Początek zaległego meczu PGE Ekstraligi nie ułożył się po myśli drużyny prowadzonej przez Marka Cieślaka. Zielonogórzanie przegrywali starty, przez co po ósmym wyścigu mieli do Betard Sparty Wrocław nawet osiem punktów straty. - Nie możemy się niczym tłumaczyć. Tor był przygotowany perfekcyjnie, po prostu wrocławianie spisywali się lepiej. Przyjechali do Zielonej Góry z wolą walki i to było widać - wyjaśnił Doyle w rozmowie z WP SportoweFakty.
Australijczyk już w swoim pierwszym wyjeździe na tor uczestniczył w groźnie wyglądającym wypadku. Do powtórki sędzia dopuścił czterech zawodników, lecz w niej uczestnik cyklu Grand Prix ponownie zapoznał się z nawierzchnią i tym razem arbiter zadecydował o wykluczeniu Doyle'a. Ostatecznie 30-latek wywalczył w piątek 10 punktów, wygrywając swoje trzy ostatnie biegi. To właśnie zwycięstwa urodzonego w Newcastle zawodnika w znacznym stopniu pomogły Ekantor.pl Falubazowi Zielona Góra w odrobieniu strat i ostatecznym zwycięstwie nad wrocławianami.
- Pierwszy wypadek wyglądał na poważny. Teraz jestem bardzo obolały, ale takie rzeczy się zdarzają w żużlu. W powtórce zostałem wykluczony, a kolejny wyścig ukończyłem na końcu stawki. To nie był dla mnie idealny start, ale cieszę się, że w drugiej części meczu dołożyłem punkty do dorobku drużyny i udało się wygrać to spotkanie. Na początku się nie układało, ale na szczęście później było lepiej - ocenił Doyle.
Zielonogórzanie nie mają wiele czasu na odpoczynek. W niedzielę ekipę z Winnego Grodu czeka kolejny trudny mecz. Tego dnia Żółto-Biało-Zieloni udadzą się na wyjazdowe spotkanie do Grudziądza, gdzie zmierzą się z miejscowym MRGARDEN GKM-em. - Nie będę ukrywał, że tor w Grudziądzu jest jednym z tych, których nie lubię. Tamtejszy owal jest specyficzny. Musimy być jednak zespołem i jechać na każdym torze. W przeszłości notowałem w Grudziądzu zarówno bardzo dobre, jak też słabsze występy - dodał Jason Doyle.