O losach rywalizacji zadecydowała piętnasta gonitwa spotkania, w której gospodarze zwyciężyli 4:2. - Bardzo chciałem wygrać ten ostatni bieg, najlepiej parowo na 5:1. Nie było tam żadnego kalkulowania. Cieszę się, bo pokazałem, że mogę jeździć pod presją i nie robi mi to żadnego problemu. Lubię "tę chwilę". Martwi mnie jedynie to, że dzieje się tak po wypadkach. Wtedy się otrząsam. Znowu jestem poobdzierany, ale najważniejsze, że wygraliśmy - powiedział jeden z bohaterów niedzielnego spotkania w Zielonej Górze Patryk Dudek.
Zawodnik Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra twierdzi, że z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych mecz stał się loterią. - Przy tej pogodzie mogliśmy zarówno wygrać, jak i przegrać. Na pewno byłoby to sporym zaskoczeniem, gdybyśmy przegrali mecz na własnym torze z Rybnikiem. Jednak te warunki torowe były zmienne. Widać to też było po zawodnikach, którzy najpierw wygrywali, a potem przegrywali - zauważył.
- Andreas Jonsson się pogubił, za to Max Fricke się dopasował. My też szukaliśmy ustawień do ostatniego biegu. Dobrze, że powtórzyliśmy ten piętnasty bieg, ponieważ dzięki temu odnaleźliśmy przełożenie. Udało mi się wygrać start i zwyciężyliśmy - wyjaśnił Dudek.
ZOBACZ WIDEO Magnus Zetterstroem - wiek w żużlu nie jest granicą
{"id":"","title":""}
Podczas niedzielnych zawodów największym problemem był padający śnieg. Ponadto zielonogórzanie borykali się z awarią taśmy startowej. - Jeździłem w takich warunkach na zakończeniu kariery Rafała Dobruckiego. Pierwsze trzy czy pięć biegów było przy podobnych opadach. Jednak nie wiem, czy jest to presja telewizji czy też nie, ale mogliśmy odczekać po tych drugich opadach kilkanaście minut, ponieważ zaraz później wyszło słońce. Widać, że dalej jest czyjaś, nie wiadomo czyja, presja. W ogóle nie patrzymy na zdrowie zawodników, tylko na to, żeby odjechać zawody - stwierdził Dudek. - W takich warunkach jest niebezpiecznie. Stawia motocykl, nie jest równa przyczepność pod kołem, więc trzeba uważać. Każdy z nas ma jakieś zrywki, więc trzeba jakoś z tego korzystać. W trakcie deszczu jest to duży problem. Ten drugi opad w trakcie spotkania zepsuł nam przełożenia i widowisko. Niestety, na aurę nie mamy jeszcze wpływu - dodał.
W niedzielnym meczu nie brakowało defektów. W ocenie Dudka, były one wynikiem trudnych warunków torowych. - W pierwszym biegu defekt zanotowali Krystian Pieszczek i Piotr Protasiewicz. Mokra szpryca jest ciężka dla motocykla. Ta "glaja" wszędzie wpada i powoduje defekt. To właśnie sprawia, że nie wiemy na czym stoimy. Jechaliśmy ten mecz praktycznie na wyjeździe, ale ważne są zdobyte dwa punkty. To spotkanie pokazało też, że Rybnik będzie psuł trochę krwi w tym sezonie. Dzięki Bogu mamy ich już za sobą - zakończył zawodnik Falubazu.