Podczas rywalizacji w Lesznie toruńscy zawodnicy wygrali pod względem indywidualnym tylko sześć wyścigów. Trzykrotnie na pierwszej pozycji przyjeżdżał na metę Greg Hancock, jedną wygraną zanotował Paweł Przedpełski, a dwie - Martin Vaculik. Trener Robert Kościecha przyznaje, że to zdecydowanie za mało, by myśleć o korzystnym wyniku w spotkaniu.
- W tym meczu rzeczywiście mieliśmy problem z wygrywaniem startów spod taśmy, a także z rozegraniem pierwszego łuku. Nie było w zasadzie większych mijanek na torze, mieliśmy problem z tym elementem i nie mogliśmy go opanować aż do ostatniego biegu. Ze startu radził sobie Greg Hancock. Dzięki temu udało mu się wygrać trzy wyścigi - mówił po meczu w Lesznie Kościecha.
Postawa wspomnianego Amerykanina była dla Get Well Toruń powodem do zadowolenia. Hancock zmazał plamę za nieudaną inaugurację Ekstraligi, zdobywając w sześciu biegach piętnaście punktów. - Po tym spotkaniu możemy być z jego postawy jak najbardziej zadowoleni. Mówiłem już wcześniej, że trzeba dać mu czas. Myślę, że Greg jest w stanie utrzymać wysoki poziom, jaki pokazał w Lesznie - dodał.
Po porażce z Fogo Unią torunianie mają do wyciągnięcia sporo wniosków. Nie ma jednak obaw, by w poczynania drużyny wkradł się niepokój. - Wiedzieliśmy, że mecz w Lesznie będzie bardzo ciężki i to się potwierdziło. Nie ma jednak powodów do paniki. Wygraliśmy pierwszy mecz u siebie z Falubazem, a teraz przyszła po prostu pora na porażkę. Będziemy szukać punktów na wyjazdach, ale przede wszystkim trzeba zwyciężać u siebie, by ze spokojem wejść do play-offów. Ważne, byśmy w najbliższym meczu z Unią Tarnów osiągnęli korzystny wynik - podsumował.
Zobacz także - Tomasz Gollob nie boi się Rajdu Dakar. "Prawdziwy mężczyzna potrafi płakać"
Ni to Gorzow, ni to Tarnow ani Leszno!
Niesympatycznie i malo groznie wygladaja nasi torunscy fighterzy.
Chyba jakas - przepraszam za wyraze Czytaj całość