Niedzielna rywalizacja w Zielonej Górze była zaskakująco wyrównana. Rybniczanie postawili silny opór, zdobywając na wyjeździe czterdzieści trzy punkty. Trener Marek Cieślak przyznał po meczu, że kluczowy wpływ na nie najlepszą dyspozycję Ekantor.pl Falubazu miały warunki pogodowe. Jego zdanie podziela ekspert naszego portalu, Jacek Frątczak.
- Nie od dziś wiadomo, że gdy drużyna przystępuje się do meczu na własnym torze, to warunki pogodowe mogą zadziałać destrukcyjnie i całą koncepcję związaną z przygotowaniem nawierzchni kompletnie zaburzyć. Nieraz przekonywaliśmy się w takim przypadku, że gospodarz tracił handicap toru. Pojawia się problem, bo zawodnicy mają zakodowany w głowie pewien model przygotowań sprzętu i jego dopasowania do swego toru. To samo dotyczy ścieżek, do których się przyzwyczaili. Zdarza się, że w lepiej radzą sobie w takim przypadku goście, którzy przyjeżdżają w ciemno i dopiero na miejscu stawiają na konkretne ustawienia sprzętowe. Właśnie z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w Zielonej Górze i nie był to przypadek odosobniony - zaznaczył Frątczak.
Nie zmienia to jednak faktu, że zielonogórskiej drużynie daleko jeszcze do optymalnej formy. Widać to było zarówno w meczu z ROW-em, jak i tydzień wcześniej w Toruniu. - Podstawowym zmartwieniem jest brak systematyki w jeździe na początku tego sezonu. Dostrzegam zbyt duże wahania formy poszczególnych zawodników. Wystarczy wziąć przykład Jasona Doyle'a, który w Toruniu miał bardzo skromny dorobek punktowy, a w niedzielę na własnym torze zanotował wynik dwucyfrowy. W zasadzie każdy z zielonogórzan ma słabsze momenty. Nawet jeden z biegów Patryka Dudka był w meczu z ROW-em Rybnik kompletnie nieudany. Widać wyraźnie, że zawodnicy z Zielonej Góry nie osiągnęli jeszcze pułapu formy, jaki wynikałby z ich potencjału. Z powodu problemów pogodowych sezon w Polsce nie wszedł jeszcze na pełne obroty, a brak rozjeżdżenia, jaki doskwierał zawodnikom, wyraźnie robi swoje - podkreślił Frątczak.
Prawdziwym sprawdzianem dla zielonogórzan będzie kolejny ligowy mecz na własnym torze. 1 maja zawita tam Fogo Unia, która mimo problemów kadrowych pokonała w piątek Get Well Toruń. - Chciałem oddać szacunek klubowi z Leszna. Nie spodziewałem się, że mając takie problemy zdrowotne i znaki zapytania przy Peterze Kildemandzie i Danielu Kaczmarku, drużyna ta zdoła wygrać z torunianami. Zakładałem raczej, że dozna nieznacznej porażki. Leszczynianie przystępowali do meczu pod ogromną presją, ale dali radę, spisując się lepiej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Wydaje się zatem, że Fogo Unia najgorsze ma już za sobą. W przypadku porażki z torunianami mogliśmy być świadkami apogeum kryzysu w Lesznie, ale stało się inaczej i można powiedzieć, że mistrz Polski wrócił do gry o najwyższe cele. Drużyna ta nie mogłaby wyobrazić sobie teraz niczego lepszego niż wygrana nad Falubazem - stwierdził ekspert naszego portalu.
Atutem toru będą dysponować w niedzielę zielonogórzanie, ale Fogo Unia nie stoi w żadnym wypadku na straconej pozycji. - Wszyscy wiemy, że relacje leszczyńsko- zielonogórskie można porównać do tych derbowych i takie mecze rządzą się swoimi prawami. Trudno przewidzieć jak ułoży się to spotkanie, ale jedno jest pewne: zarówno dla Falubazu, jak i Unii jest ono kluczowe. Leszno już teraz jest mocno rozpędzone, a pokonanie kolejnego z pretendentów do tytułu mistrzowskiego, i to na wyjeździe, oznaczałoby ostateczny powrót do gry i zapowiedź tego, kto będzie rozdawać karty w drugiej części sezonu. Tak jak wspomniałem, główną przyczyną słabszego występu Falubazu z ROW-em były warunki torowe, ale pewien deficyt w szeregach tej drużyny także został ujawniony. Unia, mimo braku Emila Sajfutdinowa, może zawalczyć o dobry wynik w Zielonej Górze. Biorąc pod uwagę dyspozycję Falubazu w dwóch pierwszych spotkaniach, drużynę tę czeka trudne zadanie - skwitował Frątczak.