Wybrzeże buduje zespół na lata. Dzikowski: Zawodnicy biorą pod uwagę to, że w Gdańsku nikt ich nie oszuka

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz

Trener Renault Zdunek Wybrzeża - Grzegorz Dzikowski przyznał, że liczył na lepszą postawę swoich podopiecznych u progu sezonu. Wierzy on, że młodzi zawodnicy na których stawiają gdańszczanie będą wiązali z klubem długofalowe plany.

WP SportoweFakty: Czy dwutygodniowa przerwa w lidze była dla was dobrym rozwiązaniem?

Grzegorz Dzikowski: Przerwę przyjęliśmy normalnie. Wszyscy ją mieli i nie patrzymy na to w ten sposób czy to pomogło, czy zaszkodziło. Większość drużyny ma intensywny okres startowy. Nasi zawodnicy jeżdżą w Szwecji i w innych ligach zagranicznych oraz w turniejach. Tok przygotowań się nie zmienia.

Gdańscy zawodnicy ostatnio przegrywali starty. Czy znacie receptę na poprawę tego elementu?

- Oni mieli słabsze starty w ostatnich spotkaniach, ale w innych meczach zdecydowanie je wygrywali. Nikt nie ma patentu na to, by dobrze wychodzić spod taśmy za każdym razem. Nasi zawodnicy czasami tak startowali, że sędziowie przerywali biegi, a często wynikało to z bardzo dobrego refleksu. Ta sytuacja mnie akurat nie niepokoi. Rozmawialiśmy o niej i wyciągniemy wnioski.

ZOBACZ WIDEO Warszawa i speedway, czyli historia trudnej miłości (źródło: TVP)

{"id":"","title":""}

W awizowanym składzie na mecz w Bydgoszczy wprowadził pan dwie zmiany w stosunku do zestawienia z KSM-em Krosno. Z czego one wynikały?

- Sytuacja wygląda w ten sposób, że niezależnie od tego jakie pary bym ustawił, zawsze będą jakieś pytania, czy zastrzeżenia. Nie chodzi o to, by tłumaczyć się ze składu. W awizowanym składzie jest trzech polskich seniorów, bo ich dobra dyspozycja jest ważna dla drużyny.

Czy traktuje pan wygraną w Bydgoszczy jak obowiązek? Porażka z Polonią mocno pogorszyłaby sytuację gdańskiego klubu tabeli szczególnie, że jak dotąd w bydgoskim klubie były dziury.

- Teoria często mija się z praktyką. Przykładem może być nasz ostatni mecz z KSM-em. Przyjechał teoretycznie słabszy rywal, mieliśmy handicap toru, a zawodnicy nie potrafili pojechać skutecznie. Musimy się liczyć z dużym oporem ze strony Polonii. Może w jej składzie zadebiutuje Adamczak, jednak innego celu jak zwycięstwo nie możemy sobie zakładać. Na tym przecież polega sport. Wszystko zweryfikuje bydgoski tor.

Czy wciąż wierzycie w Andersa Thomsena, który dobrze spisuje się w imprezach międzynarodowych, a w Polsce nie błyszczy?

- Ciągle wierzymy w niego i nic się tu nie zmienia. To, że ma takie wyniki na arenie międzynarodowej nikogo nie dziwi, bo to młody i ambitny zawodnik. W najbliższym czasie może nawet dojść do poziomu Grand Prix. Jest młody i wiążemy z nim nadzieję. Wiemy z czego wynika jego nierówna forma w lidze polskiej.

Czy patrząc na ostatnie spotkania, w niedzielę najbardziej liczy pan mimo wszystko na dwójkę Linus Sundtroem - Oskar Fajfer?

- Do tej dwójki dodałbym Renata Gafurowa. Tych trzech żużlowców musi wziąć na siebie odpowiedzialność za wynik drużyny i zdobywać punkty. Oni już pokazali na co ich stać.

W ostatnim meczu ligowym do składu wrócił Patryk Beśko. Czy juniorzy, którzy nie startowali od początku sezonu mają szansę pojechać w kolejnych spotkaniach?

- W tej chwili nie mamy za dużego pola manewru, patrząc na jazdę naszych juniorów. Patryk Beśko jest po kontuzji i to jednak ciągle widać. Dałem mu pojechać w ostatnim meczu w Gdańsku i tego nie żałuję. To pokazało Patrykowi w którym kierunku musi iść i nad czym ma zacząć pracować. Ze względu na stracony okres przygotowawczy brakuje mu siły. Męczył się na trasie. Teraz rusza Pomorska Liga Młodzieżowa i będzie mu łatwiej dojść do swojej formy. Aureliusz Bieliński obniżył natomiast loty w stosunku do ubiegłego sezonu. Potrzebuje czasu, by wejść na swój poziom. Wcześniej zrobił duży krok do przodu, a teraz musi poukładać sobie wszystkie sprawy, by włączyć się do walki o skład.

Czy po pierwszych meczach Nice PLŻ spodziewał się pan takiej jazdy ze strony zawodników?

- Na pewno miałem wyższe oczekiwania i założenia. Wszystko weryfikuje tor. My musimy mierzyć siły na zamiary. Rok temu nie było jeszcze pewności, czy wystartujemy. Pamiętajmy, że nie można w sporcie przeskakiwać dwóch stopni naraz, bo można złamać sobie nogę. Trzeba realnie oceniać wartość naszej drużyny i sytuację wokół klubu. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Dla nas nadrzędna jest budowa drużyny na lata i nie ma co wywierać dodatkowej presji. Podchodzimy do tego z chłodną głową, a wynik przyjdzie sam.

Czy jednak w żużlu da się budować zespoły na lata? Przykład choćby Orła Łódź pokazuje, że zawodnicy którzy się wybijają w Nice PLŻ szybko zostają wyłapywani przez najbogatszych.

- Nie ma się czego bać. To jest naturalne, że kto ma pieniądze, ten rządzi. W naszej sytuacji handicapem jest to, że zawodnicy Renault Zdunek Wybrzeża po każdym meczu mają płacone pieniądze w terminie. To duży plus i żużlowcy, którzy mają obecnie pieniądze wirtualne, przed kolejnymi sezonami będą to brali pod uwagę, że w Gdańsku nikt ich nie oszuka. Tu wychodzi mądrość zawodnika. Im dłużej jeździ się dla jednego klubu, na tym samym domowym torze, tym wejście w sezon jest łatwiejsze. Skakanie z klubu do klubu wiąże się z ryzykiem. Zmiana toru, środowiska to wyzwanie. Nikt u nas nie będzie trzymał żużlowców na siłę. Chcemy, by ci co u nas jeżdżą się utożsamiali z klubem. Wiele razy widzieliśmy sytuacje, w których forma spadała po transferze.

W ostatnim czasie brązowy medal mistrzostw świata w swojej kategorii zdobył Karol Żupiński. Jak wyglądają jego postępy w jeździe?

- Karol przez cały czas w miarę możliwości jeździ na motocyklach o wyższych pojemnościach, nawet 500 cc. Jazda w niższych klasach daje mu możliwość rywalizacji z najlepszymi w Europie rówieśnikami z Danii, Szwecji, Holandii, Niemiec, Francji, czy Czech. Jestem pełen podziwu jego występu w klasie 125 cc. W niej jesteśmy daleko z tyłu za Europą. Odjechał jednak zawody bardzo mądrze taktycznie i zdobył medal. Czekają go teraz wyjazdy do Danii, eliminacje mistrzostw Europy w Grudziądzu i liczymy na to, że skończy w finale w Gustrow.

Czy może on osiągać sukcesy na miarę Krystiana Pieszczka?

- Każdy ma szansę być drugim Pieszczkiem. To uzależnione od samego zawodnika. Karol Żupiński to pierwszy zawodnik z naszego systemu szkolenia, w którym zawodnicy z minitoru zaczynają jeździć na dużym torze w klasach 125, 250 i 500 cc. W szkółce mamy kilku fajnych dwunasto i trzynastolatków. Jak pójdziemy tą drogą, to będzie nam zdecydowanie łatwiej w wieku 15 lat.

Rozmawiał: Michał Gałęzewski 

Komentarze (9)
avatar
zbych
20.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dobre zamiary Dobre ruchy robić swoje . Stabilność najważniejsza a będą walić drzwiami i oknami.Spokoj i jeszcze raz spokój. 
kibic stali 1
20.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
5
Odpowiedz
gdansk to klub kßory nie płacił od lat . teraz ponoć zaczął spłacać długi a dzikowski maluje go jako coś niby stabilnego . stabilna to była przez lata stal rzeszów . a nie klub który długi miał Czytaj całość
avatar
sympatyk żu-żla
20.05.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
P,Grzegorzu dobrze było by aby tak było zbudować zespółi jechać kilka sezonów. Teoretycznie jest to możliwe. Jak pan sam dobrze wie praktycznie to nie wychodzi lidze. 
avatar
Maveral
20.05.2016
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Jeśli Wybrzeże chce drużyny na lata, to chyba nie chcą awansować do Ekstraligi, bo tym składem, to by mogli tam nawet jednego meczu nie wygrać. 
avatar
MACIUŚ PIŁA
20.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz