Sytuacja Fogo Unii jest nie do pozazdroszczenia. W pięciu dotychczasowych meczach drużyna ta zdobyła tylko trzy punkty. Po ostatnim remisie z ROW-em Rybnik coraz głośniej mówi się o tym, że leszczynianie mogą nie wejść do play-offów. - Sytuacja rzeczywiście stała się bardzo niebezpieczna. Zauważmy, że Unia straciła już trzy punkty na własnym torze. Jeszcze jeden błąd i okaże się to dystans niemożliwy do odrobienia. Ta drużyna już nie może pozwolić sobie na stratę punktów w Lesznie, a żeby dogonić czołówkę, musi wygrać przynajmniej dwa mecze na wyjeździe. Ważne będzie też to, czy Unia zdobędzie w rundzie rewanżowej punkty bonusowe - zauważa były prezes klubu, Rufin Sokołowski.
Zdaniem naszego rozmówcy Fogo Unii brakuje obecnie cech, jakie posiada drużyna ROW-u Rybnik: nowego celu i motywacji. - W przypadku Unii mamy do czynienia z sytuacją, o której wspominałem już przed sezonem. Przed rokiem, po zdobyciu mistrzostwa, w problemy wpadła Stal Gorzów. Skład został w zasadzie bez zmian i nie było motywacji, nowego elementu do walki. Mówiłem kilka miesięcy temu, że w Lesznie może pojawić się ten sam kłopot i na razie się to potwierdza. W tamtym roku cała drużyna Unii miała dużą determinację. Dotyczyło to także Sajfutdinowa i Pedersena, którzy chcieli w końcu zdobyć mistrzostwo Polski. Teraz ta drużyna przypomina natomiast sytego lwa, który zdobył to, co chciał i jest leniwy. To porównanie, którego użył kiedyś trener Marian Spychała dobrze obrazuje sytuację z Leszna. Jeśli w Unii widzę motywację, to ze strony juniorów i młodych polskich seniorów. Z drugiej strony mamy natomiast ROW Rybnik, czyli drużynę zawodników odrzuconych. Każdy z nich, zaczynając od Damiana Balińskiego a skończywszy na tułającym się ostatnio po I lidze Rune Holcie, ma dużą motywację i chce całej Ekstralidze coś udowodnić. Widzimy już teraz, że przekłada się to na wynik - zaznaczył Sokołowski.
W ostatnim meczu Peter Kildemand i Nicki Pedersen zdobyli łącznie zaledwie siedem puntów. Zdaniem byłego prezesa Unii, klub musi wstrząsnąć tymi zawodnikami. - Nie do pomyślenia jest to, by tacy gwiazdorzy spisywali się tak słabo. Wydaje mi się, że mają w tej chwili inne priorytety, na czele z Grand Prix. Adam Skórnicki ma niewielkie pole manewru, bo z powodu kontuzji Sajfutdinowa nie da się zrobić roszady w składzie. Może dokonać tylko jednego, czyli zmienić ustawienie par. Radziłbym mu, by na najbliższy mecz z GKM-em ustawił razem Kildemanda i Pedersena. Niech Duńczycy męczą się w trzech biegach sami i pokażą, na co ich stać. Może to nimi trochę wstrząśnie. Pytanie tylko, jak do nich dotrzeć, by jedyną motywacją w przypadku Unii Leszno nie były dla nich pieniądze - stwierdził Sokołowski.
ZOBACZ WIDEO Włókniarz - Wanda: To była akcja meczu! Zobacz kapitalny atak Jonassona (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Kildemand powinien mieć poza tym obowiązek treningów na leszczyńskim torze. - On przyjeżdża tu tylko z doskoku, gdy Unia ma mecz w lidze. To powoduje, że nie jest wcale dopasowany na nawierzchni i czuje się tak, jakby jeździł na wyjeździe. Powinien mieć obowiązek przyjazdu na piątkowy trening, a jeśli koliduje to z jego innymi startami, niech pojawia się w inny dzień tygodnia. To, że robi w meczu jeden punkt to przecież nie kwestia umiejętności, bo te ma bardzo wysokie - dodał.
Niektórzy twierdzą, że Fogo Unia odżyje w momencie, gdy na tor wróci lider zespołu, Emil Sajfutdinow. Nie jest to jednak takie oczywiste. - Emil wróci w rundzie rewanżowej, ale będzie potrzebował czasu. Wątpię, by było tak, że od razu stanie się pierwszoplanowym zawodnikiem. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby mu nie szło. Nie będzie miał przecież objeżdżenia i wytrzymałości. Możliwe, że w pełni gotowy będzie dopiero na play-offy. Inna sprawa, że do tego czasu Unia może skończyć już ligowy sezon - skwitował Sokołowski.