze by było, gdyby w rodzimych rozgrywkach nasi nie robili jedynie za tło dla reszty. Ba, krajowi "kolarze" stanowią zazwyczaj magnes przyciągający tłumy na trybuny. Ale czy nam ich naprawdę brakuje? Toruń ma Jagusia, "Miedziaka" i Kościechę. W Lesznie brylują Kasprzak, "Bally" oraz Przemek Pawlicki. Zielona Góra to "Protas", Walasek, Dobrucki i "Zengi". Częstochowa straszy Gapińskim, we Wrocławiu publikę rozgrzewają "Ogór" z "Jeleniem", a Gorzów ma niezatapialnego Tomka Golloba. W Bydgoszczy i Gdańsku hasać będą sobie natomiast odpowiednio "Chrzanek" oraz "Skóra". Mowa tu oczywiście o Polakach, którzy mają najczęściej spory wpływ na wyniki swoich teamów. Mało? To spójrzcie na Elitserien, a liczba klasowych Szwedów wpędzi was w depresję.

Kibice narzekają, że zagraniczne "wynalazki" zabierają ekstraligowe miejsca zawodnikom z kraju nad Wisłą. Guzik prawda. "Rajderzy" kalkulują i często o wiele bardziej opłaca się być liderem na zapleczu niż zapchajdziurą w elicie. Dzięki temu wszystkiemu mamy możliwość oglądania topowych żużlowców we wszystkich ligach i każda klasa rozgrywkowa ma swoje gwiazdy. Komuna się skończyła, a kiszenie się we własnym sosie na dłuższą metę jest nudne.

Ostatnimi czasy krytykuje się polskie kluby za to, że faworyzują zagranicznych młodzieżowców i pomagają im rozwijać kariery. Trzeba jednak spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć sobie, że nasza liga jest najsilniejsza na świecie i powinniśmy szczycić się tym, że kształtuje się tu tak wiele talentów, a nie psioczyć. Obcokrajowcy nie zagarnęli wszystkich numerów juniorskich i miejsce dla każdego zdolnego Polaka się znajdzie. No, może nie dla każdego, ale nikt nie będzie sadzał na ławie kogoś z naprawdę wielkim potencjałem. Niepotrzebna jest nam fabryka miernot i jeździć powinni jedynie najlepsi. Niemożliwością jest wychowanie każdego roku dwudziestu superżużlowców. Kilku na cztery-pięć sezonów to liczba moim zdaniem wystarczająca do tego, abyśmy w przyszłości nie cierpieli na przypadłość gnębiącą Szwedów.

Owszem, możecie powiedzieć, że większość naszych kluczowych "rajderów" to już wiekowi ściganci, i że systematycznie będą zawieszali kevlary na kołku. Prawda. Ale prawdą jest też, że będzie się to odbywało systematycznie, i że miejsce tych najstarszych będą zajmowali kolejni młodzi gniewni.

Tak to bywa w najlepszych ligach świata, że "towar z importu" traktuje się jak swój. Barcelona wychowała Messiego i nikt z tego powodu nie płacze, bo mają w składzie również kilku chłopaków z osiedla. Żyjemy w Unii Europejskiej i nie bierzmy przykładu z Rosji, bo widać co obecnie dzieje się z tą ich "ograniczoną" ligą.

Ziemowit Ochapski

Źródło artykułu: