Przede wszystkim skuteczność i systematyczność - rozmowa z Robertem Miśkowiakiem, zawodnikiem KM Ostrów

Bardzo ważny będzie nadchodzący sezon dla Roberta Miśkowiaka. Żużlowiec Klubu Motorowego Ostrów liczy przede wszystkim na skuteczną i systematyczną jazdę od samego początku rozgrywek w Polsce.

Jarosław Galewski: Na jakim etapie są w tej chwili pana przygotowania do nadchodzącego sezonu?

Robert Miśkowiak: Można powiedzieć, że przygotowana cały czas trwają. Nie ukrywam, że zostało jeszcze trochę do zrobienia. W tej chwili istotną sprawą jest kompletowanie sprzętu. Odpowiednie przygotowanie silników jest bardzo ważne przed wyjazdem na tor. Na obecnym etapie chodzi głównie właśnie o kwestie sprzętowe. Trzeba zrobić wszystko, żeby te sprawy stanowiły jedną, dobrze funkcjonującą całość. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Poza tym, trwają również przygotowania fizyczne. Mamy luty i w tym czasie zwykle skupiam się bardziej na treningach szybkościowych.

Na co kładł pan największy nacisk w okresie przygotowawczym?

- Jak już powiedziałem, w ostatnim czasie skupiam się przede wszystkim na przygotowaniach szybkościowych. To naprawdę bardzo istotne przed wyjazdem na tor. Nie da się jednak ukryć, że w tym przypadku wiele zależy od pogody, która ostatnio nie była zbyt łaskawa. Ponadto, starałem się utrzymać kontakt z motocyklem i dużą szybkością. Właśnie z tego powodu jeździłem na crossie. Kiedy było cieplej zrobiłem sobie kilka treningów. Niestety, pogoda bardzo szybko zmieniła się na gorsze.

Na ile jazda na crossie pozwala na odpowiednie przygotowanie do sezonu?

- Pewne podobieństwa pomiędzy jazdą na crossie i żużlu na pewno są. Należy pamiętać, że w jednym i drugim przypadku mamy do czynienia z szybkością, operowaniem manetką gazu i wieloma innym elementami. W crossie jednak wykonuje się zupełnie inną pracę. Bez wątpienia oba motocykle bardzo się różnią. Z drugiej jednak strony takie przetarcie przed sezonem na pewno nikomu nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie. Myślę, że ta zależność nie działa jednak w drugą stronę. Nie sądzę, żeby jazda na żużlu pomogła komuś w rywalizacji na motocyklu crossowym, która wymaga znacznie więcej kondycji.

Kiedy Robert Miśkowiak wyjedzie na tor?

- Mam nadzieję, że już na początku marca. Należy jednak pamiętać, że duże znaczenie ma pogoda, na którą żużlowcy nie mają żadnego wpływu. Jeżeli aura będzie łaskawa, to z pewnością odbędę pierwsze jazdy już na początku przyszłego miesiąca.

Jakie cele stawia pan sobie przed nowym sezonem?

- Podstawowym i bardzo prostym celem jest skuteczna jazda w lidze. Jak każdy zawodnik, chciałbym zdobywać jak najwięcej punktów dla drużyny, której barw będę bronił. Przede wszystkim chciałbym jeździć na wysokim poziomie. Jak już wcześniej podkreślałem, bardzo ważna jest dla mnie systematyczność i dlatego mam nadzieję, że będę prezentował się dobrze i jeździł od samego początku rozgrywek. To dla mnie szalenie istotne. Życzyłbym sobie, żeby moja jazda sprawiła, że będę zadowolony sam z siebie. Jeżeli chodzi o cele indywidualne, to będę robił wszystko, żeby kwalifikować się do finału każdej rozgrywanej imprezy.

W Ostrowie, podobnie jak przed rokiem, skompletowano szeroki skład. Czy nie obawia się pan, że powtórzy się sytuacja sprzed roku i dla Roberta Miśkowiaka znowu zabraknie miejsca w drużynie?

- Powiem szczerze, że po ubiegłym sezonie wyciągnąłem naprawdę wiele wniosków. Pewnych błędów już na pewno nie popełnię. Miniony sezon mnie naprawdę wiele nauczył. W sporcie jednak wszystko może się zdarzyć. Jeżeli chodzi o mnie, to jestem optymistą. W tej chwili skupiam się na solidnej i ciężkiej pracy. Mam wielką nadzieję, że moje starania będą procentować od samego początku rozgrywek.

Sprawa pana ostatecznej przynależności klubowej długo się przeciągała. Czy to miało jakiś wpływ na pana przygotowania do sezonu?

- Absolutnie nie. Zgadzam się, że pewne sprawy trwały długo, ale przecież to nie oznacza, że w tym czasie siedziałem bezczynnie i czekałem na rozwój wydarzeń. Cały czas pracowałem nad moją formę, a także nad odpowiednim przygotowaniem sprzętowym. Słowem, kwestie kontraktowe na pewno nie będą miały żadnego wpływu na moją formę u progu sezonu.

Czy pana zdaniem ostrowski zespół jest w stanie nawiązać walkę z Unią Tarnów, która na papierze wydaje się być głównym faworytem do awansu?

- Ciężko odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Zawsze podkreślam, że w sporcie wszystko może się zdarzyć. Wielokrotnie mogliśmy obserwować drużyny, które posiadały bardzo silne składy, nawet na miarę mistrzostwa Polski i ostatecznie zawodziły. Jeżeli chodzi o zespół z Tarnowa, to jedno jest pewne - włodarze tego klubu skompletowali naprawdę silny skład. Pokonanie tarnowian nie będzie łatwym zadaniem. Jednak raz jeszcze powtórzę, że w sporcie każdy wynik jest możliwy. Będziemy walczyć.

Komentarze (0)